tag:blogger.com,1999:blog-46539418259994884532024-03-12T18:55:20.753+01:00BLINKAnonymoushttp://www.blogger.com/profile/14147351073548119360noreply@blogger.comBlogger49125tag:blogger.com,1999:blog-4653941825999488453.post-74394692418015730772014-09-24T15:00:00.001+02:002014-09-24T15:00:31.345+02:00Rozdział 48<p dir=ltr>Soundtrack<br>
Ed Sheeran - ,,Photograph"<br></p>
<p dir=ltr>_______<br><br></p>
<p dir=ltr>Uchyliłam powieki i zobaczyłam jak promienie słoneczne wzierające się przez niezasłonięte rolety zostawiłały jasne ślady na drewnianej podłodze sypialni Harry'ego. Uśmiechnęłam się na widok chłopaka, którego silne ramiona obejmowały moją nagą talię, a rozczochrane włosy opadały na czoło. Wyglądał na spokojnego. Jego oddech był równomierny, a delikatny uśmiech malował się na idealnej twarzy. Położyłam głowę na torsie Harry'ego, wdychając Jego zapach. Tamta noc niezaprzeczalnie należała do najlepszej jaką kiedykolwiek dane było mi przeżyć. Byliśmy tak blisko jak nigdy wcześniej. Po raz kolejny zerwaliśmy wszystkie liny, które nas przed czymś powstrzymywały. Po raz kolejny zrzuciliśmy szaty pełne tajemnic i odkryliśmy się przed sobą. Kochałam Harry'ego i byłam tego pewna jak niczego innego. Na samą myśl, że mogę Go stracić moje serce zaczęło bić szybciej. Nie dopuszczałam do siebie takiej wizji i na szczęście była ona tak nierealna, że już po chwili ponownie pełna spokoju przylgnęłam do ciała Bruneta. Czułam jak Jego klatka piersiowa unosi się do góry i opada spokojnie w dół. Czułam jak bije Jego serce i przysięgam, że nie chciałam poczuć niczego innego. <br>
Gdy zdecydowałam się opuścić łóżko, delikatnie ściągnęłam z siebie kołdrę i wyszłam z pokoju na tyle cicho, by nie obudzić śpiącego Harry'ego. Udałam się do łazienki i weszłam pod prysznic. Ciepły strumień wody ogrzewał moje ciało. Opuszkami palców dotykałam miejsc, po których w nocy błądziły dłonie chłopaka. Nigdy wcześniej nie byłam tak szczęśliwa. Świadomość, że istniał ktoś, komu na mnie zależało w ten sposób, była niezaprzeczalnie czymś niesamowitym. Nie przejmowałam się sytuacją moją i Steve'a. Mojej głowy nie zaprzątały czarne myśli, a ja zdawałam się odganiać wszystkie demony, które do tej pory chciały mnie atakować. Gdy namydliłam ciało wanilowym żelem pod prysznic, a woda ponownie spłukała resztki piany, opuściłam prysznic. Zdjęłam z suszarki za dużą koszulkę Harry'ego i wciągnęłam na siebie spodnie, w których poprzedniego dnia przyszłam do chłopaka. <br>
Wyszłam z łazienki, a w kuchni zastałam Jego. Ubrany jedynie w bokserki stał do mnie tyłem i nalewał mleka do srebrnego garnka.<br>
- Hej - wyszeptałam i podeszłam bliżej. Chłopak odwrócił się, a na Jego twarzy zagościł uśmiech. Był taki piękny. <br>
- Dzień dobry, panno Smith...- Wymruczał, a ciepłe powietrze wydobywające się z Jego ust łaskotało moją szyję. Po chwili obdarował ją pocałunkami. Były delikatniejsze od tych, którymi uraczył mnie kilka godzin wcześniej, jednak tak samo czułe. - Jak minęła noc? - Zapytał, na co oboje się zaśmialiśmy.<br>
- Kiepsko, ale na szczęście już mamy ranek. - Skłamałam, a na widok grymasu na twarzy Harry'ego zaczęłam głośno chichotać.<br>
- Miałem Ci zrobić pyszne kakao, ale chyba lepiej jak już pójdziesz. - Udał obrażonego i ponownie zaczął robić coś przy kuchence. Podeszłam do blatu i wskakując na niego, znalazłam się bliżej Bruneta. Dotknęłam dłonią Jego kręconych, brązowych włosów, które opadały na czoło. Ich właściciel tylko spojrzał na mnie, wciąż udając obrażonego. Wyjął jeden kubek i postawił go obok mnie. Gdy wsypał do niego kilka łyżeczek kakao, postanowiłam się odezwać. <br>
- Ty nie pijesz? - Przysunęłam naczynie bliżej siebie. Harry nie mając siły na odpowiedź, wyjął drugi kubek. Tym razem różowy. <br>
- Na co masz ochotę? - Zapytał, oplatając ręce wokół mojej talii. <br>
-Zależy o co pytasz...- Odpowiedziałam i pocałowałam Jego pełne wargi. <br>
- Pytałem o to, co zjemy na śniadanie, ale skoro masz lepszy pomysł to chętnie z niego skorzystam. - Dodał, na co uniósł znacząco brew.<br>
- Tosty. Od początku mówiłam o jedzeniu. - Tym razem to ja zrobiłam niewinną minę, po czym wyjęłam z lodówki niezbędne produkty. Po chwili Harry pokiwał głową pełen zrezygnowania i wyszedł do łazienki. Oparłam się o kuchenny blat i zaczęłam po raz kolejny myśleć o zeszłej nocy. Obrazy nagiego ciała mężczyzny i skupienia malującego się na Jego twarzy w momentach, w których dotykał mojej, nie miały zamiaru opuścić mojej głowy. Nie miałam nic przeciwko. Wyjęłam z szafki toster i włożyłam do niego kromki chleba pełne żółtego sera. Zamknęłam urządzenie i zapaliłam papierosa. Wiedziałam, że Harry za tym nie przepadał, ale łudząc się, że dym szybko wymknie się przez uchylone okno, zaspokoiłam się smakiem nikotyny. Zaczęłam myśleć o tym, którą kobietą Harry'ego byłam. Z pewnością nie pierwszą. Facet wyglądający tak jak On nie mógł narzekać na brak powodzenia. Co, jeśli inne były zdecydowanie lepsze? Z pewnością nie byłoby to takie trudne. Nigdy nie uważałam się za wyznacznik kobiecego piękna, a blizny znaczące moje ciało z pewnością temu nie zaprzeczały. Wyrzuciłam pozostałości po wypalonym papierosie i wyjęłam gorące tosty. Harry dość długo nie wracał z łazienki, więc postanowiłam zapukać. <br>
- Zaraz wychodzę! - Usłyszałam niską chrypę. - Ale jeśli chcesz to możesz wejść. Nie musisz udawać skrępowanej. Nie po tym, co robiłaś w nocy! - Głośny śmiech dobiegł moich uszu, na co otworzyłam z impetem drzwi. Harry wyglądał na zaskoczonego, gdy stojąc w samym ręczniku, który był owinęty wokół Jego bioder, mył zęby. <br>
- Nie jestem skrępowana, Styles. - Odpowiedziałam pewnie i oparłam głowę o framugę drzwi. - Śniadanie gotowe. <br>
- W takim razie chodźmy. - uśmiechnął się delikatnie i wychodząc z łazienki zrzucił z siebie ręcznik, po czym wszedł do sypialni.<br>
Siedziałam przy stole i mieszałam kawę, rozpuszczającą się w gorącej wodzie. Harry usiadł naprzeciwko. Mokre włosy zaczesane miał do tyłu, a krople, które spływały po Jego twarzy podkreślały mocno zaznaczone kości policzkowe. <br>
- Smacznego - spojrzał na mnie znacząco, a ja czując się jak idiotka wpatrzona w Niego jak w obraz, spuściłam wzrok i utkwiłam go w kromce chleba tostowego.<br>
- Dużo ich było? - Nagle słowa opuściły moje usta zanim zdążyłam je przemyśleć. Natrętne myśli, które towarzyszyły mi od rana postanowiły opuścić mój umysł. <br>
- Kogo? - Harry spojrzał na mnie bez większych emocji i upił łyk czarnego napoju.<br>
- Kobiet. Pytałam, czy sporo ich przewinęło się tutaj przede mną? <br>
- Widzę, że bezpośrednia Emma Smith wróciła. - Chłopak zaśmiał się lekko, jednak chwilkę później spoważniał. - Jesteś jedyną, która tutaj była. - Dodał, co delikatnie mnie usatysfakcjonowało. Jednak, gdy po chwili uświadomiłam sobie od jak krótkiego czasu tam mieszkał, entuzjazm znacznie opadł.<br>
- Aa..- Już miałam zadać kolejne pytanie, ale uciszył mnie gestem dłoni. <br>
- Nie lubię opowiadać o swojej przeszłości. - Zaczął. - Więc proszę, nie zadawaj więcej pytań. Nie dzisaj. - Swoją wypowiedź zakończył niepewnym uśmiechem.<br>
- W porządku. - Odpowiedziałam z wyczuwalnym niezadowoleniem. <br>
- Pyszne tosty. Jesteś niesamowitą kucharką. - Zaśmiał się lekko na co tylko wywróciłam oczami.<br>
- Bezbłędna próba zmiany tematu, Styles. - Odpowiedziałam, po czym usłyszałam głośne pukanie do drzwi. Wstałam i podeszłam do nich, po czym pociągnęłam za klamkę. Moim oczom ukazał się przystojny brunet z włosami uniesionymi ku górze. Duże, brązowe oczy uważnie lustrowały moją osobę. Ręce prawie w całości pokryte były tatuażami, a na biodra zawieszona została czarna, skórzana kurtka. <br>
- Pomyliłem mieszkania? - Zapytał, ukazując szereg białych zębów. <br>
- Hm, zależy kogo szukasz. - Odpowiedziałam.<br>
- Jest może Harry? - Na jego pytanie zobaczyłam jak Styles wychodzi z kuchni. Nagle Jego twarz przybrała niepewny wyraz. Z pewnością nie był zadowolony. <br>
- Zayn? - Zapytał, wyglądając na niesamowicie zaskoczonego.<br><br></p>
<p dir=ltr>_______<br><br></p>
<p dir=ltr>Nie martwcie się, nie zapomniałam o BLINK. Mam nadzieję, że Wy również ;)</p>
<p dir=ltr>Od razu chciałabym przekazać coś @xAgata_Sz i @KalynnPierce Dziewczyny, pamiętam o Waszych fanfictions i doskonale wiem, że mam spore zaległości. Niestety ostatnio mam dość mało czasu na czytanie i komentowanie opowiadań... Co nie oznacza, że nie wrócę do historii Waszych bohaterów :)<br>
Mimo wszystko mam nadzieję, że Wy jeszcze nie zrezygnowałyście z BLINK. Buziaki ♡</p>
<p dir=ltr>PS. Dziękuję wszystkim, którzy jeszcze tu zaglądają. Mam nadzieję, że nowy rozdział podołał Waszym oczekiwaniom ;)<br>
</p>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/14147351073548119360noreply@blogger.com33tag:blogger.com,1999:blog-4653941825999488453.post-84490579690111312272014-08-19T22:11:00.001+02:002014-08-19T22:11:29.340+02:00Rozdział 47<p dir=ltr>To chyba ten moment, w którym powinnam napisać, że musicie posiadać dowód, by móc to przeczytać. No cóż, właśnie to robię.</p>
<p dir=ltr>Rozdział przeznaczony dla osób pełnoletnich. Czytasz na własną odpowiedzialność.</p>
<p dir=ltr>Bla, bla, bla... ;) <br>
Zapraszam.</p>
<p dir=ltr>________<br></p>
<p dir=ltr>Soundtrack<br>
Sia - ,,My Love"<br></p>
<p dir=ltr>________<br><br></p>
<p dir=ltr>Każde Jego słowo wdzierało się do mojej świadomości. Nie spodziewałam się tego usłyszeć. Nieczęsto dane mi było wypowiadać je w czyimkolwiek kierunku, tak samo jak i rzadko ktoś mi to mówił. Harry mnie kochał. Pełen złości wykrzyczał to, jednak ja zamiast odpowiedzieć, podejść do Niego, objąć lub uderzyć, stałam nieruchomo. Nie widziałam Jego twarzy, chociaż domyślałam się, że pewnie nerwowo przeczesuje włosy i klnie w myślach. Może właśnie żałował wypowiedzianych słów, a może czekał aż po prostu wyjdę. Odetchnęłam głęboko i nacisnęłam na klamkę. Wraz z podjętą decyzją, łzy spłynęły po moim policzku. Nie odwróciłam się i nie spojrzałam w zielone tęczówki. Bez słowa opuściłam mieszkanie i wyszłam na zewnątrz budynku.<br>
Niebo było zachmurzone, a wilgoć wisząca w powietrzu niesamowicie łatwo odczuwalna. Wiedziałam, że zaraz się rozpada, ale nie zwracałam na to uwagi. Szłam przed siebie i rozmyślałam o tym, co właściwie się stało. Wyjęłam z kieszeni kurtki paczkę papierosów i odpaliłam jednego z nich. Szary dym opuścił moje usta i zawisł w powietrzu. Wraz z usłyszanym przeze mnie grzmotem, lunął deszcz. Wielkie krople uderzały o moją głowę, a zmoczony papieros powędrował na chodnik. Pogoda doskonale odwzorowywała mój nastrój. Czułam się jedocześnie zagubiona i przepełniona uczuciem, którego wcześniej nie znałam. Jednak wyjątkowo nie było ono nieprzyjemne. Z jakiegoś powodu byłam zadowolona, a może nawet szczęśliwa? Harry wyznał mi miłość. Złapałam się na tym, że pomyślałam, iż W KOŃCU to zrobił. Wykonał krok w przód, na który ja zareagowałam kilkoma w tył. Czy mogłam Mu odpowiedzieć tym samym? Sprawiał, że szalałam. Nie wiedziałam kim jestem i co powinnam robić. Pokazał mi Emmę, której nie znałam i przed którą wcześniej czułam wstyd. Opatrzył moje rany, sprawając, że na blizny nie patrzyłam pod kątem poniesionej porażki, lecz wygranej bitwy. Ukazał piękno najprostszych chwil i uświadomił, że nie tylko papierosy są moim uzależnieniem. On nim był. Byłam pochłonięta osobą Harry'ego. Jego szczęście stawiałam nad swoim, a smutek, który towarzyszył Jego osobie, zabijał moją. Bez wątpienia darzyłam Go wielkim uczuciem i zdawałam sobie sprawę, że właśnie tym była miłość. Kochałam Go. Dlaczego więc uciekłam? Po raz kolejny stchórzyłam i pozwoliłam Mu odejść. Odwróciłam się i przyspieszyłam kroku. Szłam, a strugi deszczu zatapiały się w mojej sylwetce. Byłam cała mokra. Długie włosy opadały na zmoczoną kurtkę, a trampki wpadały w kałuże. Gdy znalazłam się pod drzwiami mieszkania Harry'ego, zapukałam dwukrotnie. Po kilku minutach otworzył je. Stał w samych spodniach, które opszczone, ukazywały literę V widniejącą nad linią bokserek. Dwie jaskółki, o ktorych mi opowiadał, wyjątkowo nie wyglądały na gotowe do lotu. Spokojnie ozdabiały ciało bruneta. Gdy podniosłam wzrok, zobaczyłam, że włosy miał potargane, a oczy skupione na moich. Usta lekko rozchylone upiły łyk ciemnego płynu, który wypełniał szklankę trzymaną przez chłopaka. Podejrzewałam, że była to jakaś mocna whisky. Chciałam Mu coś powiedzieć. Właściwie doskonale wiedziałam co, jednak spragniona Jego bliskości bez zastanowienia wpiłam się w usta bruneta. Gorące powietrze musnęło moją twarz, gdy wydał z siebie cichy pomruk. Pocałunki Harry'ego miały w sobie coś, co sprawiało, że ostatnią rzeczą, którą chcesz zrobić to je przerwać. Muskał usta jednocześnie tak delikatnie i subtelnie, że skrzydła motyla zdawały się być silniejsze od Jego ruchów. Jednak namiętność i zachłanność, którą nierzadziej okazywał, zabierała dech w piersiach. Tą właśnie ukazywał. Szklanka pełna whisky uderzyła o ziemię, w momencie gdy przygryzłam Jego wargę. Deszcz sprawił, że wszystkie moje ubrania były mokre, przez co spływające z nich krople opadały na nagi tors chłopaka. Gdy przerwałam pocałunki, dotknęłam Jego ust i delikatnie uchyliłam swoje. <br>
- Kocham Cię, Harry. - Wyszeptałam słowa, których jeszcze nigdy nie byłam tak pewna jak w tamtym momencie. Zielone oczy się powiększyły, a niewielki błysk bez problemu był w nich widoczny. <br>
- Em, nie powiedziałem tego po to, byś musiała odpowiadać w ten sam sposób. Jeśli nie jesteś...- Po raz kolejny przyłożyłam palec do Jego warg.<br>
- Jestem pewna. Zależy mi na nas i obiecuję, że ta ucieczka była moją ostatnią. <br>
- Na inne Ci nie pozwolę. - Harry złączył nasze usta, na co zareagowałam niemałym entuzjazmem. Krople deszczu spływały po moich długich włosach i opadały na podłogę. Przejechałam dłonią po policzku bruneta, na końcu opuszczając ją wzdłuż torsu. Po chwili podniosł mnie do góry, a ja oplotłam nogi wokół Jego bioder. Pocałunki stawały się odważniejsze i pełne namiętności. Nasze ciała spragnione były bliskości. W końcu wiedziałam na czym dokładnie stoimy i co jest między nami. Wypowiedzieliśmy te słowa i coś, jakby niewidoczna nić związało nas mocniej. W głębi duszy modliłam się żeby nigdy nie pękła. Chciałam być przy Nim teraz i na zawsze. Czuć ciepły oddech, gdy pomiędzy pocałunkami szeptał moje imię. Dotykać loków, które błądziły pod moimi palcami. Potrzebowałam tego bardziej, niż czegokolwiek. Łapałam się na tym, że obawiałam się, iż nagle przerwie to wszystko. Powie, że nie powinniśmy. Jednak Harry błądził ustami po mojej odchylonej szyi i zdawał się być tym pochłonięty niemniej ode mnie.</p>
<p dir=ltr><i>Perspektywa </i><i>Harry'ego:</i></p>
<p dir=ltr>Drobne dłonie Emmy dotykały mojej twarzy, opadały na tors, by po chwili znaleźć się na biodrach. Nic nie sprawiało, że czułem się tak dobrze jak wtedy, gdy to robiła. Jej dotyk był czymś niesamowitym. Coś, jakby magnez łączyło nasze ciała, a ja modliłem się, by nigdy nie zmienił biegunu.<br>
- Emma...- Wyszeptałem, na co sięgnęła dłonią do zamka swojej kurtki, po czym zrzuciła ją na podłogę. Po chwili spojrzała w moje oczy i powoli odpięła guziki bluzki. Uważnie obserwowałem Jej poczynania, na co lekko się uśmiechnęła. Nie potrafiłem rozszyfrować Jej uczuć w tamtym momencie. Wyglądała na szczęśliwą, a jednocześnie...skrępowaną? Nie przypominała Emmy, którą poznałem. Pewna siebie i odważna dziewczyna ustąpiła miejsca delikatnej i zawstydzonej. Dotknąłem Jej dłoni i przybliżyłem usta do ucha. <br>
- Gdzie ukryłaś zarozumiałą pannę Smith? - Zaśmiała się delikatnie i uderzyła mnie lekko w ramię. Wróciła. <br>
- Kocham Cię, Harry. - Wyszeptała, po czym odpięła kolejny guzik bluzki. Wiedziałem co zamierza zrobić i nie miałem nic przeciwko. Nie chciałem jednak, by cała ta sytuacja wywoływała w niej tyle skrajnych emocji. Dla mnie samego wszystko było zbyt pokręcone. Począwszy od spotkania w barze, poprzez kłótnię, wyznanie sobie miłości, a skończywszy na tym, co właśnie się działo. Nie chciałem żeby Emma, która wszystko przeżywała tak intensywnie, żałowała decyzji podjętej pod wpływem emocji. <br>
- Nie musisz...- Uśmiechnąłem się lekko.<br>
- Możesz w końcu przestać tyle myśleć, Styles? - Zgromiła mnie spojrzeniem, a ja nie miałem juz wątpliwości co do tego, że Moja Emma wróciła. Na Jej słowa zacząłem Ją całować. Wszystko, co ukrywałem w sobie, znalazło ucieczkę, a uczucie, ktorym darzyłem Dziewczynę dało się we znaki mocniej niż zazwyczaj. Cała szyja pokrywana była delikatnymi muśnięciami. Moje wargi dotykały kropel deszczu, które wciąż pokrywały Jej drobne ciało. Gdy doszedłem do miejsca, w którym bluzka nie pozwoliła mi na dalszy dotyk bladej skóry, odpiąłem rząd guzików. Brunetka wydała z siebie cichy chichot, gdy językiem musnąłem linię wzdłuż kości obojczyka. Po chwili koszulka Emmy opadła na podłogę, na co ta wydała się być zakłopotana bardziej niż kiedykolwiek wcześniej. </p>
<p dir=ltr><i>Perspektywa Emmy:</i></p>
<p dir=ltr>Przy nikim innym nie byłam taka prawdziwa jak przy Nim. Znał mnie doskonale i mogłam czuć się na tyle swobodnie, na ile tego potrzebowałam. Nie należałam do wstydliwych dziewczynek, dla których słowo ,,seks" zalicza się do tych, które powinna objąć cenzura. Jedyny wstyd, który odczuwałam, dotyczył nakreślonych kresek na większej części mojego brzucha. Nie chciałam żeby je widział. Sama patrzyłam na nie z obrzydzeniem. Przypominały o chwilach, w których metalowa ,,przyjaciółka" starała się pomóc, będąc tym samym okropną suką, raniącą nie tylko ciało, ale również duszę. Odruchowo zakryłam dłonią część brzucha, na co wzrok Harry'ego powędrował w tamtą stronę. Cholera. Objął moje nadgarstki swoimi długimi palcami i opuścił je wzdłuż mojego tułowia. <br>
- Ciii...- Wyszeptał do mojego ucha, po czym uklęknął przede mną i spojrzał na pobladłe linie. Łzy mimowolnie napływały do moich oczu. - Jesteś taka piękna. - Dodał, po czym dotknął ustami jednej z blizn. <br>
- Harry...- Jęknęłam, pozwalając łzom spłynąć po policzkach.<br>
- Jesteś taka silna. Nigdy nie myśl, że to Cię oszpeca. - Westchnął. - Pokazują, ile przeszłaś, a skoro nadal tu jesteś, wygrałaś te bitwy. - Przysięgam, że Jego słowa wywołały wodospad łez. - Ale obiecaj, że więcej tego nie zrobisz. - Popatrzył na mnie spokojnie. Wiedziałam, że mówił zupełnie poważnie. Jedyne, co byłam w stanie zrobić to skinięcie głową. Harry muskał wargami mój brzuch, na co reagowałam krótkimi westchnięciami lub cichym chichotem. Gdy doszedł do paska moich spodni, bez wahania odpiął go i rzucił na ziemię. Po chwili moje dżinsy również tam leżały. Gdy stanął przede mną, wyglądał pięknie. Jego skupiona i idealna twarz pokryta była drobnymi kroplami deszczu, które również ozdabiały moje nieidealne ciało. Zielone tęczówki lustrowały moje spojrzenie, wyrażające jedynie podziw. <br>
- Nie bądź taka spokojna, Emma. - Zaśmiał się lekko. - Bo pomyślę, że ktoś się pod Ciebie podszywa. <br>
- Psujesz wszystkie takie momenty, Styles. - Westchnęłam zrezygnowana, po czym namiętnie Go pocałowałam. Harry podniósł mnie i razem poszliśmy do sypialni. Duże łóżko znajdowało się pod ścianą, na której wisiało kilka plakatów. Pamiętam jak pierwszy raz u Niego byłam. Nie chciałam nawet spać na kanapie, a teraz jedyne o czym marzyłam to dzielenie z Nim łóżka. Harry położył mnie na białej pościeli. Leżałam i patrzyłam jak powoli zdejmuje swoje spodnie, zostając w samych bokserach. Wyglądał zniewalająco. Każdy Jego mięsień był doskonale widoczny, a gdy położył się nade mną, unosząc swój ciężar jedynie na jednej ręce, mogłam im się lepiej przyjrzeć. <br>
- Wyglądasz pięknie. - Wyszeptał, po czym przywarł swoim ciałem do mojego, na co zadrżałam. Oplotłam nogi wokół Jego bioder, a On składał pocałunki na moim dekolcie, po chwili ukazując go w całej okazałości. Gdy biustonosz wylądował na drugim końcu łóżka, poczułam jak opuszki palców skanują skórę na moim biuście. Czułam wszystko tak intensywnie, jak nigdy wcześniej. Będąc ze Steve'em czułam się dobrze, jednak w momencie gdy znalazłam się z Harrym, wiedziałam co oznaczają pojęcia takie jak pasja, namiętność, a przede wszystkim uczucie. Wszystko przeżywałam nie tylko na zewnątrz, ale przede wszystkim w środku. Moje uczucia wariowały pod Jego dotykiem. Gdy dłoń chłopaka powędrowała do linii dolnej części mojej koronkowej bielizny, Harry bez zastanowienia się jej pozbył. Czułam Jego dłoń w każdym miejscu na moim ciele, co jedynie przyprawiało mnie o niesamowicie przyjemne dreszcze. <br>
- Styles...- Wysyczałam, po czym dłonią opuściłam Jego bokserki. Byłam spragniona Jego ciała, chciałam by był jak najbliżej. Nagle chłopak popatrzył na mnie i na szafkę obok łóżka. Wiedziałam o czym pomyślał, a to wywołało uśmiech na mojej twarzy.<br>
- Znowu psujesz tak ważny moment? - Wyszeptałam, delikatnie dysząc. Naprawdę doprowadzał mnie do szaleństwa. - Nie martw się. - Dodałam nieco glosniej. Wiedziałam, że nie był na tyle nieodpowiedzialny lub tak spragniony wychowania małego Harry'ego Juniora, by nie skorzystać z małej paczuszki, która z pewnością znajdowała się w szafce. Jednak ja sama potrafiłam zadbać o siebie, a bycie mamą z pewnością nie należało do moich najbliższych planów. Na moje słowa Harry przyssał skórę na mojej szyi, a Jego biodra uniosły się do góry, by chwilę później znaleźć się możliwie jak najbliżej moich. Nasze ciała się złączyły, a ja wydałam krótki jęk. Wygladał niesamowicie. Drobne krople potu opdały na Jego czoło, gdy sprawiał, że niewidoczna nić między nami zacieśniała się jeszcze mocniej. Ściskałam pościel, próbując możliwie jak najciszej wydawać z siebie odgłosy i wypowiadane imię chłopaka. <br>
- Kocham Cię, Harry...- wyszeptałam, będąc pewna, że jest jedynym, z którym od tamtej pory chciałam dzielić wszystko.<br><br></p>
<p dir=ltr>_________<br><br></p>
<p dir=ltr>Bardzo zależy mi na Twojej szczerej opinii i liczę, że ją zostawisz :)</p>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/14147351073548119360noreply@blogger.com42tag:blogger.com,1999:blog-4653941825999488453.post-36435913907894482652014-07-13T13:56:00.001+02:002014-07-13T13:56:30.250+02:00Rozdział 46<p dir=ltr>Soundtrack<br>
Snow Patrol - ,,In the end" (Remix) </p>
<p dir=ltr>________<br></p>
<p dir=ltr>Patrzyłam przed siebie, na przemierzaną przez nas drogę. Duże krople deszczu uderzały z ogromną siłą o szybę, zostawiając na niej smugi. Harry mocno zaciskał dłonie na kierownicy. Jego knykcie delikatnie zbielały. Pomimo tego, że na zewnątrz było ciemno, światła wewnątrz samochodu pozwoliły mi zobaczyć wyraz Jego twarzy. Był nad czymś zamyślony, a jednocześnie zdenerwowany, o czym świadczyła głęboka zmarszczka znajdująca się na Jego czole. Mocniej przycisnął pedał gazu, na skutek czego licznik wskazywał 170 km/h. Pomimo tego, że znajdowaliśmy się na autostradzie, warunki pogodowe nie były najkorzystniejsze dla tak szybkiej jazdy. Jednak mimo wszystko zdawałam się tym nie przejmować. Może zabrzmi to naiwnie i nieodpowiedzialnie, ale będąc z Harrym, wiedziałam, że nic mi nie grozi. Nie chciałam się odzywać. Wiedziałam, że niezręczna cisza jest lepsza od poznania prawdy. Jak bardzo zdesperowana byłam? Jak bardzo Go potrzebowałam?<br>
- Powiesz mi w końcu co tam robiłaś? - Niski głos Styles'a popsuł moje zamiary co do spędzenia czasu w ciszy możliwie jak najdłużej. Zobaczyłam jak samochód ponownie przyspieszył.<br>
- Piłam. - Odpowiedziałam.<br>
- Widziałem. - Parsknął. - Dlaczego nie mówiłaś, gdzie jesteś? <br>
- Od kiedy mam Ci się spowiadać ze wszystkiego?! - Uniosłam ręce ku górze. <br>
- Myślałem, że skoro jesteśmy razem, mam prawo, kurwa, wiedzieć gdzie jesteś i dlaczego jakiś kutas Cię obmacuje! - Krzyknął, a prędkość, jaką osiągnęliśmy przekroczyła 200 km/h. <br>
- Nazwałabym to inaczej. - Parsknęłam. <br>
- O, to ciekawe! - Zakpił. - Jak?! Dlaczego dotykał Cię po udzie? Podrywał? Dobierał się do Ciebie?!<br>
- Nie mówiłam o nim. - Przewróciłam oczami. - Mówiłam o nas.<br>
- To znaczy? <br>
- Jesteśmy razem? - Spytałam, na co Harry przyspieszył. Jeśli chciał nas zabić, wolałam żeby uprzedził mnie o tym wcześniej. <br>
- Masz co do tego wątpliwości? - Wysapał.<br>
- Nie jestem specjalistą od związków, ale chyba powinny opierać się na zaufaniu i wierności. - Prychnęłam, na co łzy ponownie nagromadziły się w moich oczach.<br>
- Bingo! - Ironiczny śmiech wypełnił pojazd, który wciąż przyspieszał. - Niestety ktoś tu nie stosuje się do tych zasad.<br>
- Widzę, że stałeś się niesamowicie samokrytyczny, Styles. <br>
- Słucham? - Odwrócił głowę w moją stronę. <br>
- Radzę Ci patrzeć na drogę albo zwolnić. Chcę jeszcze pożyć.<br>
- O co Ci chodzi? <br>
- Jedziesz za szybko.<br>
- Naprawdę? - Zapytał z głupim wyrazem twarzy. - Wyobraź sobie, że jeżdżę tak zawsze, a Tobie nikt nie kazał tutaj wsiadać.<br>
- Co?! - Krzyknęłam oburzona. - Jasne! Sama ciągnęłam się za ramię i prowadziłam do auta! - Nic nie odpowiedział. Licznik wskazywał 250 km/h. - Wiesz co? Pieprzyć to Styles! Nawet jeśli zginiemy, to nawet lepiej. - Spojrzał na mnie zaskoczony. - Rozmowa, która nas czeka nie wróży niczego dobrego.<br>
- Możemy ją w końcu zacząć? <br>
- Dlaczego tylko udajesz, że Ci na mnie zależy? <br>
- Chyba się przesłyszałem. Możesz powtórzyć? - Parsknął. Pomału zjeżdżaliśmy z autostrady i zbliżaliśmy się do mieszkania Harry'ego. <br>
- Nie przesłyszałeś się. Spytałam dlaczego...- Chciałam dokończyć, ale mi przeszkodził.<br>
- Dobrze kurwa usłyszałem to pytanie! - Uderzył rękoma w kierownicę. <br>
- Więc słucham. - Parsknęłam, gdy zatrzymaliśmy się na parkingu pod wieżowcem. <br>
- O co Ci chodzi, Emma? - Zielone tęczówki przeszywały mnie na wylot.<br>
- Dlaczego chciałeś żeby wszyscy się o nas dowiedzieli? <br>
- Bo chyba nie ma sensu tego ukrywać dłużej. - Odpowiedział, jakby było to najbardziej oczywistą rzeczą pod słońcem. - Ale chyba się myliłem, bo jak widać sądzisz inaczej!<br>
- Jasne, a Ty najlepiej wiesz o czym myślę! - Krzyknęłam.<br>
- Po co to wszystko? Myślałem, że skończyłaś z zapijaniem się w barach...<br>
- Zapijaniem się? - Spytałam z niedowierzaniem. - Czy Ty siebie słyszysz?! Poszłam do baru, bo mam do tego pieprzone prawo! - Uderzyłam kilka razy dłońmi o plastikowe podszybie. - Myślałeś, że perfekcyjny pan Styles zdoła zmienić mnie AŻ tak?!<br>
- O czym Ty pieprzysz, Emma?! - Widziałam, że był zły. Właściwie zły to spore nieodpowiedzenie. Był wściekły. <br>
- Miałeś nadzieję na znalezienie mnie w bibliotece? - Parsknęłam. - Nie staraj się mnie zmienić Harry, bo jedyną osobą, która teraz wszystko zniszczyła jesteś ty! -Wskazałam na Niego palcem i łzy opuściły moje oczy.<br>
- Czy kiedykolwiek dowiem się o czym mówisz? - Zapytał, ale ja już zdążyłam opuścić samochód. Gdy znalazłam się na klatce schodowej, szybko pokonałam kilka schodów, a Harry jakby materializujac się obok, otworzył drzwi do swojego mieszkania. Weszłam do środka i usiadłam na sofie. Nie wiedziałam po co tam poszłam. Równie dobrze mogłam wskoczyć pod jadący samochód, co byłoby zapewne mniej bolesne od czekającej nas rozmowy.<br>
- Możesz się odezwać? - Harry oparł się o ścianę i włożył dłonie do kieszeni czarnych spodni. <br>
- Jesteśmy sami?<br>
- A kogo jeszcze się spodziewałaś? - Parsknął. <br>
- Twojej laski. Zdążyła już pójść? - Oczy chłopaka momentalnie się powiększyły. - No tak, pewnie się zabawiliście, a teraz możesz przyjąć w swoich progach naiwną Emmę-frajerkę, co? - Mówiłam wszytko na tyle spokojnie, że samą zaczęło mnie to dziwić. <br>
- Możesz jaśniej? <br>
- Dlaczego mnie zdradzasz? - Zapytałam, patrząc w zielone oczy, które stawały się coraz ciemniejsze. <br>
- Nie wierzę, że po wszystkim co razem przeszliśmy, ty oskarżasz mnie o takie gówna! - Odwrócił się i już chciał iść do kuchni, gdy krzyknęłam. <br>
- Kim jest Nelly, Harry?! - Bałam się odpowiedzi, ale musiałam ją poznać. <br>
- Miałaś o niej, kurwa, nie mówić! - Krzyknął, odwracając się w moją stronę, jednak gdy napotkał moje zapłakane oczy, zaniemówił. - Dlaczego mam Ci się ze wszystkiego tłumaczyć? - Dodał, tym razem spokojnej. <br>
- Nie musisz, wiem już wszystko. - Odparłam i wstałam z miejsca. <br>
- Ty nie tłumaczysz mi się z niczego. Niby jestem dla Ciebie taki ważny, ale nie pomyślisz o tym, że Twój pieprzony chłopak wciąż stoi nam na przeszkodzie do bycia szczęśliwymi! - Podniósł głos. <br>
- Słucham?! - Teraz to ja uniosłam ręce w górę i spojrzałam na Niego z wyrzutem. <br>
- Może jest inaczej? - Parsknął. - Ze mną spędzasz czas, ale boisz się z nim skończyć! Będzie Ci brakowało dragów, co?!<br>
- Nie mów tak! - Łzy podążały wzdłuż moich policzków. <br>
- Dlaczego Emma? Może po prostu zbierz się na odwagę i z nim skończ, co?! - O niczym nie wiedział.<br>
- Zrobiłam to. - wyszeptałam. <br>
- Słucham? - Harry podszedł bliżej. <br>
- Zerwałam ze Steve'em. Zrobiłam to dzisiaj, Hazz...<br>
- Dlaczego nic nie...- Chłopak patrzył na mnie z niedowierzaniem i zaskoczeniem. <br>
- Byłam u Ciebie, Harry. Chciałam opowiedzieć Ci o tym, jak źle się czułam, jak ciężko mi było i jak bardzo chcę z Tobą być...- Zaczęłam szlochać. Chłopak podszedł, by mnie objąć, ale ja Go odepchnęłam. - Ale dowiedziałam się o czymś, co zraniło mnie jeszcze bardziej. Powiedz, czy mnie zdradziłeś.<br>
- Nie wierzę Emma, że możesz tak myśleć! - Krzyknął z pretensjami.<br>
- Nelly otworzyła mi drzwi. <br>
- Widziałaś się z nią? - Wyszeptał.<br>
- Tak. Wnioskuję, że po Waszej ostrej zabawie. - Parsknęłam. <br>
- Nie mów tak. Jesteś popaprana, Emma. - Wysyczał. <br>
- Dobrze. - Oznajmiłam. - Wychodzę. - Dotknęłam klamki, gdy usłyszałam Jego głos. <br>
- To moja siostra. <br>
- Słucham? - Odwróciłam się na chwilę. <br>
- Po śmierci mamy zostawiłem ją i ojca. Wyjechałem stąd. Teraz próbujemy naprawić relację. - Widziałam ile trudu sprawia Mu mówienie o tym. - To znaczy, ja próbuję. Dzisiaj była u mnie, ale znowu wszystko spieprzyłem. <br>
- Dlaczego nie powiedziałes mi wcześniej? - Wyszeptałam. <br>
- Bo o wszystkim chcesz wiedzieć, Emma. - Spojrzał na mnie z wyrzutem. - Są sprawy, o których nie chcę mówić, okej?<br>
- Jasne. - Odwróciłam się w stronę drzwi, ale Jego głos znowu mnie zatrzymał. <br>
- Możesz zostać?! <br>
- Możesz nie krzyczeć? <br>
- Właśnie do tego mnie doprowadzasz, Emma! Sprawiasz, że chcę być dla Ciebie jak najlepszy, a potem wyskakujesz ze swoimi przypuszczeniami, które nie mają nic wspólnego z prawdą. Znajduję Cię w barze i mam ochotę zabić każdego, kto się na ciebie gapi, a Ty nic sobie z tego nie robisz! Jesteś stuknięta!<br>
- Dobrze, Harry.- Wciągnęłam powietrze, by się uspokoić. - Więc po co do cholery tłumaczysz mi się z rzeczy, które są dla Ciebie tak trudne i po co dalej o nas walczysz, skoro jestem taka stuknięta?! - Krzyknęłam. <br>
- Bo Cię kocham, do cholery! - Uniósł ręce i spojrzał na mnie zielonymi oczami, których tęczówki były jasne tak, jak nigdy wcześniej.<br><br></p>
<p dir=ltr>_______<br><br></p>
<p dir=ltr>Postaraliście się z komentarzami pod ostatnim rozdziałem, więc tak jak obiecałam, ten pojawił się szybciej i jest nieco dłuższy :)<br>
</p>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/14147351073548119360noreply@blogger.com57tag:blogger.com,1999:blog-4653941825999488453.post-34236718729487843692014-07-09T19:19:00.001+02:002014-07-09T19:19:58.097+02:00Rozdział 45<p dir=ltr>Soundtrack<br>
Video - ,,Dobrze, że jesteś"</p>
<p dir=ltr>_______<br></p>
<p dir=ltr>Biegłam przed siebie bez konkretnego celu. Nogi automatycznie wyrywały się do przodu, a łzy zalewały twarz. Ostatnimi czasy za dużo płakałam. Wszystkie komplikacje dotyczące Harry'ego i naszych relacji wpływały na mnie w taki sposób. Gdy już myślałam, że wszystko się ułoży i w końcu stworzymy w miarę możliwości udany związek, ponownie coś runęło. Dziewczyna, której imię poznałam już wcześniej, otworzyła mi drzwi i zdawała się być zaskoczona moim widokiem. Może to właśnie ona była dla Niego najważniejsza? Może to ja, pukając do drzwi, naruszyłam ich przestrzeń? Patrząc na całą tą sytuację, można było wywnioskować, że bez wątpienia w czymś im przeszkodziłam. Na myśl o wspólnym prysznicu tej dwójki, łzy po raz kolejny zalały moją twarz. Skoro wytatuował sobie Jej imię wzdłuż linii obojczyka musiała być dla Niego niesamowicie ważna. <br>
Nie miałam gdzie się podziać. Nie miałam już nikogo. Harry po raz kolejny złamał moje serce na niezliczoną ilość drobnych kawałków, o rozmowie ze Steve'em wolałam nie myśleć. Nawet Rob nie był odpowiednią osobą. Byłam wręcz pewna, że właśnie odwiedził swojego przyjaciela, którego zraniła dziewczyna bez uczuć. Niestety je miałam, a teraz dawały się we znaki. Moje myśli dotyczyły tylko Harry'ego i Nelly. Jakim cudem po tym wszystkim przez co razem przeszliśmy, u progu Jego drzwi się na nią natknęłam? Czy naprawdę znaczyłam tak niewiele?<br>
Chaos w mojej głowie i bezsilność zaprowadziły mnie do dawno nieodwiedzanej knajpy. Duży, zielony neon informował, że znalazłam się w ,,Green'ie". Wcale nie miałam ochoty tam iść, ale nie miałam gdzie się podziać. Pamiętam, że Steve mówił o jakiejś imprezie, która miała się tam odbyć. Nie chciałam imprezować. Miałam nadzieję na zatopienie swoich zmartwień w alkoholu i oderwanie się od wszelkich problemów. Otworzyłam metalowe drzwi i pierwszym, co uderzyło w moje nozdrza był ostry zapach alkoholu. Może to dziwne, ale odkąd byłam z Harrym takie miejsca były dla mnie zbędne. O ile naszą relację można było nazwać związkiem. Kim właściwie dla siebie byliśmy? Skończyliśmy wszystko, zanim zdążyło się zacząć? Ja to skończyłam, czy On? Harry o niczym nie wie. Ciekawe, czy Nelly powiedziała Mu, że tam byłam. Nelly. Imię to krążyło w mojej głowie od jakiegoś czasu, a teraz wiedziałam kim jest jego właścicielka. Podeszłam do baru i wspięłam się na wysoki stołek. Impreza pomału się zaczynała. Ludzie gromadzili się wewnątrz knajpy. Część z nich kojarzyłam z poprzednich imprez. Z niektórymi piłam, czasami paliłam jakieś zielska. <br>
- Co podać? - Wysoki blondyn z mnóstwem tatuaży na ramionach odezwał się do mnie zza lady.<br>
- Drinka. - Odpowiedziałam. - Jakiegokolwiek.<br>
- Może specjalność dnia? - Zapytał z głupkowatym uśmieszkiem. Specjalność dnia? Od kiedy w takich melinach są jakiekolwiek specjalności? Jedyną atrakcją lub niecodziennością tutaj były dodatkowe działki dragów lub darmowe piwo w każdy czwartek. <br>
- To znaczy? - Zapytałam i w tym samym momencie poczułam wibrujący telefon w kieszeni moich dżinsów. Wyjęłam go i zobaczyłam imię Harry'ego widniejące na ekranie. Serce zaczęło bić szybciej. Nie wiedziałam, czy odebrać, ale po chwili postanowiłam odrzucić połączenie. Okazało się, że dzwonił już wcześniej. Koperta wskazywała na jakąś wiadomość. <br>
,,Muszę załatwić ważną sprawę na mieście, ale potem do Ciebie wpadnę. Co Ty na to?" Wyszłam ze skrzynki odbiorczej, tym samym postanawiając, że nie odpiszę na Jego wiadomość. Po tym, gdy telefon zadzwonił jeszcze kilka razy, wrzuciłam go z powrotem do torby i spojrzałam na barmana.<br>
- Drink z colą i odrobiną cytryny. - Odpowiedział.<br>
- Niesamowite. - Parsknęłam z ironią. - Niech będzie.<br>
Mężczyzna przygotował dla mnie napój, który po chwili wypiłam. Każdy kolejny powodował lekkie rozluźnienie i pozbycie się części problemów. Czysto teoretycznie oczywiście. W praktyce wciąż zdawałam sobie sprawę z tego, co mnie spotkało.<br>
- Panienka sama? - Niski głos dobiegł moich uszu. Odwróciłam się i zobaczyłam niskiego mężczyznę ubranego w obcisły T-shirt. Napis na jego koszulce świadczył o tym, że albo kupił kiepską podróbę oryginalnych ubrań albo Gucci podwoiło literę ,,u" w swojej nazwie. Strzeliłam, że pierwsza opcja jest bardziej prawdopodobna, po czym zdecydowałam się odezwać. <br>
- Owszem. - Powiedziałam i odwróciłam wzrok.<br>
- Mogę ci potowarzyszyć, Maleńka. - Obleśny koleś nie chciał najwidoczniej odpuścić. <br>
- Przyszłam z zamiarem spędzenia tego wieczoru w samotności, więc pozwól mi na to i się odpierdol.<br>
- Widzę, że masz cięty język. Lubię takie. - Polizał swoje wargi, co wywołało we mnie odruch wymiotny. <br>
- Nie mam zamiaru się powtarzać. - Mężczyzna na te słowa dotknął dłonią zewnętrzną część mojego uda, na co wymierzyłam mu siarczysty policzek.<br>
- Ty mała dziwko! - Krzyknął, a po chwili czyjeś silne ręce odepchnęły go na pobliski stół. Wysoka sylwetka chłopaka, który stanął w mojej obronie i gęste, ciemne loki przyprawiły mnie o szybsze bicie serca. Harry.<br>
- Łapy przy sobie, kutasie! - Wysyczał w stronę faceta, na co ten uniósł ręce w geście poddania się. - Jeszcze raz ją dotkniesz...- Dokończył, a po chwili odwrócił się w moją stronę. Patrzyłam na Niego i nie potrafiłam się odezwać. Byłam zaskoczona Jego obecnością w tamtym miejscu, wdzięczna za to, że oderwał ode mnie obleśnego pijaka, a jednocześnie wciąż niezmiernie wściekła za wcześniejszą sytuację. <br>
- Co Ty tutaj robisz? - Wysyczał, wyraźnie zdenerwowany.<br>
- Mogłabym spytać o to samo. - Odpowiedziałam. <br>
- Pisałem, że muszę załatwić parę spraw na mieście. - Przeczesał włosy dłonią. - Jednak nie raczyłaś na to odpowiedzieć. Nie wysiliłaś się nawet na to, by odebrać, ale jak widać miałaś ważniejsze sprawy na głowie. - Spojrzał wymownie na pusty już kieliszek po kolejnym drinku.<br>
- Jak widać. - Wysyczałam, podświadomie wyobrażając Go sobie w towarzystwie Nelly. <br>
- Jedziemy do domu. - Powiedział stanowczo i chwycił moją dłoń. <br>
- Zostaw mnie. - Wyszarpałam ją z Jego objęć. <br>
- To nie jest miejsce dla ciebie. <br>
- Dla ciebie również. - Parsknęłam. - Poza tym, od kiedy decydujesz co jest dla mnie najlepsze?!<br>
- Od kiedy zaczęło mi na Tobie zależeć. - Odpowiedział, na co zamilkłam. Chciałam wierzyć w Jego słowa, ale to, co zdążyło się wydarzyć, nie do końca na to pozwalało. <br>
- Ciekawe. - Stwierdziłam obojętnie. <br>
- O co Ci chodzi, Emma? - Widziałam, że traci cierpliwość. - Dlaczego jesteś tutaj sama i pijesz drinki i czemu do cholery nie mogłem się z Tobą skontaktować?!<br>
- Nie tylko ja powinnam Ci się z czegoś tłumaczyć. <br>
- Co masz na myśli? - Zapytał, na co łzy po raz kolejny opuściły moje oczy. - Nie będziemy rozmawiać tutaj. - Pociągnął mnie za ramię, na co ruszyłam za Nim. Gdy wyszliśmy na zewnątrz, poczułam krople deszczu uderzające o moją głowę. Harry objął mnie, a gdy zaczęłam protestować, On tylko zaciśnił swój uścisk i zaprowadził do samochodu. Otworzył drzwi pasażera. <br>
- Wskakuj. - Poinstruował, po czym sam zajął miejsce kierowcy. - Co chcesz mi powiedzieć? <br>
- Jedź. - Kazałam.<br>
- Mów do cholery, Emma! - Uderzył rękoma w kierownicę. <br>
- Jedź Harry. - Powtórzyłam. Szczerze mówiąc nie wiedziałam jak mam zacząć. Nie chciałam poznać prawdy. Za dużo dla mnie znaczył, a wiedziałam, że Jego wyznanie może wszystko zniszczyć. Jednocześnie to było jedynym rozwiązaniem. Musiałam Go zapytać wprost, co łączy Go z Nelly.<br>
- Jak wolisz. - Harry ruszył z piskiem opon i zanim się zorientowałam, z ogromną prędkością ruszyliśmy w kierunku autostrady.<br>
Ten wieczór wcale nie należał do najprostszych.<br><br></p>
<p dir=ltr>_______<br><br><br></p>
<p dir=ltr>CZYTAM = KOMENTUJĘ :)</p>
<p dir=ltr>Przypominam o hashtagu #blinkff :)</p>
<p dir=ltr>Jeśli pod tym rozdziałem pojawi się spora ilość komentarzy, obiecuję, że następny pojawi się wcześniej. Wszystko zależy od Was :) </p>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/14147351073548119360noreply@blogger.com44tag:blogger.com,1999:blog-4653941825999488453.post-49912560043597308582014-07-03T13:16:00.001+02:002014-07-03T13:16:17.267+02:00Rozdział 44<p dir=ltr>Soundtrack<br>
Arctic Monkeys - ,,One For the Road"</p>
<p dir=ltr>_______<br></p>
<p dir=ltr>Steve patrzył na mnie w skupieniu. Jego duże, piwne oczy wpatrywały się w moje usta, przez które chwilę temu wypadły te cztery słowa. Nie odzywał się. Zacisnął obie dłonie w pięści i spuścił na nie wzrok. Serce kołotało mi niemiłosiernie szybko. Czułam jakby za chwilę miało wypaść z piersi i uderzyć o stół, rozbijając się na małe kawałki. Ręce zaczęły się pocić, a każda sekunda zdawała się dłużyć w nieskończoność. Modlilam się w duchu o to, by się odezwał, zrobił cokolwiek. Bezsilność, która opanowała moje ciało nie pozwoliła na przerwanie ciszy. W końcu po jakimś czasie usta Steve'a się uchyliły. <br>
- Słucham? - Zapytał ochrypłym głosem. Doskonale wiedziałam, że usłyszał to, co miałam mu do powiedzenia, ale chciał się upewnić. <br>
- Słyszałeś. - Wyszeptałam, spuszczając wzrok.<br>
- Żartujesz? - Parsknął. - Bo jeśli tak, to jest to kurewsko najmniej śmieszny dowcip jaki słyszałem.<br>
- Nie...- Pojedyncza łza spłynęła wzdłuż policzka. - Nie żartowałam, Steve.- Odważyłam się spojrzeć mu w oczy, czego chwilę później pożałowałam. Źrenice chłopaka rozszerzyły się bardziej niż po spożyciu jakiegokolwiek narkotyku. Zaczął głębiej oddychać, a jego klatka piersiowa unosiła się w górę i opadała w dół w niemiłosiernie szybkim tempie. <br>
- Kim on jest? - Prawie wykrzyczał. Moje serce stanęło na ułamek sekundy, by chwilę później ponownie być gotowym do ucieczki i opuszczenia mojego ciała. Pomyślałam o Harrym i o tym, co może się stać, gdy Steve się o nim dowie. <br>
- Kto? - Zapytałam, udając zaskoczenie. <br>
- Dla kogo chcesz mnie zostawić?! - Wstał z krzesła i odsunął je z impetem na co się przewróciło, powodując głośny huk. Lekko się wzdrygnęłam. <br>
- Dla nikogo. - Skłamałam. - Nie o to chodzi...- Bałam się, że wyczuje kłamstwo. <br>
- Kim on jest? - Wysapał. - Dillerem? - Spojrzał na mnie spode łba. <br>
- Słucham?! - Odważyłam się krzyknąć. <br>
- Daje ci lepszy towar? - Parsknął. <br>
- Niczego mi nie daje. - Oburzyło mnie to, że pierwsza jego myśl dotyczyła prochów. <br>
- Więc jednak ktoś jest? - Złapał mnie na tym, że prawie się przyznałam. <br>
- Nie ma nikogo, Steve. - Schowałam twarz w dłonie, a chłopak zaczął nerwowo krążyć po pokoju.<br>
- Więc dlatego taka byłaś? - Zapytał po chwili. Nie odpowiedziałam. Poczułam jak moje ręce robią się mokre od spływających łez. - Dlatego zaczęłaś mnie odtrącać i unikać? - Zaskoczył mnie jego spokój. Starał się po prostu uzyskać kilku informacji, których nie mogłam mu udzielić. - Jesteś wszystkim, co mam. - Parsknął. - Przepraszam. Wszystkim, co miałem. - Uderzył dłonią o regał z książkami, na co ten przewrócił się, a wszystkie powieści znalazły się na podłodze. Automatycznie wstałam i chcąc pozbierać rzeczy, schyliłam się. - Kurwa, nie żartuj sobie...- Spojrzał na mnie z politowaniem.<br>
- Steve...- Chciałam do niego podejść, ale zdawał się nie zwracać na to uwagi. Oparł się o parapet i odpalił papierosa. Szary dym opuścił jego usta.<br>
- Co? - Wysapał. - Chyba nie masz mi już nic więcej do powiedzenia. - Miał rację. Nie byłam nawet w stanie wykrztusić z siebie słowa. - Idź do tego swojego sponsora i zarabiaj na dragi. - Parsknął. Nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam. <br>
- Słucham?! - Krzyknęłam mu prosto w twarz. - Za kogo mnie uważasz? <br>
- Znudził ci się towar ode mnie? <br>
- Nie obrażaj mnie. - Powiedziałam, starając się opanować. <br>
- Widocznie na to zasłużyłaś. - Odwrócił wzrok i wypuścił chmurę dymu. Poczułam się tak, jakby ktoś mnie uderzył. Wiedziałam, że Steve nie byłby do tego zdolny, ale jego słowa zadawały mi mentalne ciosy. - Nigdy bym się po tobie tego nie spodziewał. - Dokończył.<br>
- Ja po tobie również. - Odsunęłam się i chciałam odejść, gdy złapał mnie za nadgarstek i mocno pociągnął do siebie. Jego siła sprawiła, że znalazłam się niewyobrażalnie blisko, a nasze twarze prawie się ze sobą stykały. Chwilę później poczułam usta chłopaka, dotykające moich. Chcąc się wyrwać z jego objęć, poczułam smak tytoniu. Steve jednak nie zwrócił uwagi na mój sprzeciw. Przejechał językiem po moich wargach.<br>
- Smakujesz najlepiej na świecie. - Wymruczał. - Szkoda, że nie tylko ja mogę się o tym przekonać. - Spojrzałam na niego. Widziałam złość w jego oczach. W niczym nie odbiegała od mojej. <br>
- Zostaw mnie. - Wysapałam. - Muszę iść. - Odwróciłam się i ruszyłam w stronę drzwi. Gdy naciskałam na klamkę, usłyszałam głos Steve'a.<br>
- Zabiję go jeśli Cię skrzywdzi. - Nie wiedział o kim mówi. Domyślił się, że kogoś mam, ale nie podejrzewał Harry'ego. Miał mnie za dziwkę sprzedającą się za narkotyki. To, co powiedział uderzyło we mnie. Jednak nie było to tak przerażające jak słowa, które wypowiedział przed chwilą. Myśl, że moze skrzywdzić Harry'ego nie dawała mi spokoju, a po jego słowach dodatkowo przybrała na sile. Nie skomentowałam tego. Opuściłam mieszkanie i zamknęłam za sobą drzwi. Gdy znalazłam się na dworze, chłód uderzył w poliki, które zalał strumień łez. Emocje towarzyszące mi tamtego dnia w końcu znalazły ucieczkę. Cała się trzęsłam. Zgarnęłam rozczochrane włosy z twarzy i spojrzałam na ekran komórki. Dwa nieodebrane połączenia od Harry'ego. Chciałam do niego oddzwonić, ale wizyta w jego domu okazała się być właściwsza. Potrzebowałam poczuć Jego ciepło. Wtulić się w umięśniony tors i usłyszeć bicie serca. Dowiedzieć się, że wszystko będzie dobrze. Chciałam, żeby otarł moje łzy.<br>
Podeszłam na przystanek i zobaczyłam jak czerwony autobus zatrzymuje się tuż obok mnie. Weszłam do środka i ruszyłam w kierunku mieszkania Harry'ego. Wyjęłam niewielkie lusterko z torebki i zobaczyłam swoje odbicie. Makijaż rozmazał się, tworząc czarne smugi na mojej twarzy. Na tyle ile mogłam, starłam ślady maskary z policzków i widząc przystanek, który był moim celem, wstałam. Wyszłam z autobusu i udałam się w stronę domu Stylesa. Gdy zapukałam do drzwi, nie mogłam się doczekać aż ujrzę chłopaka z burzą loków na głowie, któremu opowiem o wszystkim, co mnie spotkało. Jednak zamiast niego, otworzyła mi szczupła blondynka średniego wzrostu. Spojrzałam na nią zaskoczona. Ona również zdawała się być zdziwiona moją wizytą. <br>
- Hej. - Zaczęłam niepewnie. - Ja do Harry'ego. Jest w domu? - Zapytałam, choć oczywistym było to, że raczej nie wpuszczał obcych pod swoją nieobecność. W głębi duszy miałam nadzieję, że dziewczyna była kimś obcym.<br>
- Bierze prysznic. - Uśmiechnęła się lekko i spojrzała w stronę łazienki. Fala gorącą oblała moje ciało i w tamtej chwili zwróciłam uwagę na to, że dziewczyna stoi przede mną w samym t-shircie, sięgającym połowy jej ud. Nie wiem, czy pod spodem miała szorty, czy  bieliznę. Szczere mówiąc, niewiele mnie to obchodziło. Usłyszałam już i tak za wiele. Jednak po chwili moich uszu dobiegł głos Harry'ego. <br>
- Z kim rozmawiasz, Nelly?! - Uwielbiana przeze mnie chrypa dochodzila z łazienki. Ostatnie słowo kołotało w mojej głowie. NELLY. Tatuaż chłopaka i imię dziewczyny stojącej przede mną. Nigdy nie chciał o niej mówić, a teraz stała przede mną. Pokręciłam lekko głową, jakby nie chcąc przyjąć nic z tego do wiadomości, po czym poczułam jak moje nogi same garną się do wyjścia. Biegem opuściłam wieżowiec, a serce próbowało opuścić moją pierś po raz kolejny tego dnia.<br><br></p>
<p dir=ltr>_______<br><br></p>
<p dir=ltr>CZYTAM = KOMENTUJĘ :)</p>
<p dir=ltr>Przypominam o hashtagu #blinkff, pod którym możecie podzielić się spostrzeżeniami na temat BLINK :)</p>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/14147351073548119360noreply@blogger.com31tag:blogger.com,1999:blog-4653941825999488453.post-80611424413299789822014-06-27T15:09:00.001+02:002014-06-27T15:09:26.964+02:00Rozdział 43<p dir=ltr>Soundtrack<br>
Arctic Monkeys - ,,One For The Road"</p>
<p dir=ltr>_______<br></p>
<p dir=ltr><i>Perspektywa </i><i>Steve'a:</i></p>
<p dir=ltr>- Wszystko w porządku? - Zapytałem, patrząc w jej zaszklone oczy. Nic tak nie działało na mnie jak jej łzy. Przysięgam, że byłbym w stanie zabić każdego, kto je wywołał. Emma pokiwała niepewnie głową i weszła do środka. Zdjęła swój długi płaszcz i zawiesiła go na wieszaku. Udała się w stronę salonu i usiadła na krześle. - Pewnie zastanawiasz się po co wyjąłem te świeczki...- Popatrzyłem nerwowo na stół. - Nie chcę żebyś poczuła się jak na cmentarzu. - Zaśmiałem się. - Może je zgaszę?<br>
- Nie, jest w porządku. Naprawdę. - Odpowiedziała i zdobyła się na uśmiech. <br>
- Zrobiłem sałatkę grecką. Twoja ulubiona. - Powiedziałem i udałem się do kuchni po miskę. Gdy wróciłem, zobaczyłem jak Emma nerwowo wstukuje coś w klawiaturę telefonu. - Sałata może smakować na nieświeżą, ale w tym chujowym warzywniaku nie było niczego lepszego...<br>
- Spokojnie, Steve - kolejny uśmiech. Może nie było tak źle? <br>
- Emma - zacząłem. - Nie wiem, co dzieje się od jakiegoś czasu, ale kurwa, dlaczego nie jest tak jak dawniej? - Wyrzuciłem z siebie wszystko o czym myślałem przez ostatni czas.<br>
- Słucham? - Zapytała, jakby nie rozumiejąc tego, co mówię. <br>
- Coś się dzieje? - W tym samym momencie pomyślałem o tym, że może stało się coś złego. - Ktoś Cię skrzywdził?! - Krzyknąłem, podnosząc się z krzesła. <br>
- Nie, wszystko w porządku. - Odpowiedziała.<br>
- Dlaczego nie spotykamy się tak często jak kiedyś?<br>
- Mam dużo nauki. - Wyszeptała. Zaśmiałem się głośno. <br>
- Nie pieprz głupot, Smith. - Popatrzyła na mnie zaskoczona. - Pytam serio. <br>
- Steve, to nie jest łatwe. - Wzięła łyżkę i zaczęła grzebać nią w sałatce. <br>
- Co masz na myśli? <br>
- Możesz przynieść talerze?<br>
- Możesz dokończyć? - Pomału traciłem cierpliwość. <br>
- Jestem głodna. - Oznajmiła chłodno. <br>
- A ja niecierpliwy.<br>
- Sama po nie pójdę. - Wstała i ruszyła w stronę kuchni. Popatrzyłem na jej idealną sylwetkę, podkreśloną obcisłymi rurkami i czarnym golfem. Złapałem ją za rękę i przycisnąłem do siebie. Nie pragnąłem niczego tak jak tego, by poczuć jej ciepło. Może czasem byłem zimnym sukinsynem, ale Emma sprawiała, że budziły się we mnie bardziej ludzkie uczucia. Dziewczyna objęła mnie lekko, a z jej oczu wypłynęły łzy. Co jest, do cholery? <br>
- Smith, co się dzieje? - Odchyliłem jej twarz.<br>
- Nic, Steve. Mam problem ze spojówkami. Oczy czasami łzawią. - Wytarła twarz rękawem i odsunęła się ode mnie. - Pójdę po talerze.</p>
<p dir=ltr><i>Perspektywa Emmy:</i></p>
<p dir=ltr>Stałam w kuchni pochylona nad zlewem. Pojedyncze łzy opuszczały moje oczy. Nic nie mogłam poradzić na to, że świadomość, iż zaraz powiem Steve'owi, że z nami koniec, tak na mnie działała. Niezaprzeczalnym było to, że Harry był dla mnie wszystkim, jednak Steve pozostawał nadal kimś bliskim. Dobrym kumplem, przyjacielem. Nie chciałam wywoływać w nim gniewu, ponieważ widziałam czym może się to skończyć. Pomyślałam o Styles'ie. Spędziłam z Nim ranek i to On był ze mną, gdy odebrałam telefon od Steve'a. Wtedy poczułam, że czas to skończyć. Nie mogłam dłużej żyć kłamstwie i udawać szczęśliwej u boku mojego dotychczasowego chłopaka. Harry rownież zasługiwał na to, bym była tylko i wyłącznie z Nim. Przyjście tutaj było jedyną racjonalną decyzją, jaką mogłam podjąć. Zdecydowałam się na powrót do pokoju. Niepewnym krokiem podeszłam do stołu i rozłożyłam talerze. <br>
- Napijesz się czegoś? - Steve otworzył barek pełen rożnego rodzaju alkoholi.<br>
- Tak. - Odpowiedziałam bez wahania. Liczyłam na to, że napój pełen procentów pomoże mi w szybszym wyznaniu prawdy.<br>
- Wino, czy szampan? - Chłopak chyba na siłę próbował być subtelny i romantyczny.<br>
- Whisky. - Spojrzałam na niego pewnie. <br>
- Moja dziewczyna. - Zaśmiał się, a na jego słowa żołądek podszedł mi do gardła. Nie chciałam poznawać jego reakcji na to, co miałam zamiar powiedzieć. Steve nalał do szklanek nieco alkoholu i usiadł naprzeciwko. - Smacznego. - Podał mi sztućce i serwetkę.<br>
- Dzięki. - Odpowiedziałam i jednym ruchem dłoni przysunęłam szklankę do ust i w szybkim tempie opróżniłam jej zawartość. Głośny śmiech wypełnił pomieszczenie. <br>
- Emma, na pewno wszystko w porządku?! - Mężczyzna siedzący naprzeciwko zanosił się od swojego chichotu.<br>
- Zaschło mi w gardle. - Uśmiechnęłam się lekko i nałożyłam na talerz trochę sałatki. <br>
- Mam nadzieję, że się nie otrujemy, no ale nie takie rzeczy się jadło...- Chłopak znacząco poruszył brwiami. <br>
- Smaczne. - Skomentowałam.<br>
- Dzisiaj w ,,Green'ie" ma być dobra impreza. - Zaczął. - Jednak zgaduję, że nie masz ochoty? <br>
- Bingo. <br>
- W sumie możemy zabawić się tutaj. - Na słowa Steve'a zakrztusiłam się sałatką, tym samym zanosząc się od kaszlu. - Aż tak cię to ucieszyło? - Zaśmiał się, klepiąc mnie po plecach. <br>
- Już w porządku. - Podniosłam dłoń na znak, że może przestać.<br>
- Zostaniesz dzisiaj? <br>
- Nie wiem, zobaczymy. - Uśmiechnęłam się niepewnie, doskonale wiedząc, że nie spędzę nocy u Steve'a. <br>
- Mam nadzieję, że się zdecydujesz. - Nie odpowiedziałam. Wzięłam kolejny widelec sałaty i jedząc, zastanawiałam się, który moment wybrać. Lepiej zacząć od początku? Owijać wszystko w bawełnę, czy powiedzieć wprost? Od razu uciec, czy zostać i go uspokoić? Nalałam do szklanki whisky i wypiłam ją ciurkiem. Steve zaśmiał się i odchrzaknął.<br>
- Ja również poproszę. - Napełniłam jego szklankę alkoholem. - Emma, o czym chciałaś mi powiedzieć? <br>
- Steve...- Wyszeptałam. <br>
- Mów. - Popędził mnie. - Zniosę wszystko. Nawet jeśli jesteś w ciąży, to myślę, że to uniosę. - Zaniemowiłam na jego słowa. Wszystko wirowało w mojej głowie, a potrzeba wyznania prawdy była tak silna jak ta, by nie krzywdzić chłopaka siedzącego naprzeciwko. <br>
- Z nami koniec, Steve. - Wydusiłam z siebie cztery słowa, które leżały na moim sercu od dłuższego czasu. Wypadły ze mnie niczym małe ziarna piasku przesypywane przez sitko. Spojrzałam na chłopaka. Nie wiem, co wyrażało jego spojrzenie, ale byłam pewna, że jednak nie był w stanie unieść wszystkiego.<br><br></p>
<p dir=ltr>_______<br><br><br></p>
<p dir=ltr>Rozdział dedykuję wszystkim osobom, które zostawiły komentarz pod ostatnim. Było mi niesamowicie miło czytać o tym, ile znaczy dla Was BLINK. Naprawdę cieszę się, że tak bardzo chcecie poznać tę historię i jestem szczęśliwa, że tworzę coś, co przyciąga takich czytelników. Ily! ♡</p>
<p dir=ltr>Btw, życzę wszystkim udanych wakacji! :)</p>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/14147351073548119360noreply@blogger.com27tag:blogger.com,1999:blog-4653941825999488453.post-39973103899055074292014-06-21T21:56:00.001+02:002014-06-21T21:56:07.554+02:00Rozdział 42<p dir=ltr>Soundtrack<br>
Arctic Monkeys - ,,Mardy Bum"<br></p>
<p dir=ltr>________<br><br></p>
<p dir=ltr><i>Perspektywa </i><i>Steve'a:</i></p>
<p dir=ltr>Głośny dźwięk budzika sprawił, że moje ciężkie powieki zdołały się unieść. Rozglądnąłem się wokół i ujrzałem kilka pustych butelek stojących obok łóżka. Pokręciłem głową i opuściłem ją na poduszkę. Kac w moim przypadku nie powinien być już tak mocny, biorąc pod uwagę to, że człowiek z czasem przyzwyczaja się do pewnych rzeczy. Jednak to cholerstwo dawało się we znaki za każdym razem tak samo. Gdy w końcu zdecydowałem się na opuszczenie łóżka i pójście do kuchni po szklankę wody, o której marzyłem, podniosłem ze stołu telefon. Trzy nieodebrane połączenia. Dwa od Roba, jedno od Ed'a. Zadzwoniłem do kumpla i już po dwóch sygnałach usłyszałem jego głos.<br>
- Słucham.<br>
- Dzwoniłeś. - Oznajmiłem, napełniając szklankę bezbarwnym płynem. Wyjątkowo bezprocentowym.<br>
- Co ty odpierdalasz? - Ed prawie wykrzyczał, na co na moje czoło wstąpiła wyraźna zmarszczka.<br>
- Słucham? - Zapytałem, pomimo tego, że doskonale usłyszałem jego pytanie. <br>
- Wziąłeś wczoraj cały towar i jeśli kurwa teraz powiesz, że już go nie masz to lepiej się nam nie pokazuj!<br>
- Nie ma problemu. - Zaśmiałem się pod nosem, jedną ręką sięgając do kieszeni dżinsowych spodni.<br>
- Mówię poważnie. Sprawdź czy coś jeszcze masz.<br>
- Spokojnie Ed, to tylko głupie dragi. Nie umrzesz bez nich. - Po raz kolejny na moje usta wdarł się cwany uśmieszek, ale kolega nie brzmiał na rozbawionego.<br>
- Nie żartuję. - Parsknął. <br>
- Ja również. - Odpowiedziałem i w tym samym momencie palce mojej prawej  dłoni natknęły się na plastikowy woreczek. Wyjąłem go. Kilka gramów białego proszku znajdowało się w środku.- Chyba jednak jestem skazany na wasze towarzystwo. <br>
- Możesz jaśniej? - Ed wydawał się wyjątkowo mało błyskotliwy, na co odpowiedziałem. <br>
- Nie wziąłem wszystkiego. Jednak będziesz żył. - Na te słowa chłopak lekko parsknął śmiechem, co mnie ucieszyło. Może nie był aż tak mało bystry.<br>
- Masz szczęście. <br>
- Niesamowicie wypełnia mnie ono od środka. Mam wewnętrzną potrzebę wykrzyknięcia tego światu. - Ironizowałem. - Może tak zrobię? Zacznę od komisariatu. <br>
- Nie pierdol głupot, Steve - ostrzegł Ed.<br>
- Spokojnie. - Dopiłem resztę wody. - Jeśli tak bardzo zależy Ci na tym gównie to wpadnij po to jak najszybciej, bo mam dzisiaj lepsze plany od słuchania twojego pieprzenia.<br>
- Wbijasz do ,,Green'a"? - Chłopak wypowiedział nazwę knajpy ciszej, jakby wstydził się tego, że odwiedza jedną z największych melin w dzielnicy. Co za hipokryzja. <br>
- Nie. - Odpowiedziałem. - To zbyt wykwintne miejsce do spędzenia dzisiejszego dnia. Takie luksusy zostawiam na niedziele. <br>
- Nie ironizuj. - Skarcił mnie kumpel. - Co robisz?<br>
- Zabieram gdzieś Emmę. - Odpowiedziałem zgodnie z prawdą. <br>
- Niedawno otworzyli nową, chińską knajpę. Może weźmiesz ją tam?<br>
- Nie sądzę. - Automatycznie pokręciłem głową. - Smith nie je surowych ryb i innych tego typ gówien. Może po prostu wpadnie do mnie.<br>
- Oryginalnie. - Zaśmiał się Ed. - Wymyśl lepiej coś do jedzenia. <br>
- Zamówimy  chińszczyznę. - Odpowiedziałem, na co usłyszałem głośny chichot kolegi. - Dobra, kończę. Dzięki za rady na temat spotkania, ale może zacznij je wprowadzać do swojego życia. <br>
- Na razie. - Usłyszałem głośny sygnał, po czym rzuciłem telefon na krzesło i poszedłem do łazienki. <br>
Krople zimnej wody spływały po moim ciele, wędrując wzdłuż linii czarnego tuszu zdobiącego moje ciało. Lubiłem je coraz bardziej i wciąż planowałem nowe. Uczucie, które towarzyszyło mi przy robieniu tatuażu mogło równać się jedynie z otwieraniem pełnego woreczka lub dobrym seksem. Pamietam pierwsze pytanie, które zadała mi Emma. Spytała, czy lepej wydać kasę na nową dziarę, czy biały proszek. Odpowiedziałem, że tatuażu nie jestem w stanie jej zagwarantować, ale działką chętnie się podzielę. Do tej pory nie ozdobiła swojego ciała czarnym tuszem, jednak regularnie karmiła je białym proszkiem. Na myśl o dziewczynie na moją twarz wkradł się uśmiech. Świadomość, że jest jedynym co posiadam, trzymała mnie na tym pieprznym świecie. Postanowiłem spędzić z nią dzień, wieczór i noc. Chciałem ponownie usłyszeć jej piekielnie seksowny głos, zobaczyć powiększające się pod wpływem różnych środków źrenice brunetki i jej minę, gdy zdzieram z niej bawełnianą koszulkę. Na samą myśl o tym, wychodząc z łazienki przyłożyłem telefon komórkowy do ucha.<br>
- Słucham? - Usłyszałem TEN głos. <br>
- Witaj, Mała. - Uśmiechnąłem się na myśl, że z nią rozmawiam. <br>
- Cześć Steve. - Brzmiała na zestresowaną.<br>
- Wszystko w porządku? - Spytałem, a po chwili usłyszałem cichy, męski śmiech w tle. - Gdzie jesteś? - Nie wiem, czy zazdrość, czy troska o nią sprawiła, że musiałem znać odpwiedź. <br>
- Na mieście. - Odpowiedziała automatycznie. <br>
- Sama? <br>
- Tak. A z kim mam być? - Jej cichy głos dobiegł moich uszu, na co skarciłem siebie za napad złości, który mi towarzyszył.<br>
- Powinnaś być ze mną. - Zaśmiałem się lekko, na co nie zareagowała.<br>
- Steve...- Westchnęła głośno. - Chyba musimy się spotkać. <br>
- Naprawdę? Wyobraź sobie, że dzwonię w tej sprawie. <br>
- To świetnie. - Brzmiała na spiętą. Znałem ją za dobrze, by uszło to mojej uwadze. - Bo ja... - Zawahała się na moment. - Chyba muszę ci coś powiedzieć. - Dokończyła na jednym wydechu. <br>
- Kurwa, chyba nie jesteś w ciąży? - Zapytałem niby żartując, jednocześnie modląc się, by to nie okazało się być prawdą. <br>
- Steve, nie żartuj. - Odpowiedziała.<br>
- Przyjdziesz do mnie o osiemnastej?<br>
- Postaram się. Do zobaczenia. - Oznajmiła oschle, po czym się rozłączyła.<br>
Nie wiedziałem o co jej chodzi, jednak wolałem zrzucić to na co miesięczne huśtawki nastroju i potrzebę spożycia kilograma czekolady, w celu poprawy humoru. Postanowiłem sprzątnąć mieszkanie. Wyrzuciłem wszystkie butelki i wyniosłem śmieci. Zmyłem naczynia stojące w zlewie od tygodnia. Gdy wyczerpałem całą swoją energię nagromadzoną w celu ogarnięcia domu, zapaliłem kilka świeczek. Nie wiem, dlaczego to zrobiłem, bo wszystkie romantyczne gesty były dla mnie przereklamowanym gównem. Mimo wszystko zostawiłem je na stole. Biały woreczek, na temat którego rozmawiałem z Robem wrzuciłem do szuflady, zdając sobie sprawę z tego, że nazajutrz może juz nie być taki pełny. Gdy zegar wskazał kilka minut po osiemnastej, usłyszałem głośne pukanie do drzwi. Bez zbędnego ociągania otworzyłem je i ujrzałem drobną postać, której oczekiwałem przez cały dzień. Emma stała przede mną. Jej oczy z niewiadomych przyczyn były lekko zaszklone, a mina wyrażała bliżej nieokreślone emocje. Wiedziałem, że to, co chce mi wyznać ma ogromne znaczenie. <br><br></p>
<p dir=ltr>_______<br><br><br></p>
<p dir=ltr>Zaczynam wątpić w sens pisania tego... Pomóżcie!</p>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/14147351073548119360noreply@blogger.com33tag:blogger.com,1999:blog-4653941825999488453.post-31034832530154239462014-06-11T17:55:00.001+02:002014-06-11T17:55:16.277+02:00Rozdział 41<p dir=ltr>Soundtrack<br>
Boyce Avenue - ,,With Or Without You"<br><br></p>
<p dir=ltr>________<br><br><br></p>
<p dir=ltr>Pojedyncze płatki śniegu opadały na moje długie, ciemne włosy. Potarłam o siebie dłońmi, by móc choć odrobinę się ogrzać. Początek grudnia nie należał do najcieplejszych. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu, trzymając kubek gorącej herbaty i papierosa. Słowa Kimberly wciąż rozbrzmiewały w mojej głowie. Dlaczego chciała powiedzieć o wszystkim Steve'owi? No tak, to jasne. Była zazdrosna o Harry'ego. W końcu zostawił ją ze względu na mnie. Przez chwilę nie wierzyłam w to, co mówi, ale z drugiej strony, co stałoby naprzeciw jej planom? Miałam wrażenie, że było ją stać na wszytko i prawie stuprocentową pewność, że niestety się nie mylę. <br>
Gdy czerwony autobus przyjechał na przystanek, wsiadłam do środka, chcąc skrócić sobie czas poświęcony na dotarcie do mieszkania. Wnętrze wypełnione było tłumem ludzi. Dzieci wracały ze szkoły, ich rodzice z pracy, a starsi ludzie postanowili wyjść z domu i udać się na przejażdżkę po stolicy. Spojrzałam w kierunku siwowłosej kobiety. Była u schyłku swojego życia, dowodem na co były liczne zmarszczki i zgarbiona postawa. Starsza pani stała z boku i trzymając jedną dłonią poręcz znajdującą się w autobusie, drugą pocierała powierzchnię małego zegarka wiszącego na jej szyi. Wyglądała na smutną i pogrążoną w rozmyśleniach. Właściwie nie wiem dlaczego spośród tych wszystkich ludzi, ona szczególnie zwróciła moją uwagę. Gdy zorientowała się, że dłużej na nią spoglądam, podniosła swój wzrok na mnie, a ja zobaczyłam pustkę i zmartwienie w jej oczach. Zaczęłam zastanawiać się, czy mnie również czeka taka samotność. Czy w momentach, w których zdaje nam się, że mamy już tak dużo, zawsze musi się coś psuć? Czy łudząc się, że wszystko idzie po naszej myśli i juz prawie dotknęliśmy swojego własnego nieba, uświadamiamy sobie, że to coś się właśnie kończy? Zaczynamy spadać w dół, zanim jeszcze udało nam się wspiąć na szczyt.<br>
Autobus zatrzymał się na moim przystanku, a ja opuszczając tym samym starszą kobietę, wyszłam z pojazdu. Przeszłam krótką drogę do domu i w końcu mogłam zrzucić z siebie gruby płaszcz. Weszłam do kuchni, która tak jak reszta mieszkania była pusta i wyjęłam czerwony kubek. Odpaliłam papierosa, po czym sprawdziłam, czy nikt nie chciał się ze mną skontaktować. Ekran jednak nie pokazywał żadnego powiadomienia, które mogłoby o tym świadczyć. Pod wpływem impulsu wybrałam numer Harry'ego. Pomimo tego, że byliśmy razem, wciąż czułam się nieswojo kontaktując się z Nim telefonicznie. Wszystkie poprzednie sytuacje, które zmuszały mnie do wybrania Jego numeru nie należały do najprzyjemniejszych. <br>
- Słucham? - Cicha chrypa dobiegła moich uszu, a motyle znajdujące się w żołądku zatrzepotały skrzydłami. <br>
- Hej, Harry. - Westchnęłam. - Masz chwilę? <br>
- Właściwie jestem w drodze na lekcje, ale dla Ciebie mam czas. - Jego głos był zagłuszany przez tłum ludzi, co niezaprzeczalnie świadczyło o tym, że jeszcze był w szkole. <br>
- Rozmawiałam dzisiaj z Kimberly - oznajmiłam na jednym wydechu to, co ciążyło na mnie od kilku godzin. <br>
- Kimberly? - Zapytał, jakby nie mając pojęcia o kim mówię. - Dlaczego rozmawiałyście?<br>
- Ona nas widziała - odpowiedziałam. <br>
- I co w związku z tym? - Nie wiem, czy był aż tak niedomyślny, czy nie dawał po sobie poznać, że nawet Jego to zaskoczyło.<br>
- Chce powiedzieć o wszystkim Steve'owi.<br>
- Wkrótce sam się dowie, Em. - Harry jak zwykle z charakterystycznym dla siebie spokojem zignorował panikę, która mi towarzyszyła. - Muszę kończyć, trzymaj się, Piękna - zakończył naszą rozmowę, po czym usłyszałam długi dźwięk. <br>
Westchnęłam szczerze zrezygnowana.<br>
Nie wiem dlaczego Harry nie przejmował się tym tak jak ja. Na każde moje wspomnienie o tym, że Steve się o czymś dowie, zdawał się być niewzruszony. Fajnie było wiedzieć, że był w stanie wykrzyczeć całemu światu jak Mu na mnie zależy, ale jednocześnie martwił mnie Jego swoicki spokój. <br>
Czajnik wydał głośny i irytujący dźwięk, więc zdjęłam go z kuchenki i zalałam kawę wrzącą wodą. <br>
***<br>
Dzwonek do drzwi i głośne pukanie. Otworzyłam oczy, nie wiedząc co właściwie się działo, a dopiero po chwili zorientowałam się, że zasnęłam na jakiś czas. Leniwie podeszłam do drzwi, jednocześnie spinając włosy w niedbałego koka. Osoba, która za wszelką cenę chciała mnie odwiedzić zapukała po raz kolejny, a gdy w końcu uchyliłam drzwi uśmiechnęła się szeroko. Harry. Rozczochrana grzywka opadająca na czoło, dołeczki w polikach i TEN zapach. Mieszanka czekolady i cynamonu. Automatycznie przylgnęłam do niego, a On odwzajemnił mój gest. Przytulił mnie do siebie mocno, po czym wyszeptał do ucha.<br>
- Zabieram Cię gdzieś - popatrzył na mnie i przeczesał moje włosy chłodną dłonią. <br>
- Mogłeś mnie uprzedzić - skarciłam Go i podeszłam do szafy, po czym wyjęłam z niej gruby, beżowy sweter i granatowe rurki. - Teraz musisz chwilkę zaczekać. - Odpowiedziałam, na co Harry rozsiadł się na kuchennym krześle. Popatrzyłam na Niego zaniepokojona. - Może lepiej jeśli...- zaczęłam gestykulować jakby w nadziei, że pewne gesty przekażą wszystko zamiast moich słów. <br>
- Będę czekał w aucie. - Harry jakby czytając mi w myślach nieco niezadowolony opuścił mieszkanie.<br>
Ubrałam przygotowane ciuchy, poprawiłam makijaż, po czym szybkim krokiem poszłam do samochodu Bruneta.<br>
- Dokąd jedziemy? - Zapytałam podgłaśniając radio.<br>
- Zobaczysz - Harry zmienił stację radiową, a do naszych uszu dobiegł początek melodii utworu ,,Radioactive". Byłam pewna, że nie tylko we mnie ten kawałek wywołuje takie emocje. Towarzyszył nam podczas pierwszego pocałunku, mającego miejsce na dachu. Nie byłabym w stanie zapomnieć tej chwili. To wtedy między mną a Harrym zaczęło dziać się coś konkretnego. Przekroczyliśmy granicę, która z czasem całkiem zniknęła. Popatrzyłam na Chłopaka, który oderwał wzrok od drogi, skupiając go na mnie.<br>
- Niezły utwór, co? - Zaśmiał się lekko, jednak ja nie odpowiedziałam. Wsłuchiwałam się nadal w rytm muzyki, przy której przeżywałam najpiękniejsze chwile w swoim życiu. <br>
Harry zaparkował pod dużą, chińską restauracją. Otworzył mi drzwi od strony pasażera, po czym oboje ruszyliśmy w kierunku budynku. <br>
Wnętrze restauracji wypełniało sporo klientów. Większość z nich zajmowała miejsca przy stolikach, część przy ladzie zapełnionej talerzami pełnymi sushi. Ściany knajpy pomalowane były na żółto, a liczne napisy, których nie rozumiałam oraz papierowe lampiony tworzyły ciekawy klimat.<br>
- Chodźmy tutaj, Madame - Harry złapał moją dłoń, po czym znaleźliśmy się przy jednym z niewielkich stolików. <br>
- Całkiem przytulnie - stwierdziłam, rozglądając się wokół. - Masz u mnie dodatkowy punkt, Styles - zaśmiałam się. - Ile już ich mam? - Chłopak otworzył kartę, uważnie lustrując ją wzrokiem. <br>
- Teraz zebrał się już cały jeden - na moje słowa zmarszczył brwi, po czym kopnął pod stołem lekko moją nogę.<br>
- Styles! - Krzyknęłam, jednak w momencie, gdy kilka par oczu odwróciło się w naszą stronę, postanowiłam ściszyć ton swojego głosu. <br>
- Emma, nie rób wstydu - Harry zaśmiał się lekko, na co zareagowałam tym samym.<br>
- Co zamawiasz? - Zapytałam, zastanawiając się na tym, co ja zdecyduje się wybrać.<br>
- Sushi, a Ty? <br>
- Nigdy nie jadłam, ale zaryzykuję. - Odłożyłam kartę na bok.<br>
- Emma, nie szalej za bardzo! - Harry jak zwykle zdecydował się na kąśliwą uwagę, na co przewróciłam oczami.<br>
Gdy podszedł do nas kelner, Brunet złożył zamówienie.<br>
- Znasz jakieś zwroty po chińsku? - Zapytałam z ciekawości, szczerze nie licząc na twierdzącą odpowiedź. <br>
- Jasne - Chłopak pokiwał głową. <br>
- Powiedz coś. - Na moje słowa Harry rozglądnął się wokół, po czym wykrzyczał coś w niezrozumiałym dla mnie języku na tyle głośno, że prawie wszystkie pary oczu powędrowały w naszą stronę. <br>
- Nie musiałeś się tak drzeć - skarciłam Go wzrokiem, powstrzymując śmiech. <br>
- Właśnie krzyknąłem, że Cię kocham. Chcę żeby wiedzieli. - Chłopak dotknął mojej dłoni i delikatnie się uśmiechnął. Ogromne motyle w moim brzuchu były gotowe do lotu. Nie wiedziałam co odpowiedzieć na Jego słowa. Gdy już chciałam coś z siebie wykrztusić, zobaczyłam jednego z kelnerów idących w naszą stronę. Nie trzymał żadnego z zamówionych przez nas dań, co zaczęło mnie zastanawiać. Na szczęście większość z nich posługiwała się językiem angielskim, co znacznie ułatwiało komunikację. <br>
- Witam - przywitał się z nami.<br>
- Dzień dobry - odpowiedziałam, a kelner zwrócił się do Harry'ego. <br>
- Niestety nie mamy dzisiaj zapiekanych kaczek. - Chłopak z burzą loków na głowie spojrzał na Niego z nieodgadnionym wyrazem twarzy.<br>
- Słucham? - Zapytał. - Wcale nie chcę kaczki.<br>
- Przepraszam... - Kelner wyglądał na zmieszanego. - Wykrzyczał pan swoje zamówienie na tyle głośno, że nie dało się na to nie zwrócić uwagi. - Dodał, a ja po chwili zrozumiałam co tak naprawdę wykrzyczał Styles. Popatrzyłam na Niego karcącym wyrokiem, na co głębokie dołeczki zajęły Jego twarz.<br><br></p>
<p dir=ltr>_______<br><br><br></p>
<p dir=ltr>Witajcie! <br>
Tak, wiem, musieliście trochę czekać na nowy rozdział, do czego w przypadku BLINK chyba nie byliście przyzwyczajeni ;)<br>
Nie chcę żebyście myśleli, że rezygnuję z pisania tej historii. Nic z tych rzeczy! Po prostu przez ostatni czas mam mały problem z weną, a nie chcę pisać niczego na siłę tylko po to, by dodać coś na bloga. W każdym razie chcę żeby było jasne, nie mam zamiaru zostawiać Harry'ego i Emmy. Zbyt duża część ich historii czeka na odkrycie ;)</p>
<p dir=ltr>Proszę odezwijcie się w komantarzach i dajcie znać, że jeszcze tu jesteście i czekacie na kolejne rozdziały! :)xx</p>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/14147351073548119360noreply@blogger.com19tag:blogger.com,1999:blog-4653941825999488453.post-11355937425903177992014-05-28T19:08:00.001+02:002014-05-28T19:37:55.300+02:00Rozdział 40<p dir=ltr>Soundtrack<br>
Boyce Avenue - ,,Teenage Dream" <br><br></p>
<p dir=ltr>_______<br><br><br></p>
<p dir=ltr>- Naprawdę musisz iść? - Harry odwrócił głowę w moją stronę zanim zdążyłam otworzyć drzwi samochodu.<br>
- Niestety - westchnęłam zrezygnowana.<br>
- Widzimy się jutro? - Zapytał, spoglądając to w moje oczy, to w stronę ust.<br>
- Tak. - Uśmiechnęłam się, szybko odwzajemniając pocałunek, którym mnie obdarował.<br>
- Dobranoc. - Wyszeptał. - Uważaj na siebie.<br>
- Zawsze jestem ostrożna. - Odpowiedziałam, na co Harry głośno się zaśmiał. Klepnęłam Go ostrzegawczo w ramię, po czym opuściłam pojazd.<br>
Przekręciłam klucz w zamku drzwi frontowych i weszłam do mieszkania. Cieszyłam się, że było puste. Nie miałam najmniejszej ochoty słuchać niesamowicie interesujących historii opowiadanych przez Rob'a lub co gorsza, udawać ukochanej dziewczyny Steve'a. W głębi duszy chciałam to jak najszybciej skończyć. Z jednej strony miałam już zapewnienie, że Harry'emu na mnie zależy. Mogłam po prostu wyznać Steve'owi, że to koniec i nie kryjąc się przed nikim, zacząć spokojne życie u boku bruneta. Jednak z drugiej, obawiałam się reakcji mojego dotychczasowego chłopaka. Dobrze go znałam i byłam przekonana, że mnie nie skrzydzi. Niestety nie o moje bezpieczeństwo chodziło. Bałam się o Harry'ego. Wiem, że nie należał do najsłabszych. Wręcz przeciwnie. Czasem odnosiłam wrażenie, że jednym uderzenem ochroniłby mnie przed złem tego świata. W przenośni i dosłownie. Świadczyły o tym między innymi mięśnie bez problemu widoczne na ramionach, torsie i brzuchu chłopaka. Jednak mimo wszystko nadal powstrzymywałam się przed ujawnieniem prawdy.<br>
Moje przemyślenia przerwało głośne pukanie do drzwi. Byłam pewna, że Rob nie wziął kluczy. Przewróciłam oczami i nacisnęłam na klamkę. <br>
- Zapomniałaś o czymś. - Przede mną stał wysoki chłopak, którego kręcone włosy opadały na czoło. Uśmiechnął się do mnie, trzymając w dłoni czerwoną pomadkę, która z pewnością wypadła mi z torebki, gdy wracaliśmy do domu.<br>
- Harry, co Ty tutaj robisz? - Zapytałam, z jednej strony zaskoczona i spanikowana świadomością, że za chwilę w mieszkaniu może pojawić się mój kuzyn. Jednak z drugiej, nie mogłam być bardziej szczęśliwa na widok chłopaka. Mojego Chłopaka. <br>
- Wolę Cię z czerwonymi ustami. - Odpowiedział, lekko przygryzając wargę i wkładając kosmyk moich włosów za ucho. <br>
Zbliżył  się, a ja oplotłam Jego twarz dłońmi. Pocałunki, które składał na moich wargach, szyi i wzdłuż linii obojczyków nie były porównywalne z żadnym innym uczuciem. Nie miały godnej siebie konkurencji.<br>
- Naprawdę wolałaś żebym nie przychodził? - Zapytał po chwili, patrząc mi w oczy.<br>
- Już teraz zostań...- Zaśmiałam się i przejechałam palcami po Jego głowie, plącząc jeszcze bardziej zmierzwione włosy bruneta.<br>
Po chwili sygnał dochodzący z mojego telefonu nam przerwał. Niechętnie sięgnęłam do kieszeni spodni i przyłożyłam komórkę do ucha.<br>
- Słucham? <br>
- Jesteś w domu? - Głos Rob'a rozbrzmiał w sluchawce. <br>
- Tak. - Momentalnie stanęłam na równe nogi i przeczesałam włosy dłonią, pełna niepokoju. - Dlaczego pytasz?<br>
- Zapomniałem kluczy, a właśnie wchodzę do klatki. - Na jego słowa rozłączyłam się i spojrzałam wymownie na Harry'ego. <br>
- Musisz iść. - Powiedziałam stanowczo. - Rob zaraz tu będzie. <br>
Chłopak spojrzał na mnie, ale wbrew pozorom wcale nie miał zamiaru opuszczać mieszkania. Stał nieruchomo i wpatrywał się we mnie.<br>
- Słyszałeś? - Wysyczałam przez zęby. <br>
- Owszem. - Ponownie założył kosmyk moich włosów za ucho. - Jednak chyba kiedyś w końcu będziemy musieli się poznać, hm? - Zapytał ze swoickim spokojem, jakby była to najbardziej oczywista rzecz pod słońcem. <br>
- Niekoniecznie teraz - odpowiedziałam zdenerwowana, gdy drzwi frontowe się uchyliły i pojawił się w nich kuzyn. <br>
- Hej - spojrzał to na mnie, to na chłopaka stojącego obok. Czułam się tak, jakby przyłapał nas co najmniej na pocałunku. W głębi ducha cieszyłam się, że przyszedł sam.<br>
- Harry, jeszcze raz dziękuję za te notatki. Oddam Ci jutro na historii - powiedziałam pierwsze, co przyszło mi na myśl. Brunet spojrzał na mnie szczerze rozbawiony. - Szkoda, że już musisz iść. <br>
- Właściwie mam jeszcze trochę czasu -  rzucił okiem na zegarek znajdujący się na Jego nadgarstku. Spiorunowałam Go wzrokiem. <br>
- Wcześniej mówiłeś coś innego. - Skłamałam. - Naprawdę rozumiem, że musisz odwiedzić swoją babcię, a obawiam się, że czas odwiedzin w szpitalu niedługo się kończy. - Widząc wyraz twarzy Harry'ego przybiłam sobie mentalnego policzka. Kilka sekund dzieliło Go od wybuchnięcia dzikim śmiechem. Naprawdę nie wiedziałam dlaczego postanowił zostać.<br>
- Zrobię to jutro. - Odpowiedział. W co On do cholery pogrywał?<br>
Rob patrzył uważnie to na mnie, to na bruneta, po czym podał mu dłoń. <br>
- Jestem Rob.<br>
- Harry - chłopak mocno odwzajemnił uścisk, po czym spojrzał na mnie.<br>
- Jestem zmęczona, a Twoja babcia spragniona odwiedzin. Jeśli teraz wyjdziesz, pomożesz nam obu. - Z wyrzutem parsknęłam w Jego stronę. <br>
- W takim razie z wielką przyjemnością spełnię Twoją prośbę - zaśmiał się lekko, po czym uchylił swoje malinowe usta i wyszeptał nieco ciszej. - Każdą zachciankę. <br>
Na szczęście Rob postanowił udać się do kuchni, nie będąc tym samym świadkiem tego, jak Harry przejeżdża dłonią po linii mojej talii i opuszcza mieszkanie. <br>
Po chwili poszłam do swojego pokoju. Zapaliłam papierosa i włączyłam muzykę. Chłopak, który uwiódł mnie już jakiś czas temu nie opuszczał moich myśli. Każdy Jego gest, spojrzenie i słowo sprawiały, że mój żołądek się kurczył i wywracał na drugą stronę. Motyle chciały opuścić brzuch, a ja jak najszybciej wpić się w Jego usta. Pomimo tego, że zostając dłużej w moim mieszkaniu, tym samym narażając nas na przyłapanie przez Steve'a zachował się nieodpowiedzialnie, nie byłam na Niego zła. Nie po tym, co wyznał mi tamtego dnia. Byłam dla Niego ważna i nie pozostawałam dłużna w odwzajemnianiu Jego uczuć. <br>
***<br>
- Śpisz? - Ed wymachiwał butelką wody przed moimi oczami. Odgarnęłam włosy opadające na czoło i rozejrzałam się wokół. Na stołówce zgromadziło się coraz więcej uczniów. Kolejki się powiekszały, a zapach gotowanych ziemniaków rozprzestrzenił w całym pomieszczeniu. <br>
- Nie. Po prostu się zamyśliłam. - Odpowiedziałam i w tam samym momencie zauważyłam bruneta stojącego przy wejściu do stołówki. Harry uśmiechnął się do mnie i kiwnął głową w stronę wyjścia ze szkoły, dając mi tym samym znak żebym poszła za Nim. Chwilę później wstałam i podniosłam torbę leżącą na ziemi. <br>
- Muszę wyjść do łazienki. - Powiedziałam w stronę Ed'a. W duchu cieszyłam się, że nie siedzieliśmy tam całą ekipą. Chłopak tylko pokiwał głową, wciąż zajęty czytaniem etykiety soku pomarańczowego.<br>
Wychodząc ze szkoły poczułam jak silna dłoń łapie mój nadgarstek, a chłopak przyciąga do siebie. Harry objął mnie w pasie. Znajdowaliśmy się we wnęce budynku, niewidoczni dla reszty uczniów. Nie widziałam nikogo wokół, więc odwzajemniłam pocałunek chłopaka, którym postanowił mnie obdarzyć.<br>
- Dzień dobry - uśmiechnął się delikatnie. <br>
- Po tym, co zrobiłeś wczoraj, nie powinnam się do Ciebie przyznawać. - Przypomniałam Mu o wydarzeniach z poprzedniego dnia.<br>
- Oboje wiemy, że długo byś tak nie wytrzymała - chłopak zaśmiał się, a po chwili zabrzmiał głośny dzwonek, informując tym samym o rozpoczęciu lekcji.<br>
- Idź pierwszy - popchnęłam Go lekko w stronę drzwi. Nie mogliśmy wejść w tym samym czasie. Harry pocałował mnie w czoło, zawiesił czarną torbę na ramię i wszedł do budynku. <br>
Chwilę później wyszłam zza murów szkoły, które nas otaczały i ruszyłam do wejścia. Otwierając drzwi, usłyszałam chrząkanie kogoś stojącego za mną. Momentalnie odwróciłam się i zobaczyłam Kimberly. Wysoka brunetka patrzyła na mnie z lekkim uśmiechem. <br>
- Hej Emma - wyglądała na zadowoloną. Przez chwilę poczułam się niekomfortowo wiedząc, że Harry zrezygnował ze związku z nią ze względu na mnie.<br>
- Cześć - odpowiedziałam bez większych emocji, po czym weszłam do szkoły. <br>
- Jak się bawisz z Harrym? - Głos dziewczyny dobiegł moich uszu, na co momentalnie się zatrzymałam. <br>
- Słucham? - Zapytałam, pomimo tego, że doskonale usłyszałam pytanie.<br>
- Nie udawaj głupiej - parsknęła. Pomyślałam o tym, że jedna z nas wcale nie musi udawać, na co na mojej twarzy pojawił się ironiczny uśmiech. - Jestem pewna, że ten głupi uśmieszek zejdzie Ci z buźki gdy Twój chłopak dowie się, że spotykasz się z kolegą z lekcji historii. - Spojrzała z wyższością, po czym odchodząc, zostawiła mnie samą na wielkim korytarzu.<br><br></p>
<p dir=ltr>_______<br><br><br></p>
<p dir=ltr>Przypominam, że Wasze komentarze mają wpływ na to, kiedy pojawi się rozdział :)</p>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/14147351073548119360noreply@blogger.com35tag:blogger.com,1999:blog-4653941825999488453.post-67814220020332146462014-05-20T20:16:00.001+02:002014-05-20T20:31:23.993+02:00Rozdział 39<p dir=ltr>Duża dłoń Harry'ego mocno trzymała moją. Długie palce oplatały mój nadgarstek. Wszystkie blizny zdawały się znikać pod Jego dotykiem. Patrzyłam na idealny profil chłopaka, obserwującego drogę, którą przemierzaliśmy. Co jakiś czas całował zewnętrzną część mojej dłoni, nadal nie odwracając wzroku. Nie potrzebowaliśmy słów, żeby wiedzieć jak bardzo szczęśliwi byliśmy. Harry jechał dosyć szybko, jednak nie przeszkadzało mi to. Jedyne o czym myślałam dotyczyło tego, co powiedział mi chłopak. Zależało Mu na mnie. Cholernie Mu zależało. Zdawałam sobie sprawę z tego, ile przeszkód napotkamy na drodze, ale doskonale widziałam, że razem zniszczymy je wszystkie. <br>
- O czym myślisz? - Harry przerwał moje rozmyślenia.<br>
- O tym wszystkim...- Zaśmiałam się lekko. - To chore. - Parsknęłam i poczułam jak chłopak muska ustmi skórę mojej dłoni.<br>
- My jesteśmy chorzy. - Spojrzał na mnie i delikatnie uniósł brew. - Jesteśmy cholernie chorzy i popaprani, ale mi się to podoba, Kochanie. - Niewielki rumieniec oblał moje poliki. Nigdy wcześniej mi się to nie zdarzało, więc czułam się nadzwyczaj nieswojo. - Czyżbym nie mógł Cię tak nazywać? - Harry zapytał poważnie, jednak widziałam, że powstrzymuje uśmiech. <br>
- Możesz. Po prostu to śmieszne, bo do tej pory raczej skakaliśmy sobie do gardeł.<br>
- Nie jest powiedziane, że teraz już nie będziemy - chłopak uniósł brew - znając Twój wybuchowy charakterek...<br>
- Styles! - Klepnęłam Go w ramię, na co na Jego poliki wdarły się uwielbiane przeze mnie dołeczki.<br>
- Emma.. - Uśmiechnął się, a chwilę później spoważniał. - Możesz mi coś obiecać? <br>
- Co takiego? - Nie wiedziałam czego mogłam się spodziewać. Znając Harry'ego mogło to być coś nadzwyczajnie ważnego lub równie dobrze jakiś drobiag.<br>
- Od teraz będziesz tylko moja, dobrze? - Zapytał, jednak nie spojrzał na mnie. Odniosłam wrażenie, że nie jest pewien mojej reakcji i podświadomie się jej obawia. - Pozwól mi o siebie zadbać tak, jak należy.<br>
- Od dawna jestem Twoja. - Odpowiedziałam szczerze i bez wahania. Harry uraczył mnie spojrzeniem, następnie sunąc dłonią po moim udzie. <br>
- Dziękuję - powiedział, a ja tylko skinęłam głową. <br>
- Tylko to dosyć skomplikowane. - Oparłam głowę o zagłówek fotela. Harry spojrzał na mnie zaskoczony, nie wiedząc co mam na myśli. - Oboje myślicie, że należę do Was. - Powiedziałam wszystko o czym w danym momencie pomyślałam. Chłopak mocniej zacisnął palce na kierownicy. To jasne, że miałam na myśli Steve'a i oczywistym było to, że tylko Harry'ego darzyłam tak ogromnym uczuciem. Mimo wszystko nie potrafiłam zapomnieć o tym, że sprawa między mną, a wytatuowanym chłopakiem, który przed poznaniem Styles'a nieustannie gościł w moim życiu nie jest jasna. Chciałam ją rozwiązać, ale jednocześnie było to czymś, czego się obawiałam. <br>
Harry głośno westchnął, po czym cichy, jednak stanowczy szept wydobył się z Jego ust.<br>
- Ale teraz jesteś już tylko moja - powiedział, po czym potarł palcami po moim nadgarstku. Poczułam jak niewielkie motyle, które z niewiadomych przyczyn znalazły się w moim brzuchu, chcą odlecieć i wbrew wszelkim prawom natury unieść mnie ze sobą ku górze. Czułam trzepotanie ich skrzydeł. Czy to właśnie zakochanie? Czy kilka słów wypowiedzianych z ust Harry'ego wystarczyło, by wywołałać we mnie taką reakcję? <br>
- Dokąd jedziemy? - Zmieniłam temat, w nadziei, że rumieńce, które ponownie zagościły na moich polikach, szybko je opuszczą.<br>
- Gdzie tylko chcesz - Harry uśmiechnął się delikatnie. Mimo Jego odpowiedzi doskonale wiedziałam, że ma plan, gdzie nas zabrać. <br>
Kilkanaście minut później zaparkowaliśmy na parkingu znajdującym się pod niewielkim budynkiem, na którym dużymi literami widniała nazwa włoskiej restauracji. Chłopak opuścił pojazd, po czym otworzył drzwi od strony pasażera, bym mogła wysiąść. Złapał jedną dłonią moją, znacznie mniejszą, a drugą objął mnie w pasie. Poczułam falę gorąca oblewającą moje ciało. To było niesamowite. Już nie musieliśmy grać, udawać, że nam nie zależy. Teraz liczyło się to, co oboje czuliśmy, a było to coś cholernie silnego.<br>
- Zapraszam - otworzył szklane drzwi budynku, uśmiechając się. Weszłam do środka. Restauracja z pewnością nie należała do najtańszych. Marmurowe wstawki w posadzce i obrazy znajdujące się w pozłacanych ramach robiły wielkie wrażenie. Pomieszczenie było ogromne, więc mieliśmy problem z wybraniem najwłaściwszego stolika.<br>
- Chodźmy tutaj - pociągnęłam Harry'ego lekko w stronę tego, stojącego na uboczu, w najbardziej kameralnym miejscu. Podświadomie czułam, że nadal musimy się ukrywać, chociaż doskonale wiedziałam, że tutaj z pewnością nie zagości żaden z moich znajomych. <br>
- Czego państwo sobie życzą? - Wysoki, szczupły kelner podszedł do nas.<br>
- Proszę spaghetti bolognese - Harry odpowiedział bez zastanowienia.<br>
Blondyn spojrzał na mnie. Wzrokiem powędrował wzdłuż mojej twarzy, kończąc na dekolcie, który z powodu bluzki, którą zdecydowałam się ubrać był nieco bardziej odkryty niż zwykle. Nie umknęło to uwadze chłopaka siedzącego naprzeciw mnie.<br>
- Kochanie, czego sobie życzysz? - Harry nieprzypadkowo podkreślił pierwsze wypowiedziane przez siebie słowo.<br>
- Proszę to samo - posłałam mu niewielki uśmiech, który niepewnie odwzajemnił. <br>
- Do tego lampkę czerwonego wina i colę zero - brunet spojrzał na kelnera, który nie odwrócił wzroku ode mnie. Przez chwilę poczułam się niekomfortowo, ponieważ widziałam, że Harry robi się nieco zazdrosny. Właściwie to było niedopowiedzeniem. Widziałam jak chłopak zaciska pięści, przez co Jego knykcie zbielały.<br>
- Czy czegoś jeszcze sobie życzysz, piękna damo? - Kelner chyba nie usłyszał zamówienia bruneta i nie zdawał sobie sprawy z tego, jakim spojrzeniem go darzył.<br>
- Piękna dama życzy sobie lampki wina, którą właśnie zamówił jej chłopak. - Brunet z burzą loków na głowie spojrzał z wyrzutem na przyjmującego zamówienie, podkreślając ostatnie słowa, które zdążył wypowiedzieć. <br>
Kelner zapisał coś w swoim niewielkim notatniku i odszedł, a ja z trudem powstrzymałam śmiech. <br>
- Harry, o co Ci chodzi? - Spytałam, nadal podświadomie ciesząc się z Jego reakcji. Dobrze było wiedzieć, że Mu na mnie zależy i robi się zazdrosny, pomimo tego, że nie musiał denerwować się na blondyna.<br>
- O nic - urwał, dotykając mojej dłoni. Popatrzyłam na nasze splecione palce i niewielki uśmiech wkradł się na moją twarz. - Jeśli chcesz możesz dzisiaj zostać u mnie. - Zaproponował chłopak.<br>
- Chętnie, ale niestety muszę wrócić do domu. - Odpowiedziałam szczerze zawiedziona. - Rob i Steve podejrzewają, że coś jest nie tak i z pewnością będą dociekać gdzie byłam. <br>
- Jasne. - Harry odpowiedział oschle. Wiedziałam, że jest zły. Nie mogliśmy pozwolić sobie na normalny związek, który polega na okazywaniu sobie uczuć w każdym możliwym miejscu. Musieliśmy ukrywać swoją relację. Przynajmniej przez najbliższy czas.<br>
- Ale niedługo gdzieś Cię zabiorę, obiecuję. - Pocałował mój nadgarstek i z wyrzutem spojrzał w stronę kelnera, niosącego butelkę wina.<br><br></p>
<p dir=ltr>_______<br><br></p>
<p dir=ltr>Witajcie Kochani,<br>
Wiem, że trochę się naczekaliście na ten rozdział, ale nie ukrywam, że ostatnio mam mały problem z weną. Jednak zapewniam, że nie mam zamiaru w tym momencie zakończyć historii Hemmy :)<br>
Dodam, że każdy komantarz, który zostawiacie (ostatnio pojawiło się ich naprawdę sporo!) bardzo mnie motywuje.</p>
<p dir=ltr>Także, proszę o pozostawienie opinii i cierpliwość ;)</p>
<p dir=ltr>Love ya ♡</p>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/14147351073548119360noreply@blogger.com27tag:blogger.com,1999:blog-4653941825999488453.post-59114034650113246592014-05-09T18:36:00.001+02:002014-05-09T19:48:17.305+02:00Rozdział 38<p dir=ltr>Soundtrack wyjątkowo pojawi się w połowie rozdziału, ale już możecie przygotować utwór<br>
The Fray - ,,Never Say Never"<br>
Później sami zobaczycie kiedy należy go włączyć :)<br><br></p>
<p dir=ltr>_______<br><br><br></p>
<p dir=ltr>Wsiadłyśmy do niebieskiego garbusa Sophie, po czym dziewczyna pewnie odpaliła auto. <br>
- Miałam pisać kartkówkę! - Zatrzymała się na chwilę i popatrzyła na mnie. Moja mina musiała szybko wybić jej z głowy myśl o powrocie do szkoły, bo od razu krzyknęła. - Pieprzyć to! - Na moich ustach pojawił się szeroki uśmiech. Czy to możliwe, że byłam z niej dumna? <br>
Wyjechałyśmy z parkingu i udałyśmy się na jedną z zatłoczonych jezdni. Na szczęście na lotnisko nie było daleko, jednak ruch o tej porze w Londynie znacznie utrudniał szybkie dotarcie tam. Sophie w pełni skupiona na drodze, co chwilę naciskała klakson, denerwując się na kierowców, którzy w jakikolwiek sposób przeszkadzali nam w dostaniu się do naszego punktu docelowego. Nigdy nie pomyślałabym, że tak będzie to wyglądać. Właśnie jechałam na lotnisko z dziewczyną, której jeszcze stosunkowo niedawno nienawidziłam. Jakby tego było mało, nasza podróż miała na celu powstrzymanie Harry'ego przed wylotem do Paryża. Nie wiedziałam jeszcze co Mu powiem, jednak wolałam nawet o tym nie myśleć. W mojej głowie wciąż rozbrzmiewały słowa Sophie. Harry coś do mnie czuł. Przynajmniej ona tak twierdziła. Pomimo tego, że było to dla mnie niesamowitą wiadomością, wolałabym usłyszeć do od Niego. Jednak rzeczą, której najbardziej potrzebowałam było to, żeby został w Londynie. Zdążyłam poznać uczucie, towarzyszące każdej chwili, którą dane mi było z Nim przeżyć. Coraz bardziej się do tego przyzwyczajałam. Nie wyobrażałam sobie tak nagle tego stracić. Tak nagle stracić Jego.<br>
- Wiesz o której wylatują? - Głos Sophie przerwał moje rozmyślenia.<br>
- Nie mam pojęcia... - Wyszeptałam, a natarczywe myśli, mówiące, że być może jest już w drodze, ponownie odwiedziły mój umysł. <br>
- Zadzwoń do niego - nakazała, podając mi swój telefon. Automatycznie zawahałam się przez chwilę, jednak w końcu wybrałam numer. <br>
- Abonent niedostępny. - Powiedziałam po chwili, pełna zrezygnowania. - Cholera, może już jest w Paryżu?<br>
- Spokojnie, Emma - zaczęła Sophie, jednak wiedziałam, że jej również daleko było do opanowania swoich emocji - zaraz się przekonamy - dokończyła, a chwilę później nacisnęła klakson, po raz kolejny podczas naszej podróży. - O ile ten dupek nam na to pozwoli! - Krzyknęła, patrząc na kierowcę niebieskiego BMW, który zajechał nam drogę. Nie poznawałam tej dziewczyny, jednak nie przeszkadzało mi to. <br>
Przejechałyśmy kawałek drogi, gdy nagle zauważyłam lotnisko, które wydawało się być całkiem niedaleko. <br>
- Tylko nie to...- Sophie pełna zrezygnowania uderzyła w kierownicę. Zatrzymałyśmy się przed sznurem innych samochodów. - Pieprzone korki! - Dodała.<br>
- Nie zdążymy. - Ręce zaczęły mi się trząść ze zdenerwowania.<br>
- Biegnij, Emma. - Stanowczy ton dziewczyny kazał mi zrobić to, co każe. - Do wieczora tam nie dojedziemy! - Krzyknęła, a ja szybko opuściłam pojazd.<br>
Biegłam chodnikiem prowadzącym na lotnisko. Od razu zauważyłam, że  wcześniejsze wrażenie, iż jest ono niedaleko było co najmniej mylne. Jednak nie zwalniałam kroku. Zdawałam sobie sprawę z tego, że jeśli teraz odpuszczę, stracę wszystko. Stracę Jego. Przyspieszyłam, a po chwili zmęczenie dało się we znaki. Przybiłam sobie mentalnego policzka za opuszczanie lekcji wychowania fizycznego, po czym zatrzymałam się na chwilę, by unormować oddech. Kilkadziesiąt sekund później ponownie zaczęłam biec. Byłam już naprawdę blisko. <br>
Gdy w końcu złapałam klamkę i otworzyłam wielkie drzwi, poczułam ulgę. Miałam nadzieję, że jeszcze tam jest. Nie wiedziałam co Mu powiem, jednak najważniejsze było to, żebym zdążyła na czas. Weszłam do wielkiego budynku pełnego ludzi, kierujących się w różne strony. Szansa na to, że zobaczę Go w tym tłumie była niezwykle marna. Oglądając się na boki, podeszłam do wielkej tablicy, na której wyświetlane były godziny odlotów i przylotów. Niestety nigdzie nie widziałam połączenia Londyn - Paryż. Co do cholery? <br>
Podeszłam do kobiety siedzącej  przy jednej z licznych kas.<br>
- Dzień dobry. - Ledwo byłam w stanie normalnie oddychać. - Mam pytanie. Ile wylotów jest dzisiaj do Paryża?<br>
- Dzien dobry. - Kobieta uśmiechnęła się szeroko. -Dzisiaj wyjątkowo jeden. - Spojrzała na monitor komputera, by się upewnić. <br>
- O której godzinie? - Zapytałam przejęta.<br>
- Właśnie teraz. - Kobieta wskazała ręką na jakiś obiekt za szybą. Podeszłam do wielkiego okna i zauważyłam odlatujący samolot. Nie zdążyłam. Właśnie odleciał. W tamtej chwili odleciała również część mnie. Znaczna część. Ta, bez której nie byłam w stanie funkcjonować. Dotknęłam tafli szyby i zamknęłam oczy. Kilkanaście minut dzieliło mnie do osiągnięcia czegoś, o czym najbardziej marzyłam. Gdyby Sophie powiedziała mi wcześniej, gdyby nie te korki i zatłoczone ulice... Oparłam się o niewielki filar znajdujący się obok. Pełna zrezygnowania chciałam wrócić do domu, jednak nagle usłyszałam coś, o czym mogłam tylko śnić.<br></p>
<p dir=ltr>SOUNDTRACK!<br></p>
<p dir=ltr>- Na kogo czekasz? - Niska chrypa dobiegła moich uszu, a ja nie miałam wątpliwości do kogo należy. Odwróciłam się i zobaczyłam Harry'ego stojącego przede mną. Trzymał dużą torbę, a na Jego twarzy widniał uśmiech. Wyglądał niesamowicie. Biały T-shirt opinał się na Jego idealnym ciele, podkreślając mięśnie. Lekko poczochrane włosy opadały na czoło, a zielone oczy wpatrywały się we mnie. - Chyba, że wpadłaś przy okazji, tak jak za każdym razem, gdy byłaś na dachu. - Zaśmiał się lekko.<br>
- Co Ty tutaj robisz? - Zapytałam, nadal nie dowierzając temu, co właśnie się wydarzyło.<br>
- Stoję i niesamowicie się cieszę, że tu jesteś. - Odparł bez zastanowienia.<br>
- Harry, ja muszę Ci coś powiedzieć...- zaczęłam, ale mi przerwał.<br>
- Nie, Emma. - Wyglądał jakby przez chwilę się nad czymś zastanawiał. - To ja muszę powiedzieć coś Tobie. - Wstrzymałam oddech, nie wiedząc co chce mi wyznać. Coś, co chciałam usłyszeć zdawało się być zbyt wyidealizowane i nierealne, jednak wciąż miałam nadzieję.<br>
- Tak? - Wydusiłam.<br>
- Cholera, Em... - Harry lekko parsknął śmiechem i pokręcił głową. - Nie wiem, dlaczego tu jesteś, ale sam fakt, że przyjechałaś jest dla mnie ważny, pomimo tego, że i tak bym nie odleciał. <br>
- Dlaczego? - Spytałam po raz kolejny.<br>
- Nie zostawiłbym Cię tutaj. - Odpowiedział, jakby była to najbardziej oczywista rzecz na ziemi. - Działasz na mnie tak, jak nikt inny. Czasami jesteś ostatnią osobą, którą chcę widzieć i której narzekań mam ochotę słuchać. Czasem każde Twoje irytujące spojrzenie działa na mnie jak płachta na byka... - Zaśmiał się lekko, ale ja tego nie odwzajemniłam. Stałam jak wryta. Czy właśnie to chciał mi powiedzieć? Chciał wyznać, że jestem irytująca? Brawo, Styles. - Ale cholera... - Kontynuował. - W większości przypadków jedyne o czym marzę to poczuć Twoją delikatną skórę pod opuszkami moich palców. Patrzeć, jak powstrzymując śmiech, w końcu ulegasz i głośno chichoczesz, gdy robię z siebie idiotę. Kocham to, jak Twoje policzki nabierają różowych barw, pomimo tego, że zawsze udajesz twardzielkę. - Patrzył na mnie, a ja ani drgnęłam. Słuchałam Go dalej, nie chcąc by przerwał. - Dlatego nie wytrzymałbym bez Ciebie, gdybym wyjechał. Mam dosyć udawania, że mi nie zależy. Nie chcę umawiać się z nikim innym, bo chcę tylko Ciebie. - Moje usta lekko się rozchyliły, a oczy powiększyły ze zdziwienia. - Dlatego pozwól mi z Tobą być, Emma. - Westchnął. - Cholera, razem damy radę stawić czoła wszystkim przeciwnościom...<br>
- Harry...- Wyszeptałam, ale nie wiedziałam co konkretnie chcę Mu powiedzieć. - Dlaczego...wtedy u Ciebie...- Automatycznie poczułam jak poliki zaczynają mnie piec. Różowa fala rumieńców wlała się na nie. Na samą myśl o tamtym dniu było mi głupio. Jedyne czego chciałam to dowiedzieć się dlaczego zachowywał się wtedy tak dziwnie. Jakby kierowały Nim jakieś sprzeczne emocje. Wtedy, gdy byliśmy u Niego, po raz kolejny pomyślałam, że Mu nie zależy. <br>
- Emma - zaśmiał się zapewne na widok moich polików, po czym spowazniał - chciałaś żeby tak to wyglądało? - Zapytał. - Cholera, było to jedyne, czego pragnąłem w tamtym momencie, ale obiecuję Ci, że zasługujesz na coś bardziej specjalnego. - Nie odpowiedziałam. Stałam i po prostu na Niego patrzyłam. - Jesteś wyjątkowa, Emma. - Dokończył, a po chwili dodał. - Przed nikim innym nie otworzyłem się tak, jak przed Tobą. - Wiedziałam, że ma na myśli historię o swojej mamie, którą zdecydował się mi opowiedzieć. <br>
- Harry...- Uśmiechnęłam się delikatnie. Było to jedyne na co potrafiłam się zdecydować. <br>
- Powiedz tylko słowo, że to dla Ciebie nic nie znaczy, a odejdę. - Nabrał wątpliwości co do moich uczuć. - Jeden gest, a odpuszczę. Po prostu muszę wiedzieć, Emma. Tylko pamiętaj, że jestem Ci tak potrzebny, jak Ty mi. Oboje jesteśmy popaprani i oboje potrzebujemy siebe nawzajem. - Spojrzał na mnie, czekając na reakcję. <br>
Nie mówiąc nic, podeszłam do Niego i rzuciłam Mu się na szyję. Silne dłonie objęły moje ciało. To jasne, że chciałam być jak najbliżej Harry'ego. Byłam w stanie stawić czoła wszelkim konsekwencjom, które nas czekały. Oboje byliśmy. Razem stawaliśmy się niezniszczalni.<br><br></p>
<p dir=ltr>_______<br><br><br></p>
<p dir=ltr>No i co Wy na to, Hemma shippers? :)</p>
<p dir=ltr>CZYTAM = KOMENTUJĘ! </p>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/14147351073548119360noreply@blogger.com54tag:blogger.com,1999:blog-4653941825999488453.post-74819006393386235262014-05-04T21:23:00.001+02:002014-05-04T21:41:31.332+02:00Rozdział 37<p dir=ltr>Soundtrack<br>
Passenger - ,,Let Her Go"<br><br></p>
<p dir=ltr>_______<br><br><br></p>
<p dir=ltr>Słowa Sophie rozbrzmiewały w mojej głowie. Nie wiedziałam, co powinnam jej powiedzieć. Chciałam zaprzeczyć lub zacząć się śmiać i mówić jak bardzo niedorzeczne jest to, co powiedziała. Chciałam uciec i unikać odpowiedzi na jej pytanie. Jednak nie potrafiłam. Dziewczyna patrzyła na mnie poważanie i wiedziałam, że obserwuje moją reakcję. Byłam pewna, że nie umknęły jej uwadze moje łzy gromadzące się w kącikach oczu i trzęsące się dłonie. Czy mogłam zaufać jej na tyle, by wyznać prawdę? Jeszcze niedawno się nienawidziłyśmy, a teraz jako jedyna zauważyła, o co tak naprawdę chodzi.<br>
Po kilkudziesięciu sekundach zebrałam się w sobie i postanowiłam się odezwać. <br>
- Sophie o czym Ty...- zaczęłam, ale mi przerwała. Chciałam zaprzeczyć temu, co powiedziała. Ponownie chciałam stchórzyć.<br>
- Smith, daj spokój. - Spojrzała mi w oczy. - Nie jestem głupia. Lubisz Go, prawda?<br>
- Jakie to ma znaczenie? - Postanowiłam coś powiedzieć. Właściwie, skoro już wiedziała, nie miałam nic do stracenia. <br>
- Ogromne. - Zaśmiała się lekko. Co ją do cholery bawi? - Czy Ty jesteś ślepa, dziewczyno? <br>
- Możesz jaśniej? Naprawdę nie mam czasu na jakieś...- znowu mi przerwała.<br>
- On nie widzi poza Tobą świata. - Powiedziała całkiem poważnie. - Od samego początku. Siadaj i słuchaj, panno Smith. - Posłała mi lekki uśmiech. Usiadłam na ławce znajdującej się pod szkołą i postanowiłam posłuchać co ma mi do powiedzenia. Sześć słów, które zdążyła mi powiedzieć wciąż dudniły w mojej głowie. Odbijały się, tworząc echo. Powiedziała, że Harry'emu na mnie zależy. Tak bardzo chciałam w to uwierzyć, jednak mimo wszystko nie potrafiłam. - Miałam Ci nie mówić, ale cholera, nie mogę dłużej patrzeć na to, jak ze sobą walczycie...- Westchnęła.<br>
- O czym Ty mówisz? - Spytałam, a łzy ponownie nagromadziły się w oczach.<br>
- Od samego początku Harry zwrócił na Ciebie szczególną uwagę. Pierwszy raz zobaczyłam, że coś jest nie tak, gdy wypytywał o Ciebie jak byłyśmy w muzeum... - Przypomniałam sobie rozmowę Sophie, którą podsłuchałam pod budynkiem podczas Weekendu Muzeów. Pamiętam, jak powiedziała, że dzwoniła do niej mama. - Okłamałam, że rozmawiałam z mamą, jednak tylko dlatego, że Harry o to prosił. - Wyjaśniła, jakby czytając mi w myślach. - Było wiele takich sytuacji. Gdy dzwoniłam do Ciebie, bo nie pojawiałaś się w szkole, robiłam to na prośbę Harry'ego. - Z każdym kolejnym słowem blondynki moje oczy się powiększały. Czyli jednak On również coś do mnie czuł? - A w czasie, gdy Styles wyjechał, codziennie dzwonił i pytał, czy z Tobą wszystko w porządku. - Dodała. Przypomniałam sobie, jak nie odbierał telefonów ode mnie. <br>
- Naprawdę? - Wyrwało mi się. <br>
- Serio, kochanie. - Dziewczyna uśmiechnęła się poczciwie, po czym wytarła opuszkami palców łzy, spływające po moim policzku. - Wieczora, gdy zapytał o Twój adres był cały spięty. Wiedziałam, że coś jest na rzeczy...- Harry przyszedł do mnie po raz pierwszy po tym, gdy prawie mnie potrącił. Chciał mnie przeprosić... Wszystkie myśli i wspomnienia powracały. - Później Ty prosiłaś o jego numer. - Dokończyła dziewczyna. - Emma, on niejednokrotnie pytał o Ciebie. O Twoją sytuację i Steve'a. Jemu na Tobie zależy. - Dokończyła.<br>
- Jednak po swojej nieobecności wrócił z Kimberly - Szepnęłam. Nie do końca wierzyłam w to, co mówiła Sophie. Po prostu wszystko wydawało się być zbyt nierealne. <br>
- To mnie zaskoczyło - jej mina wskazywała na to, że zawzięcie się nad czymś zastanawia - ale nie sądzę, że powinnaś się tym przejmować - wzruszyła ramionami<br>
- Sophie, do cholery... to Jego dziewczyna! - Odpowiedziałam niechętnie na myśl o cheerleaderce.<br>
- Słucham? - Podeszła bliżej. - Naprawdę o niczym nie wiesz? - Jasne oczy dziewczyny się powiększyły. - Harry zakończył ten związek dzień po imprezie,  na której podobno się widzieliście. - Automatycznie zakryłam usta dłonią. Tego samego dnia, którego zaproponował mi przyjaźń, zakończył związek z Kim? Może faktycznie Sophie mówiła prawdę? Jednak jak to możliwe? Dlaczego o niczym mi nie mówił? <br>
- Skoro tak było, to dlaczego o niczym mi nie powiedział? - Zapytałam.<br>
- A Ty, dlaczego nie powiedziałaś jemu? - Spytała dziewczyna.<br>
- Właściwie...- Zamyśliłam się. - Nie chciałam żeby mnie odtracił. - Wyszeptałam, spuszczając głowę. Nie do końca wierzyłam w to, co mówię. Dlaczego akurat przed Sophie otworzyłam się na tyle, by opowiadać o swoich uczuciach? <br>
- No to już znasz odpowiedź. - Blondynka wzruszyła ramionami. - Jeszcze jedno...- zaczęła - w piątek, gdy mieliśmy iść we trójkę na lodowisko, tak naprawdę od początku mieliście spotkać się tam we dwójkę. To był pomysł Harry'ego.<br>
- Przecież mieliśmy uczcić Twoje urodziny. - Powiedziałam, nie rozumiejąc słów dziewczyny. <br>
- Urodziny mam w lipcu, Emma. - Zaśmiała się delikatnie. Po raz kolejny mnie zatkało.<br>
- Soph? - Spytałam.<br>
- Tak? - Popatrzyła na mnie przenikliwie.<br>
- Jesteś pewna tego, o czym mówisz? - Mimo wszystko wolałam się upewnić. <br>
- Tak. - Odpowiedziala stanowczo. - Widzę jak on na Ciebie patrzy, Emma.<br>
- Sophie. - Wstałam nagle i zdałam sobie sprawę z tego co powinnam zrobić. Właściwie już dawno powinnam była się na to zdecydować. - Zawieź mnie na lotnisko. Jak najszybciej.<br><br></p>
<p dir=ltr>_______<br><br><br></p>
<p dir=ltr>CZYTAM = KOMENTUJĘ :)</p>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/14147351073548119360noreply@blogger.com40tag:blogger.com,1999:blog-4653941825999488453.post-6416744370448207222014-04-27T16:22:00.001+02:002014-04-27T16:22:54.088+02:00Rozdział 36<p dir=ltr>Soundtrack<br>
Imagine Dragons - ,,Bleeding out" (osobiście uwielbiam ten utwór!)<br><br></p>
<p dir=ltr>_______<br><br><br></p>
<p dir=ltr>Wypiłam łyk wódki, którą przyniósł Steve. W mojej głowie przewijała się mieszanka myśli na temat tego, co się dzieje w moim życiu. Wydawało się być ono niezwykle skomplikowane odkąd Harry się w nim znalazł. Właśnie, Harry. Co On robił w tamtym miejscu? Modląc się, by mnie nie zauważył, patrzyłam jak Jego samochód szybko odjeżdża. Nie wiem dlaczego tam był, ale wiem, że nie byłby zadowolony gdyby mnie zobaczył. Niestety ja również nie chciałam wielu rzeczy. Nie chciałam, by wyjeżdżał. Nie chciałam kryć przed Nim tego co czuję. Jednak przede wszystkim, nie chciałam Go stracić. Był moją deską ratunku. Jedyną, jaką miałam. <br>
Upiłam kolejny łyk, a strumień alkoholu przepłynął wzdłuż gardła, zostawiając na nim niewidoczną bliznę. Miałam ich tysiące. Z każdym łykiem i każdą tabletką dochodziła kolejna. <br>
- Chcesz? - zapytał Steve, podając mi jointa. Nie wiedziałam, czy ta mieszanka środków, które zażyłam będzie odpowiednia, jednak mimo wszystko pociągnęłam małe zawiniątko. Po jakimś czasie otaczający nas obraz zaczął wirować przed moimi oczami. Przez chwilę widziałam Steve'a, później dwóch, w końcu nie dałam rady ich zliczyć. Nie wiedziałam, którego narkotyku działania właśnie doświadczałam.<br>
Kilka sekund później zobaczyłam Jego. Stał pod jedną z latarni, uśmiechając się do mnie. Ubrany w białą koszulkę, która kontrastowała z otaczającym nas środowiskiem, wyglądał nieziemsko. Jego idealna cera aż świeciła w ciemnościach. Zdawał się być zadowolony. Wstałam i zaczęłam iść w Jego kierunku. Był piękny, jak zwykle. <br>
- Harry...- szepnęłam, na co się uśmiechnął. Przyspieszyłam kroku, by jak najszybciej Go dotknąć. Po chwili zaczęłam biec. Byłam już tak blisko... Prawie czułam Jego zapach i smak malinowych ust. Opuszkami palców niemalże dotykałam materiału bawełnianej koszulki... Jednak nagle silne ręce Steve'a złapały za moje ramiona i odciagnęły stanowczo od Harry'ego. Zaraz, gdzie On właściwie jest? Mogłabym przysiąc, że właśnie Go widziałam. <br>
- Co Ty kurwa robisz, Emma?! - Głośny krzyk Steve'a dobiegł moich uszu, niemal wypalając w nich dziurę. - Chciałaś wpaść pod samochody? - Był zły, ale niczego nie rozumiał. Musiałam mu wytłumaczyć. <br>
- Chciałam Go przytulić...- wyszeptałam, wzruszając ramionami.<br>
- Kogo przytulić? - Jak to kogo? Przecież tam stał. Czy to możliwe, że Steve nie zauważył Jego idealnej sylwetki i uśmiechu? Zaśmiałam się lekko.<br>
- Naprawdę Go nie widziałeś? - Popatrzyłam z niedowierzaniem. - Był idealny. Piękny...<br>
- Miałaś pieprzone halucynacje, Emma. - Odpowiedział stanowczo. Nagle poczułam jak łzy gromadzą się w moich oczach i znajdują ujście, spływając po bladych policzkach. Zaczęłam szlochać. Steve objął mnie ramieniem. - Nie płacz, Mała...<br>
- Odwieź mnie do domu. Teraz. - Nakazałam. <br>
***<br>
Upadłam na podłogę, zaraz po tym jak Rob wprowadził mnie do mieszkania. Na szczęście był w stanie po nas przyjechać. Steve został w samochodzie kuzyna, z czego się cieszyłam. <br>
- Ale się załatwiliście - skomentował chłopak. Przycisnęłam tylko palec do ust, chcąc go uciszyć. Naprawdę nie miałam siły mówić. Marzyłam tylko o tym, by zasnąć. Chwilę później poczułam jak silne ręce kuzyna oplatają moje ciało, a następnie niosą mnie i układają na łóżku. Zasnęłam kilka minut później. <br>
***<br>
Niedziela, godzina 16:15. Wyświetlacz telefonu informował o tym jaki mamy dzień. Okropny ból głowy przypomniał o wydarzeniach z poprzedniego dnia. Opadłam na poduszkę. Po chwili jednak zdecydowałam się pójść do kuchni i zagasić pragnienie szklanką wody. Zimny napój otrzeźwił mnie lekko. Jak to możliwe, że tyle spałam? Co ze Steve'em? Zwyczajna troska o niego kazała mi wybrać numer chłopaka. Po kilku sygnałach usłyszałam jego głos. <br>
- Słucham? <br>
- Hej Steve. - Odchrząknęłam. - Wszystko w porządku? <br>
- Taa, powiedzmy. A u ciebie? - Westchnął. - Emma, tak cię wczoraj wzięło...- Usłyszałam delikatny śmiech chłopaka. <br>
- Właściwie dopiero wstałam i szczerze, wolałabym przespać ten ból głowy do końca - odpowiedziałam. <br>
- Niestety już jutro poniedziałek i pieprzona szkoła. Muszę iść bo inaczej mnie usadzą - parsknął chłopak. Jednak do mnie dotarła tylko jedna informacja. Poniedziałek. Następnego dnia Harry miał opuścić kraj. Nieubłaganie nadchodziła chwila, której się obawiałam. Westchnęłam cicho i oparłam się o kuchenny blat.<br>
- Steve muszę kończyć - rozłączyłam się i usiadłam na krześle, dotykając pulsujacej głowy. Co powinnam zrobić? Tak bardzo chciałam Go dotknąć, jednak wiem jak bardzo było to niemożliwe. Po naszej ostatniej kłótni nie mogłam tak po prostu Go odwiedzić. Z drugiej strony, nie chciałam by wyjechał bez pożegnania. Nie do końca wiem, co zdążyło nas połączyć, ale relacja ta zasługiwała na chociaż kilka słów pożegnania przed wyjazdem chłopaka. Bez większego zastanowienia wybrałam Jego numer. Gdy zaczęłam się wahać i chciałam odłożyć słuchawkę, usłyszałam niską chrypę. <br>
- Słucham? - Spytał, a moje serce mało co nie wyskoczyło z piersi.<br>
- Hej Harry - wyszeptałam<br>
- Hej, Em - na te słowa łzy pomału zaczęły spływać po moich policzkach<br>
- Chciałam się pożegnać - wypaliłam<br>
- Wybierasz się gdzieś? - zaśmiał się lekko, na co przewróciłam oczami.<br>
- Jutro wylatujesz. Chciałam usłyszeć Twój głos przed wyjazdem - nie kontrolowałam swoich słów i odnosiłam wrażenie, że mówię za dużo<br>
- Wow.. - Wyrwało Mu się. - No cóż, w takim razie żegnaj, Emma. - Westchnął - Wyślę Ci pocztówkę z Paryża. - Po raz kolejny chciał rozluźnić napięcie, które zdążyło wytworzyć się podczas naszej rozmowy, jednak jakimś sposobem czułam, że nie było Mu do śmiechu.<br>
- Jasne - łzy coraz szybciej opuszczały moje oczy<br>
- Do zobaczenia kiedyś, Em<br>
- Żegnaj, Harry... - Rozłączyłam się. Pełna bezsilności i zrezygnowania rzuciłam telefonem o ścianę. <br>
***<br>
Tamtej nocy nie spałam za dobrze. Koszmary co chwilę sprawiały, że budziłam się zalana potem. W końcu spojrzałam na zegarek i z ulgą stwierdziłam, że zbliża się godzina, o której powinnam wstać. Starałam się nie myśleć jaki właśnie zaczął się dzień. Za kilka godzin Harry miał opuścić kraj. Właściwie byłam pewna, że już był na lotnisku.<br>
Szybko przygotowałam się do szkoły i opuściłam mieszkanie.<br>
Idąc tam, w głębi duszy miałam nadzieję, że Go zobaczę. Chciałam móc dotknąć Jego loków i poczuć niesamowity zapach. Chciałam ponownie być tak blisko. Jednak gdy znalazłam się pod klasą, nie było pod nią żadnej z osób, które wyjeżdżały na wymianę. Jego również. Oparłam się o ścianę i starałam się trzymać emocje i nerwy na wodzy. <br>
- Hej Emma - nagle usłyszałam głos Sophie. <br>
- Hej - odpowiedziałam bez większego entuzjazmu. <br>
- Co słychać? <br>
- Nic takiego. - Wzruszyłam ramionami - A u Ciebie? <br>
- W porządku. - Uśmiechnęła się lekko. - Tylko trochę będzie mi brakowało Styles'a. Dupek nas zostawił - zaśmiała się cicho, a mi mimowolnie zaszkliły się oczy. Naprawdę chciałam to opanować, ale nie potrafiłam. - Emma.. - Dziewczyna momentalnie spoważniała. - Chodź ze mną. - Pociągnęła mnie za rękę, na co wyszłam za nią z budynku. <br>
Gdy znalazłyśmy się na zewnątrz, Sophie złapała mnie za ramiona.<br>
- Emma - zaczęła, pomimo tego, iż widziałam, że się waha - czujesz coś do niego, prawda? - Spojrzała mi w oczy. Doskonale wiedziałam o kim mówi, jednak najzwyczajniej w świecie nie wiedziałam co powinnam odpowiedzieć. <br></p>
<p dir=ltr>_______<br><br></p>
<p dir=ltr>CZYTAM = KOMENTUJĘ :)<br>
</p>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/14147351073548119360noreply@blogger.com39tag:blogger.com,1999:blog-4653941825999488453.post-9161975465763296852014-04-23T21:40:00.001+02:002014-04-23T21:40:33.367+02:00Rozdział 35<p dir=ltr>Soundtrack<br>
Blink 182 - ,,I miss you"<br></p>
<p dir=ltr>_______<br><br></p>
<p dir=ltr>Jechaliśmy samochodem Steve'a. Wnętrze wypełniała głośna, rockowa muzyka. Chłopak odpalił papierosa, więc po chwili dym wdarł się do moich nozdrzy. Uchyliłam delikatnie okno i opuściłam głowę na zagłówek oparcia. <br>
- Jesteś głodna, Mała? - zapytał, trzymając papierosa w ustach.<br>
- Właściwie zjadłabym coś - odpowiedziałam zamyślona.<br>
Po kilkunastu minutach znaleźliśmy się pod jedną z londyńskich pizzerii. Steve opuścił samochód, a ja siedziałam w nim nadal, czekając aż otworzy moje drzwi. Dopiero gdy chłopak stojący już przy wejściu do restauracji pokiwał do mnie dłonią, zorientowałam się, że to głupie przyzwyczajenie. Uchyliłam drzwi i opuściłam pojazd. <br>
- Gdzie siadamy? - Spytałam, rozglądając się na boki.<br>
- Obojętnie - po chwili Steve zajął miejsce przy oknie, więc usiadłam naprzeciwko. <br>
Niewysoka kelnerka, mogąca pochwalić się dosyć obfitym biustem, podeszła, by przyjąć nasze zamówienie. Chłopak nie mógł skupić się, by powiedzieć na co ma ochotę, jednak z niesamowitą koncentracją wpatrywał się w dekolt blondynki. <br>
- Steve? - Spytałam, gdy zamówiłam już małą pizzę.<br>
- To samo - odpowiedział, po czym lekko zmieszany spojrzał na mnie.<br>
Kelnerka uśmiechnęła się do niego, jednak chłopak nie odwzajemnił jej gestu. Zrezygnowana, odeszła trzymając w dłoniach mały notesik i długopis. <br>
- Nie byliśmy tu nigdy wcześniej - zauważyłam.<br>
- Wiem, ale jeśli Ci się nie podoba, możemy wieczorem pójść do baru. Rob i reszta na pewno tam będą - odpowiedział dosyć obojętnym tonem.<br>
- Nie, tutaj jest w porządku - uśmiechnęłam się lekko i nie kontrolując swoich ruchów, odblokowałam telefon. Po chwili zorientowałam się na co czekałam. Miałam nadzieję, że zobaczę wiadomość lub nieodebrane połączenie od Harry'ego. Szybko wrzuciłam telefon z powrotem do torebki.<br>
- Martin jutro do mnie wpada - zaczął Steve - jeśli masz na coś ochotę to zapraszam. Jutro będę miał wszystkiego pod dostatkiem. - Na początku chciałam odmówić, powiedzieć, że niczego nie potrzebuję. Niestety po chwili pomyślałam o niewielkim woreczku, pełnym czegoś, za czym szczerze tęskniłam. Jednak była we mnie też tęsknota, która mocniej dawała się we znaki. Tęsknota za kimś. Za chłopakiem z burzą loków na głowie, który za dwa dni miał wylecieć do Paryża. Szybko odgoniłam tę myśl, wracając do rozmowy ze Steve'em. <br>
- Dzięki, dam znać - naprawdę chciałam być na tyle silna, by odmówić. Niestety chciałam również zostawić sobie otwartą furtkę do drzwi Steve'a. <br>
Po chwili kelnerka przyniosła nam dwa talerze pełne pizzy. Chwyciłam jeden kawałek i zaczęłam jeść. Czułam dziwne napięcie między mną, a Steve'em. Nie było one spowodowane jego zachowaniem. Co prawda, byłam zaskoczona tym, że zabrał mnie do restauracji, bo do tej pory najczęściej widywaliśmy się w barach lub w mieszkaniu jednego z nas. Myślę, że powodem mojego złego samopoczucia w tamtej sytuacji była świadomość, że moje serce już nie należało do chłopaka siedzącego przede mną.<br>
- Zajebista. - Brunet spojrzał na pizzę, którą się zajadał. - Co się z Tobą działo przez ostatnie dni?<br>
- Ze mną? - Spytałam, jakby oprócz naszej dwójki siedział z nami ktoś jeszcze. - Co masz na myśli? <br>
- Nie dzwoniłaś za często. Właściwie to w ogóle.. - Zmarszczył brwi. - Rob mówił, że jesteś jakaś dziwna, inna.<br>
- Myślałam, że to we mnie lubisz - zaśmiałam się lekko, chcąc załagodzić napięcie między nami.<br>
- Nie tylko to. - Chłopak uniósł znacząco brew. - Możemy później zostać u mnie. Stęskniłem się za Tobą, Mała. - Skończył, a ja automatycznie odwróciłam wzrok. <br>
- Zobaczymy - ucięłam i ugryzłam spory kawałek pizzy, by nie musieć niczego dodawać.<br>
Reszta wspólnego posiłku minęła dosyć szybko, pomimo niezręcznych sytuacji, które towarzyszyły nam podczas jego spożywania. Jednak były one niekomfortowe wyłącznie dla mnie. Steve nie miał pojęcia o tym, co działo się w moim życiu i niezmiernie się z tego cieszyłam.<br>
- Idziemy? - Zapytał, wstając z krzesła i ubierając kurtkę. <br>
- Jasne - zrobiłam to samo, a po chwili znaleźliśmy się w samochodzie chłopaka.<br>
- Masz jakiś pomysł na dalszą część wieczoru? <br>
- Niekoniecznie. A Ty? - Odpowiedziałam, w głębi duszy mając nadzieję, że Steve najzwyczajniej w świecie odwiezie mnie do domu.<br>
- Właściwie to mam pomysł na coś dobrego - zaśmiał się lekko, po czym znienacka skręcił w bok i zatrzymał się na poboczu jezdni. Okolica była ciemna i kryła w sobie coś mrocznego. Szare budynki i zakapturzeni ludzie chodzący w niewyobrażalnie wolnym tempie nadawali temu miejscu czegoś specyficznego. Gdy na znak chłopaka wyszłam z samochodu, zobaczyłam zieloną, neonową tabliczkę z nazwą jednego z barów. Po chwili poznałam to miejsce. Byłam tam raz, czy dwa ze Steve'em. Zawsze w jednym celu. Przychodziliśmy tam smutni lub nabuzowani, a wracaliśmy stamtąd pełni energii lub melancholii. <br>
Brunet, który trzymał moją dłoń, podszedł do młodego chłopaka ubranego na czarno. Jego głowę zakrywał kaptur, a dłonie rękawiczki z wyciętymi palcami. Trzymał w ustach papierosa, którym zaciągał się od czasu do czasu.<br>
- Co masz? - Steve spojrzał na niego znacząco, jednak on nie zareagował. - Słyszysz? - Chłopak, który wciąż trzymał moją rękę, spytał ponownie. Zakapturzony mężczyzna chwycił go stanowczo za ramię i przyciągnął w głąb ciemnego zaułka. Wyjął z kieszeni spodni kilka małych woreczków, po czym Steve wybrał jeden z nich. Włożył do dłoni chłopaka kilka banknotów i szybko wrócił do mnie.<br>
- Mam. - Powiedział, a po chwili puścił mi oko. Nie zareagowałam. Pewna część mnie stawiała temu opór, jednak większa pragnęła zawartości opakowania bardziej niż czegokolwiek innego. Właściwie, pragnęłam czegoś bardziej, ale zignorowałam tę myśl.<br>
Odeszliśmy kilka metrów dalej i usiedliśmy na jednej z metalowych ławek. Miejsce było mało widoczne, więc nie obawiałam się tego, że zostaniemy zauważeni. Steve wyjął woreczek i go otworzył. Po chwili na jego dłoni znalazł się biały proszek. Chłopak zaśmiał się głośno. Widziałam pragnienie w jego oczach. Nie pierwszy raz widziałam go w takim stanie. Mimo wszystko nie zapomniał o mnie. Uchylił moją dłoń i na zewnątrznej stronie ułożył kreskę z proszku. Nie wiem, co powtrzymywało mnie przed wciągnieciem tego, ale nagle pomyślałam o Harrym. Nie byłby zadowolony. Chciał mnie przed wszystkim chronić, jednak ja sama byłam dla siebie największym zagrożeniem. Niestety nie mogłam od siebie uciec. Harry zastępował mi wszelkie narkotyki, jednak gdy nie było Go przy mnie musiałam czymś zastąpić Jego nieobecność. Po chwili przyciągnęłam dłoń do nozdrzy i wciągnęłam biały proszek. Specyficzne uczucie opanowało mój organizm. Było mi ono tak doskonale znane. Steve zaśmiał się i objął mnie ramieniem. Oparłam na nim głowę. Czułam się dziwnie. Z jednej strony zaspokoiłam jedno ze swoich pragnień, a z drugiej czułam chore wyrzuty.<br>
Nagle moją uwagę zwrócił wysoki chłopak, idący w kierunku czarnego samochodu. Ubrany na ciemno, trzymał w dłoni kluczyki do swojego pojazdu. Po Jego dobrze zbudowanej sylwetce i ruchach od razu wiedziałam kim jest. Przeczesał dłonią gęste włosy. Zdawał się być czymś pochłoniety.Gościł w moich myślach nieustannie przez ostatnie dni, a teraz był tak blisko. Patrzyłam na Niego i zastanawiałam się co robił w dzielnicy pełnej dilerów i towarzystwa, w którym z pewnością się nie obracał. Automatycznie lekko odsunęłam się od Steve'a i w głębi duszy modliłam się, by brunet wsiadający do samochodu mnie nie zauważył.<br><br></p>
<p dir=ltr>_______<br><br><br></p>
<p dir=ltr>CZYTAM = KOMENTUJĘ</p>
<p dir=ltr>No i mamy kolejny rozdział :)</p>
<p dir=ltr>Przypominam o hashtagu #blinkff pod którym możecie zostawiać swoje opinie lub opisywać uczucia towarzyszące Wam podczas czytania. Serdecznie Was do tego zachęcam! Naprawdę z ogrooooomną przyjemnością czytam każdy Wasz komentarz (:</p>
<p dir=ltr>Btw życzę powodzenia wszystkim, którzy piszą egzaminy! GOOD LUCK! </p>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/14147351073548119360noreply@blogger.com28tag:blogger.com,1999:blog-4653941825999488453.post-8676481687205959942014-04-19T14:07:00.001+02:002014-04-19T14:07:25.399+02:00Rozdział 34<p dir=ltr>Soundtrack<br>
Milky Chance - ,,Stolen Dance"</p>
<p dir=ltr>_______<br></p>
<p dir=ltr>Pojedyncze krople uderzały mocno o szybę, następnie zsuwając się po niej, tworząc delikatne smugi. Każda z nich toczyła się powoli, tracąc przy tym siebie. Niewielka wędrówka po tafli szyby niszczyła całe krople deszczu, spadające z niebios. Czułam się jak jedna z nich. Jednak ja nie traciłam siebie z taką prędkością. Moją wędrówkę symbolizowała znajomość z Harrym. Spędzając z Nim coraz więcej czasu, coraz bardziej wątpiłam w to, kim jestem. Czasami niewinna i pragnąca Jego bliskości, zaś innym razem niczym wulkan. Chciałam wybuchnąć, eksplodując przy tym emocjami, które w sobie tłumiłam. <br>
- Nie jest Ci zimno? - niska chrypa przerwała ciszę, która panowała między nami przez całą dotychczasową drogę. Spojrzałam na Jego idealny profil i przetarłam dłońmi ramiona, by się ogrzać. Rzeczywiście było chłodno. <br>
- Odrobinę - na moje słowa chłopak włączył ogrzewanie. Przyjemne ciepło wypełniło wnętrze samochodu.<br>
- Masz zamiar tak milczeć? - zapytał po chwili, gdy cisza po raz kolejny wdarła się między nas.<br>
- Nie mam ochoty na rozmowy - odpowiedziałam oschle.<br>
- Szkoda. - Powiedział, delikatnie stukając długimi palcami o kierownicę. - Wolę gdy coś mówisz. Cokolwiek. Możesz się drzeć, piszczeć, wyzywać, krzyczeć. Wszystko. Bylebyś nie milczała. - Nie zareagowałam na Jego wyznanie. Szczerze, nieco mnie ono zaskoczyło. Harry postanowił kontynuować. - Gdy się złościsz, mam pewność, że nie jestem Ci obojętny. <br>
- To, że milczę, nie oznacza, że jest inaczej - odpowiedziałam, nie zastanawiając się nad wypowiadanymi słowami. <br>
- Lubię Twój głos. - Stwierdził, nie spuszczając wzroku z drogi, którą przemierzaliśmy. Nie odpowiedziałam. Czułam się niezręcznie. Niewyobrażalnie dziwna była relacja między nami. Mogliśmy wyzywać się, krzyczeć, a chwilę później szczerze rozmawiać na każdy możliwy temat. Nie była to więź taka jak pomiędzy znajomymi. Było to coś silniejszego, coś co złączyło nas nieodwracalnie.<br>
***<br>
Gdy znaleźliśmy się pod moim wieżowcem, odpiełam pas bezpieczeństwa. <br>
- Dobranoc - powiedziałam cicho, naciskając klamkę. <br>
- Do zobaczenia za sześć miesięcy, Em...- Na Jego słowa odwróciłam głowę i spojrzałam na smutny wyraz twarzy chłopaka. - Mam nadzieję, że o mnie nie zapomisz - delikatne dołeczki pojawiły się na Jego polikach. Nic nie mówiłam. Po raz kolejny dotarło do mnie to, że brunet wyjeżdża. <br>
- Do widzenia, Harry - odpowiedziałam, czując jak łzy napływają mi do oczu.<br>
- Nie chcesz się ze mną pożegnać w jakiś wyjątkowy sposób? - uśmiechnął się cwaniacko. Doskonale wiedziałam, że liczył na pocałunek. Jednocześnie było to czymś, na co miałam największą ochotę. Zbliżyłam się do Niego delikatnie, na co się uśmiechnął.  Dzieliło nas kilkanaście milimetrów i już miałam złączyć nasze usta, ale coś bardzo szybko doprowadziło mnie do porządku i postawiło na ziemię. Nagle odsunęłam się od Harrego. Widok Jego zdezorientowanej miny był bezcenny, za co przyznałam sobie dziesięć punktów. <br>
- Pożegnałabym się z Tobą w bardziej wyjątkowy sposób, gdybyś wcześniej nie zachował się jak palant. - Powiedziałam z cwaniackim uśmiechem, który doskonale przypominał ten, jakim często obdarowywał mnie chłopak. - Ale bez obaw, myślę, że Kimberly Ci to wynagrodzi. - Puściłam mu oczko i parsknęłam pełna ironii. - Do widzenia, Harry. - Dodałam, po czym opuściłam pojazd, zostawiając w nim zdezorientowanego bruneta, który nie był w stanie wyksztusić słowa. <br>
***<br>
Promienie słoneczne wdarły się pod moje powieki, nie pozwalając dłużej spać. Wstałam leniwie z łóżka i poszłam do łazienki. Nałożyłam delikatny makijaż i ubrałam ciepły sweter. Po chwili znalazłam się na parapecie, trzymając w dłoni papierosa. Rozmyślałam nad całą sytuacją związaną ze mną i Harrym. Oddałabym wiele, by dowiedzieć się kim dla Niego jestem. Czy czuł to co ja, gdy obdarowywaliśmy się pocałunkami siedząc na kanapie w Jego mieszkaniu? Po chwili, pomimo tego, że nie chciałam dopuścić do siebie tych myśli, stwierdziłam, że jednak nie. Gdyby czuł to samo, nigdy nie pozwoliłby mi przestać. Po raz kolejny świeża dawka informacji uderzyła mnie w twarz. Poczułam się jak nieszczęśliwie zauroczona nastolatka. Dlaczego On tak nagle znalazł się w moim życiu, zmieniając je o 180 stopni? Z jednej strony sprawiał, że czułam się jak najszcześliwsza osoba na świecie,jednak nierzadko okazywało się, że byłam zbyt naiwna, wierząc w Jego uczucie. <br>
Moje przemyślenia przerwało głośne pukanie do drzwi. Wolno podeszłam do nich, by je otworzyć. Moim oczom ukazał się wysoki brunet, którego ręce zdobily tatuaże. <br>
- Hej Steve - powiedziałam, decydując się na uśmiech. <br>
- Cześć - objął mnie w pasie i przycisnął do ściany, po czym zaczął namietnie całować. Włożyłam dłonie w Jego krótkie włosy, tęskniąc za gęstymi lokami, do których zdążyłam sie przyzwyczaić. Gdy oderwał się ode mnie, uśmiechnął się zadziornie. - Zabieram cię gdzieś.<br>
- Steve, nie sądzę, że to najlepszy pomysł...- wyjąkałam. Naprawdę nie miałam ochoty na jego niespodzianki.<br>
- Nie sprzeciwiaj mi się - powiedział bardzo poważnym tonem, a chwilę później wybuchnął śmiechem.<br>
- Gdzie masz zamiar mnie zabrać? - spytałam.<br>
- Na pizzę, do kina. Gdziekolwiek. - Wzruszył ramionami. - Ostatnio niewiele czasu spędziliśmy razem. Chciałem to zmienić. - Nagle poczułam ogromne wyrzuty sumienia, pomimo tego, że doskonale wiedziałam, iż nie czuję do Steve'a tego, co powinnam czuć. Doskonale wiedziałam, że to Harrego obdarzyłam niewyobrażalnie mocnym uczuciem. Mimo wszystko zrobiło mi się żal Steve'a. Wciąż łączyła mnie z nim jakaś więź. Chociażby przyjacielska. <br>
- Daj mi chwilę - poszłam do pokoju po kurtkę, po czym kilka minut później opusciliśmy mieszkanie. <br>
Wychodząc z wieżowca, Steve złapał moją dłoń swoją nieco większą. Niestety ja podświadomie wyobrażałam sobie, że należy ona do kogoś innego.<br></p>
<p dir=ltr>______<br><br></p>
<p dir=ltr>CZYTAM = KOMENTUJĘ </p>
<p dir=ltr>Kochani, z okazji zbliżających się Świąt Wielkanocnych życzę Wam wszystkiego naaaajwspanialszego! :)<br>
Czasu spędzonego w miłej, rodzinnej atmosferze, duuuużo dobrego jedzenia (wiem, że czekacie na to tak jak ja :D) <br>
I pysznego jajka, z którego wyskoczy Harry w szarym swetrze! </p>
<p dir=ltr>Love ya!♡<br></p>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/14147351073548119360noreply@blogger.com31tag:blogger.com,1999:blog-4653941825999488453.post-58032353327040434962014-04-15T20:44:00.002+02:002014-04-15T20:44:53.603+02:00Rozdział 33<div dir="ltr">
Soundtrack</div>
<div dir="ltr">
Aerosmith - ,, I don't want to miss a thing"</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
_______</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
Odsuwając się delikatnie, przejechałam dłonią po Jego policzku. Harry nadal dotykał mojej talii. Nie kontrolując swoich ruchów, ponownie złączyłam nasze usta ze sobą. Czekałam na to odkąd opuścił moje mieszkanie. Chłopak uniósł mnie do góry, a ja oplotłam Jego biodra swoimi nogami. Po chwili przeniósł nas w stronę sofy, na której wcześniej siedzieliśmy. Harry posadził mnie na swoich kolanach, nie przerywając pocałunków. Byliśmy tak blisko, w końcu. Nie wiem, czy brunet czuł to samo, jednak ja pragnęłam tego od dłuższego czasu. Przejechał palcami wzdłuż mojego kręgosłupa, na co przeszedł mnie pojedynczy dreszcz. Usadowiłam się wygodniej na kolanach chłopaka i przygryzłam Jego wargę. Nasze ciała zdawały się poznawać, co szło im całkiem nieźle. Nie myślałam wtedy o konsekwencjach. Mojej głowy nie zajmowała osoba Steve'a, Kimberly, czy kogokolwiek innego. Wszystkie myśli obracały się wokół chłopaka, który przyciągał mnie do siebie. Chłonęłam każdy Jego dotyk intensywniej od suchego piasku, przyciągającego krople deszczu. Mocniej od ognia pochłaniającego konary drzew, stające mu na drodze. Styles po chwili dotknął skóry moich pleców, tym samym nieco podciągając mój T-shirt do góry. Popatrzył mi głęboko w oczy, a moje serce niemal nie opuściło klatki piersiowej. <br />
-Harry...- wyszeptałam, rozpinając guziki swojej koszulki. Źrenice chłopaka delikatnie się powiększyły. Po kilkunastu sekundach zrzuciłam z siebie górną część odzieży, tym samym pozostając w samym biustonoszu. <br />
- Emma...- brunet spojrzał na mnie i przerwał pocałunki składane na moich wargach - Nie wydaje mi się, żeby to był najlepszy pomysł...- w Jego oczach zobaczyłam coś w rodzaju zakłopotania. Popatrzyłam na nas i uświadomiłam sobie, co właśnie się stało. Byłam gotowa się z Nim przespać. Chciałam pokazać Mu ile to wszystko dla mnie znaczy, a On to odrzucił. Nigdy nie czułam do kogoś czegoś takiego. Chciałam pokazać Mu wszystkie uczucia, którymi Go darzyłam. A On? Wyszłam na napaloną idiotkę, a dla Niego pewnie to wszystko znaczyło niewiele. Zrzuciłam koszulkę i zachłannie obdarowywałam ciało bruneta pocałunkami, a On stwierdził, że to nienajlepszy pomysł. Odrzucił mnie. Wszystkie wydarzenia uderzyły we mnie. Poczułam się zażenowana, a jednocześnie oszukana. Nie do końca wiedziałam przez kogo. Nie wiem, przez jaki czas wciąż siedziałam na kolanach Harrego, analizując wszystko. W końcu wstałam, podniosłam koszulkę, którą wcześniej rzuciłam na podłogę i poszłam do łazienki.</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
Stałam przed lustrem i patrzyłam na średniego wzrostu brunetkę. Duże, zaszklone oczy pokazywały jak wiele nerwów kosztowała mnie tamta sytuacja. Byłam przepełniona zażenowaniem i gniewem, skierowanym do Stylesa. Nie wiem, co sobie wyobrażał, ale to jak postępował przez ostatni czas, pomału zaczęło przekraczać pewne granice. Zresztą, już dawno zdążyło je przekroczyć. Pomimo tego, jak niesamowity był w momentach, gdy szczerze rozmawiał ze mną na dachu. Jaki troskliwy okazał się być wieczora, w którym przyszedł do mojego mieszkania i wyciągnął mnie z łazienki, wcześniej wyrzucając wszystkie ostrza żyletek, które mnie niszczyły, to czasami zmieniał się nie do poznania. Wykorzystywał uczucie, jakim Go darzyłam. Byłam niesamowicie wściekła na Jego zachowanie. </div>
<div dir="ltr">
<br />
Opuściłam łazienkę i poszłam do kuchni. Postanowiłam pozbierać do końca talerze po kolacji, nie dając po sobie poznać, że tak mnie to dotknęło, a później wrócić do mieszkania. Stojąc przed zlewem, usłyszałam Jego kroki.<br />
- Wszystko w porządku? - Zapytał ochrypłym głosem. Parsknęłam pełna ironii na Jego głupie pytanie, jednak nie zdecydowałam się udzielać Mu odpowiedzi - Emma? - Podszedł do mnie i dotknął ręką mojego ramienia. Nagle niewielki talerz wysunął się z mojej dłoni i z hukiem upadł na kafelki. <br />
- Nie dotykaj mnie - wysyczałam. <br />
- Słucham? - zapytał, spoglądając to na mnie, to na rozbity talerz.<br />
- To co słyszałeś, Styles - parsknęłam i odsunęłam się, przez co prawie nadepnęłam na kawałki szkła leżące na podłodze. <br />
- Uważaj - chłopak spojrzał z troską, co jeszcze bardziej mnie rozzłościło.<br />
- Kpisz sobie? - Prawie wykrzyczałam. - Myślisz, że jedynym zagrożeniem dla mnie w tym domu są pobite talerze?! - Złapałam naczynie, które miałam pod ręką i z impetem rzuciłam nim o ścianę. Głośny huk zagłuszył mój krzyk. Harry patrzył na mnie zaskoczony, co jeszcze bardziej mnie sprowokowało. Otworzyłam szafkę i zaczęłam cisnąć naczyniami o ścianę. - Otóż mylisz się Harry! Największym zagrożeniem jesteś dla mnie Ty! - Krzyknęłam. Chłopak tylko siedział i patrzył na to co robię. Byłam jak w furii. Nie interesowało mnie to, na jaką skalę zniszczę Jego kuchnię. Byłam wściekła za to, jak mnie potraktował. - Najpierw zachowujesz się nieznośnie, później ratujesz mnie z każdej możliwej sytuacji, zabierasz na dach i całujesz.. - Zamyśliłam się - Kurwa, cholernie dobrze całujesz! - Na moje słowa, na ustach Harrego pojawił się cwaniacki uśmiech, dlatego szybko zdecydowałam się kontynuować. - A później zachowujesz się jak skończony kretyn! Pokazujesz się z tą całą Kimberly, prawie pieprzysz ją na moich oczach, a później ratujesz mi życie. Wiesz co?! - Żywo gestykulowałam. - Mogłeś tego nie robić.. - Na moje słowa, oczy chłopaka się powięszyły. - Mogłeś zostawić mnie w tej pieprzonej łazience, zamiast po raz kolejny dawać mi nadzieję! - Dokończyłam i poczułam jak słone łzy napływają do oczu, po chwili odnajdując ucieczkę. Zaczęłam rzucać kolejnymi talerzami o ścianę. Nagle chwyciłam duże naczynie pomalowane czerwoną farbą. Wyglądało na ozdobione przez małe dziecko. Niezdarne rysunki przypominały zwierzęta. <br />
- To zostaw. - Harry zdecydował się odezwać. Nie reagował na moje krzyki i na to, że prawie rozwaliłam Mu kuchnię, ale szkoda było mu jednego talerza? Harry Edward Styles, proszę państwa! Chłopak, który doprowadzał mnie do szaleństwa.<br />
- Słucham? - spytałam. <br />
- Pamiątka rodzinna - wzruszył ramionami.<br />
- Odwieź mnie do domu - parsknęłam. Nie wiedziałam jak mam reagować na swoicki spokój, którym emanował.<br />
- Jasne - odpowiedział, po chwili wyjmując kluczyki z kieszeni swoich spodni.</div>
<div dir="ltr">
<br />
Czy już kiedyś wspominałam, jak bardzo nie potrafię Go rozgryźć?</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
______</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
Wieeeeem, wieeeeeem... Wszyscy macie ochotę mnie udusić, co? Wiem, że czekaliście na inny rozwój wydarzeń, no ale widzicie co ten Styles wyprawia! ;) Właśnie, może macie jakieś domysły dlaczego tak postępuje? </div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
Co do rozdziału, szczerze mówiąc miał się pojawić później, ale baaardzo pozytywnie zaskoczyliście mnie ilością komantarzy pod poprzednim, więc postanowiłam ten dodać szybciej :)</div>
<div dir="ltr">
<br />
Więc wniosek jest następujący - zostawiacie opinie = szybciej poznajecie losy Hemmy!</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
Na koniec po raz drugi chciałam Wam polecić bloga autorstwa @KalynnPierce <br />
Jestem pewna, że losy głównych bohaterów bardzo Was zainteresują! Zapraszam! :)</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
<a href="http://temptation-harrystyles.blogspot.com/?m=1" target="_blank">TEMPTATION </a></div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
To chyba tyle z moich ogłoszeń. Trzymajcie się ciepło ♡</div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/14147351073548119360noreply@blogger.com33tag:blogger.com,1999:blog-4653941825999488453.post-5354682256429036632014-04-13T11:42:00.001+02:002014-04-13T11:48:52.077+02:00Rozdział 32<p dir=ltr>Soundtrack<br>
One Direction - ,,You and I"<br></p>
<p dir=ltr>________<br><br></p>
<p dir=ltr>Siedzieliśmy na sofie, trzymając w dłoniach kubki pełne gorącej herbaty. Emocje z tamtego wieczora pomału opadały. Oboje uspokoiliśmy się po historii, którą opowiedział Harry. Wiedziałam, że jej ujawnienie zbliżyło nas do siebie jeszcze bardziej. Niewidzialna nić splatała nas coraz mocniej, nie przejmując się tym, że w poniedziałek zostanie uszkodzona. Nie chciałam dopuścić do siebie myśli, że Harry opuści kraj. Nie potrafiłam nawet sobie wyobrazić jak dam radę bez Niego.<br>
- O której pasuje Ci mnie odwieźć? - spytałam, tym samym przerywając ciszę. <br>
- Nie możesz zostać? - Spojrzał na mnie, a po chwili się zaśmiał - Tylko spokojnie, będziesz spać na kanapie. Nie reaguj tak jak ostatnio - przypomniałam sobie o ostatnim razie, gdy zostałam o Harrego, wcześniej oskarżając Go o chęć wykorzystania mnie. Zrobiło mi się głupio. <br>
- Niestety chyba muszę wrócić - wzruszyłam ramionami. Dlaczego chłopak chciał żebym została? Czy Kimberly nie miałaby nic przeciwko? Nieszczególnie interesowało mnie zdanie tej dziewczyny, ale to wciąż była JEGO dziewczyna. <br>
- W takim razie, o której chcesz - brunet posłał mi uśmiech - ale nie zapominaj, że mamy jeszcze film do obejrzenia.<br>
- No to na co czekasz? - popatrzyłam wymownie na telewizor, następnie na chłopaka i delikatnie się uśmiechnęłam. Po chwili wstał, podszedł do odtwarzacza DVD i włożył do niego płytkę. Kilka minut później pojawiły się pierwsze sceny filmu. <br>
- Zrobię popcorn - chłopak opuścił pokój i poszedł do kuchni, podczas gdy ja sledziłam losy przystojnego Ryan'a Gosling'a - Łap! - usłyszałam niską chrypę i zobaczyłam jak brunet rzuca mi niebieski koc. Okryłam się nim, po chwili robiąc miejsce swojemu towarzyszowi. Harry zajął miejsce obok. Nasze kolana lekko stykały się ze sobą, tak jak ramiona. Czułam jak Jego klatka piersiowa unosi się lekko do góry i opada w dół przy każdym oddechu. Byliśmy tak blisko, a jednocześnie nadal zbyt daleko. <br>
- Chcesz? - podałam Mu miskę z popcornem. <br>
- Ciiii - uciszył mnie cicho, a po chwili sięgnął po przekąskę. <br>
- Harry, który raz już to oglądasz? - zaśmiałam się lekko, a On przyłożył swoją ciepłą dłoń do moich ust, nie pozwalając mi się odzywać. Poczułam chłód pierścionków, które zdobiły Jego dlugie palce - Harry - parsknęłam przez zaciśnięte zęby, na co chłopak zaczął się śmiać. Po chwili wziął rękę i popatrzył na mnie z lekkim uśmiechem. <br>
- Oglądaj - szepnął i pocałował mnie w czoło. Niby nic takiego, ot zwykła oznaka przyjaźni, jednak moje serce momentalnie zaczęło bić szybciej. Nie chcąc ujawnić swoich emocji, spojrzałam na ekran telewizora i ponownie skupiłam się na Gosling'u, pomimo tego, że obok mnie siedział ktoś o niebo przystojniejszy. Ktoś, kogo pragnęłam. Ktoś, kto był zbyt blisko, by być tylko przyjacielem, a jednocześnie zbyt nieosiągalny, by zostać kimś więcej.<br>
Oglądając film, kilka razy zorientowałam się, że chłopak zamiast patrzeć na ekran, dyskretnie spogląda na mnie. Nie chciałam by się zorientował, że to zauważyłam, więc dalej sledziłam historię bohaterów. <br>
***<br>
- Harry, dlaczego nie mówiłeś, że tak to się skończy? - wyszeptałam, scierając rękawem bluzki łzy z moich policzków. <br>
- Miałem popsuć cały seans? - zaśmiał się lekko, podając mi chusteczkę - Mówiłem, że jest niesamowity?<br>
- Pomimo tego jak ciężko jest mi to stwierdzić, to przyznaję Ci rację - posłałam mu delikatny uśmiech. <br>
- Napijesz się herbaty? - zapytał, idąc w stronę kuchni.<br>
- Już trochę późno. Myślę, że powinnam wracać do domu - powiedziałam niechętnie. Naprawdę nie chciałam opuszczać Harrego. Czułam się niezwykle w Jego towarzystwie, jednak wiedziałam, że nadeszła ta chwila. <br>
- Już? - Spytał, nastawiając wodę na herbatę - W takim razie przykro mi, ale musisz chwilkę zaczekać, bo ja mam zamiar się jej napić. - Chłopak otworzył lodówkę - I zjeść coś przy okazji - posłał mi cwaniacki uśmiech i wyjął talerz pełen naleśników. Wiedziałam, że robił mi tym na złość, chcąc jak najpóźniej mnie odwieźć. <br>
- W takim razie ja też się skuszę - popchnęłam go lekko w ramię i sięgnęłam do szafki po dwa talerze. <br>
- Z czym zjesz? - wyciągnął z lodówki dwa dżemy, a z szuflady nutellę.<br>
- Z tym - chwyciłam słoik i otworzyłam go z radością. Wzięłam łyżkę i napełniłam ją czekoladą. <br>
- Emma, zostaw coś do naleśników - Harry z udawanym oburzeniem klepnął mnie delikatnie w ramię. <br>
- Nie obiecuję. - Powiedziałam podczas delektowania się nutellą - To najlepsza rzecz na świecie!<br>
- I właśnie mnie jej pozbawiasz - odburknął, a po chwili dotknął swoją dłonią mojego policzka. Na chwilę zamarłam. Serce momentalnie przyspieszyło, a słoik mało co nie wypadł mi z rąk. Okazało się, że pobrudziłam się czekoladą, bo kilka sekund później chłopak wziął swój palec i wolno oblizał go językiem, patrząc mi w oczy. - Byłaś brudna - dodał, widząc, że uważnie Go obserwuję. Ja nadal wpatrywałam się w Jego zielone tęczówki. Po chwili Harry wyjął delikatnie słoik z mojej dłoni, muskając mnie przy tym swoimi palcami, pełnymi pierścionków. - Myślałem, że jesteś głodna - lekko się zaśmiał. <br>
- Racja, chodź, zjemy coś - uśmiechnęłam się nerwowo i usiadłam przy stole. Doskonale wiedział jak na mnie działa. Jak cholernie Jego osoba wpływa na moją. Właśnie dlatego to wykorzystywał. Postanowiłam odgryźć Mu się tym samym. <br>
- Jak Ci smakują? - zapytał, gdy zjadłam kawałek naleśnika.<br>
- Całkiem niezłe - uśmiechnęłam się lekko.<br>
- Niezłe? - spytał, niedowierzając - Robiłem je wczoraj jakieś dwie godziny, a Ty tylko tak je oceniasz?!<br>
- No cóż...- Wzięłam czerwoną serwetkę i delikatnie wytarłam nią usta, na końcu zwilżając je językiem, co nie umknęło uwadze bruneta. - Jestem pewna, że moje są lepsze.<br>
- Mam nadzieję, że kiedyś się o tym przekonam - powiedział, krojąc kawałek naleśnika. <br>
- Zobaczymy - odpowiedziałam, starając się brzmieć obojętnie. <br>
- Nigdy niczego mi nie ugotowałaś - zauważył z udawanym oburzeniem. <br>
- Nigdy o nic nie prosiłeś - wzruszyłam ramionami. Popatrzyłam w zielone oczy chłopaka. Starałam się nie rozpraszać Jego spojrzeniem, które było niesamowicie intensywne. <br>
- W takim razie następnym razem zamówię coś specjalnego - brunet posłał mi cwaniacki uśmiech. <br>
- Zobaczymy czy takowy będzie - wyszeptałam i wstałam, by odłożyć pusty talerz na kuchenny blat. <br>
- Co masz na myśli? - nagle usłyszałam Harrego, stojącego za mną. Był niesamowicie blisko. <br>
- Nic - wstrzymałam oddech - Po prostu tak powiedziałam...<br>
- Okej... - wyszeptał, stojąc za moimi plecami. Schował kosmyk moich włosów za ucho. Ciepły oddech ogrzewał tył moich pleców. Nagle brunet schował głowę w zagłębieniu mojej szyi. Loki opadły na mój kark. <br>
- Harry - powiedziałam cicho - Nie powinniśmy czasem jechać? - zapytałam, chociaż tak naprawdę wcale tego nie chciałam. Chłopak nic nie powiedział. Musnął lekko swoimi malinowymi ustami skórę mojej szyi. Pojedynczy dreszcz przeszedł moje ciało. Postanowiłam delikatnie się obrócić. Zobaczyłam przed sobą wysokiego chłopaka, spoglądającego na mnie. Nachylił się lekko, zmniejszając dystans między nami. Gdy dzieliło nas już kilka centymetrów, uśmiechnął się delikatnie. Po chwili złączył nasze wargi. Gdy poczułam malinowy smak Jego ust, na których została odrobina dżemu, przypomniałam sobie wszystkie nasze wspólne chwile na dachu. Bez wahania wplotłam dłonie w burzę Jego loków, przyciągając bliżej. Harry objął mnie w talii, a następnie zaczął błądzić dłońmi po moich plecach. Po chwili podniósł mnie delikatnie i posadził na blacie kuchennym. Wciąż nie przerywając pocałunków cieszyliśmy się ze swojej bliskości. Nie wiedziałam, co dokładnie czuł chłopak. Jednak byłam pewna, że ja czekałam na to wystarczająco długo, by nie przejmować się konsekwencjami, które nas czekały.<br><br></p>
<p dir=ltr>_______<br><br><br></p>
<p dir=ltr>CZYTAM = KOMENTUJĘ</p>
<p dir=ltr>Nie wiem, czy historia Hemmy niektórym z Was coraz mniej się podoba? Sądzę tak po wielkim spadku ilości komentarzy. Kiedyś potrafiliście zostawić ich tutaj ponad 50, a ostatnio tylko nieliczni (którym bardzo dziękuję) postanowili zostawić swoją opinię. Szkoda </p>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/14147351073548119360noreply@blogger.com42tag:blogger.com,1999:blog-4653941825999488453.post-17253197271511039002014-04-11T19:30:00.000+02:002014-04-11T19:34:38.594+02:00Rozdział 31<div dir="ltr">
Soundtrack<br />
Coldplay - ,,Fix you" (słyszałam od kilku osób, że kojarzy im się z BLINK)<br />
<br />
<br /></div>
<div dir="ltr">
_________<br />
<br />
<br />
<br /></div>
<div dir="ltr">
Siedzieliśmy w ciszy. Patrzyłam na Harrego, bawiącego się jednym ze swoich pierścionków. Czułam Jego poddenerwowanie. Oddychał głęboko. Nie wiedziałam co chce mi powiedzieć, ale byłam pewna, że to dla Niego niesamowicie ciężkie. Jednak nie chciałam Mu przerywać. Czułam się wyróżniona, że zaufał mi na tyle, by odkryć jedną z tajemnic, które skrywał. Jednak coś podpowiadało mi, że ma ich więcej niż mogło mi się wydawać. <br />
- Ten tatuaż...- wyszeptał - Jaskółki na mojej klatce piersiowej - opuścił głowę i spojrzał na wciąż nagi tors, który zdobiły czarne ptaki - Symbolizują mnie i moją Mamę - popatrzył na mnie, a ja zauważyłam łzy gromadzące się w Jego oczach. Nie wiedziałam dlaczego wzbudza to w Nim takie emocje, ale nie chciałam Mu przerywać - Gdy byłem mały, zawsze rano chodziliśmy do parku i karmiliśmy niewielkie ptaki chodzące po trawniku. Mama mówiła, że najważniejsze, by dbać o tych najmniejszych. - Jego głos załamywał się co jakiś czas. Długie palce wciąż nie przestawały obracać pierścionka - Pewnego dnia pod dachem naszego domu rodzina jaskółek zrobiła sobie gniazdo. Obserwowaliśmy je i robiliśmy zdjęcia. Każdego popołudnia chodziliśmy tam i patrzyliśmy jak rosną. Mama uwieczniała je na zdjęciach, ktore później wywołała. Pewnego dnia poszedłem pod dom i zobaczyłem, że większa jaskółka zniknęła. Miałem wtedy osiem lat. - Westchnął - Zacząłem płakać i pobiegłem do Mamy...- pojedyncza łza wypłynęła z oka chłopaka i powędrowała wzdłuż policzka - Ona wzięła mnie na ręce i powiedziała, że ptaszyna była pewna, iż jej mały synek jest bezpieczny i może już spokojnie odlecieć - Harry ukrył twarz w dłoniach i głośno westchnął. Płakał. Dotknęłam Jego ramienia i potarłam lekko o nie swoją dłonią. Nagle uniósł głowę, a ja zobaczyłam czerwone oczy, które straciły swój blask. - Ona też odleciała, Emma - Jego słowa dotarły do mnie szybko i uderzyły z wielką siłą. Wiedziałam, że mówi o swojej Mamie. Nie chciałam o nic pytać. Nie wiedziałam, czy jest gotowy, by powiedzieć co się stało, że odeszła. Objęłam Go delikatnie, nie będąc pewna, czy odwzajemni uścisk. Jednak Harry bez wahania mnie przytulił. Oplótł moje ciało ramieniem, a ja poczułam jak lekko się trzęsie. Wyznanie mi tego musiało być dla Niego niesamowicie ciężkie i ważne. <br />
- Dziękuję, Emma - wyszeptał.<br />
- Za co, Harry? - zapytałam cicho, zaskoczona.<br />
- Za to, że jesteś tu ze mną i odganiasz demony przeszłości - na Jego słowa wzmocniłam uścisk. Nie chciałam Go puścić. <br />
- Też ze mną byłeś - oboje wiedzieliśmy, że mówię o nocy, w której chciałam wszystko skończyć. Kiedy chciałam skończyć ze sobą. <br />
Nagle Harry rozluźnił uścisk, a Jego ramiona oddaliły się od mojego ciała. Wstał i skierował się w stronę szafki, z której wyjął niewielką kopertę. Po chwili wyciągnął ją w moją stronę. Wzięłam ją. Zaklejona była kawałkiem taśmy klejącej. Popatrzyłam przez chwilę na chłopaka, czekając na zgodę. Skinął delikatnie głową, więc zdecydowałam się odgiąć taśmę. Oderwałam ją od papieru i otworzyłam kopertę. Zobaczyłam plik fotografii. <br />
- Codziennie wieczorem je oglądam i modlę się, by magicznie cofnąć czas - wyszeptał - Następnie zaklejam kopertę w obawie, że odlecą. - Popatrzyłam na Niego, a następnie wyjęłam zdjecia. Pierwsze z nich przedstawiało dwie czarne jaskółki siedzące w niewielkim gnieździe. Kolejne ukazywało małego chłopca, ubranego w szary sweterek i wysokie kalosze. Stał obok kobiety, której uśmiech prawie niczym nie różnił się od tego, w którym się zakochałam. Tego, którego widok przyprawiał mnie o szybsze bicie serca. Tego, który należał do chłopaka siedzącego obok mnie. Kobieta trzymała dziecko za rękę. Oboje wyglądali na szczęśliwych. Popatrzyłam na Harrego. Wpatrywał się w fotografię. Nagle spod długich, ciemnych rzęs wydostała się kolejna, pojedyncza łza. <br />
- Nie musimy ich oglądać jeśli nie chcesz...- wyszeptałam.<br />
- Emma, robię to każdego pieprzonego wieczora - zdobył się na delikatny uśmiech. Chyba nim chciał ukryć rozpacz i ból, który widziałam w Jego dużych oczach. Postanowiłam zobaczyć kolejną fotografię. Każda z nich przedstawiała albo czarne jaskółki albo przepiękną kobietę ze swoim synkiem, który teraz siedział obok mnie. <br />
Gdy skończyliśmy je oglądać, włożyłam zdjęcia do koperty i podałam ją chłopakowi. Harry wziął ją ode mnie, po czym zakleił kawałkiem taśmy. Gdy wrócił na sofę, ja nadal milczałam. Nie wiedziałam co powiedzieć. Jednak brunet sam sie odezwał.<br />
- Powiedziała, że jest gotowa żeby odlecieć - zaczął - Że wie, że jej syn da radę. - Opuścił głowę. Loki zakryły całą Jego twarz. Po chwili uniósł ją z powrotem. - Ale cholera, Emma, ja nie dałem rady- widziałam ból i zawód w Jego oczach. <br />
- Harry, nie mów tak - odezwałam się - Jesteś niesamowitym człowiekiem. <br />
- Nie Em, nie jestem - odpowiedział. Nie wiedziałam, dlaczego tak myślał - Skąd go masz? - spojrzał na moją szyję, a ja dopiero po chwili zorientowałam się, że patrzy na zawieszkę przedstawiającą małą jaskółkę, zwisającą na srebrnym łańcuszku. Dopiero wtedy przypomniałam sobie, że Harry już wcześniej zwrócił na nią uwagę. Teraz wiedziałam już dlaczego.<br />
- Od rodziców - odpowiedziałam - Dali mi ten naszyjnik w moje pierwsze urodziny, gdy jeszcze byli razem.<br />
- Jest piękny - wyszeptał. Nagle, nie zastanawiając się, sięgnęłam po łańcuszek i odpięłam go. Drobnymi dłońmi opłotłam go wokół szyi Harrego. Chłopak patrzył na mnie zaskoczony - Em, nie rób tego. - Zaprotestował - Powinna być przy Tobie. <br />
- Ja chcę żeby pilnowała Ciebie - wyszeptałam. - Żebyś mi nie odleciał - uśmiechnęłam się delikatnie. <br />
- Uwierz Em, że przez pewien czas o niczym innym bardziej nie marzyłem - westchnął, a ja zapięłam naszyjnik na Jego szyi - Jednak Ona podcięła mi skrzydła i nie pozwoliła mi się odwiedzić - dokończył. Mówił o swojej mamie. Naprawdę marzył, by odejść? Nie chciałam dopuścić do siebie takiej możliwości. Wydawałoby się, że tylko ja jestem taka zagubiona, ale jednak chłopak siedzący naprzeciwko sam zgubił swoją życiową mapę. Stracił najważniejszą osobę, która była Jego drogowskazem.<br />
Harry spojrzał na naszyjnik. <br />
- Dziękuję Emma - chwycił moją dłoń i przyłożył do swoich malinowych ust. Po chwili wstał i poszedł do łazienki. Emocje nie zdołały opuścić mojej osoby. Nie potrafiłam nawet w najmniejszym stopniu poczuć tego, co czuł chłopak. Nie chcialam nawet postawić się na Jego miejscu. Nagle, bez wahania wyjęłam telefon komórkowy ze swojej toebki i wstukałam doskonale znany mi numer. <br />
- Słucham? - ciepły głos dobiegł moich uszu.<br />
- Kocham Cię, Mamo - wyszeptałam i poczułam niesamowite szczęście, wiedząc, ze mogę Jej to powiedzieć. <br />
<br />
<br /></div>
<div dir="ltr">
_______<br />
<br />
<br />
<br /></div>
<div dir="ltr">
Mam dla Was kilka informacji, Kochani<br />
<br /></div>
<div dir="ltr">
Po pierwsze, ogromne DZIĘKUJĘ! <br />
,,BLINK" ma ponad 50 tysięcy wyświetleń (wow!) Zostało opublikowanych prawie tysiąc komentarzy, za które serdecznie dziękuję ♡ To niesamowita motywacja i szczerze, na początku nie wiedziałam jak odbierzecie historię, którą opisuję, ale jak widać moje opowiadanie ma oddanych i stałych czytelników :)<br />
Pamiętam jak @black_nailss (tak, dobrze myślicie, to ta genialna dziewczyna, która zrobiła zwiastun, mający ok. tysiąca wyświetleń!) namawiała mnie do założenia bloga. Jak widać dałam się przekonać, dzięki czemu możecie teraz śledzić losy Hemmy.<br />
To chyba tyle, także jeszcze raz, DZIĘKUJĘ każdej osobie z osobna za motywację w postaci komentarza. I love ya! ♡<br />
<br />
<br /></div>
<div dir="ltr">
Informacja nr 2.<br />
Gooooorąco polecam fanfiction autorstwa @KalynnPierce. Dziewczyna świetnie pisze i jestem pewna, że ten blog przypadnie Wam do gustu. Zapraszam w Jej i swoim imieniu! x</div>
<div dir="ltr">
<br /></div>
<div dir="ltr">
<a href="http://temptation-harrystyles.blogspot.com/?m=1" target="_blank">TEMPTATION</a></div>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/14147351073548119360noreply@blogger.com15tag:blogger.com,1999:blog-4653941825999488453.post-77815165052251060522014-04-08T21:31:00.001+02:002014-04-08T21:31:57.261+02:00Rozdział 30<p dir=ltr>Soundtrack<br>
The Fray - ,,How to save a life"<br></p>
<p dir=ltr>________<br><br></p>
<p dir=ltr>- Proszę - Harry podał mi kubek pełen gorącej czekolady i zajął miejsce naprzeciwko. Jego długie palce oplatały szklankę z herbatą. Siedzieliśmy na wygodnych kanapach, znajdujących się w kawiarni obok lodowiska. <br>
- Pyszna - oznajmiłam po upiciu łyka gorącego napoju. Chłopak przechylił swoją szklankę - Od kiedy jeździsz na łyżwach? - zapytałam, przypominając sobie o poczynaniach bruneta, które zaprezentował na tafli lodu.<br>
- Właściwie nawet nie pamiętam. Zacząłem gdy byłem dzieckiem...- Harry zamyślił się na chwilę - A Ty? <br>
- Przychodziłam tutaj z mamą gdy byłam mała. - Mimowolnie się uśmiechnęłam - Zawsze bałam się wyjść na lód, ale mama obiecywała mi w nagrodę czekoladę - popatrzyłam na trzymany kubek - więc musiałam przezwyciężyć strach - na moje słowa chłopak ukazał dołeczki w policzkach. - Często się kontaktujecie? - zapytał<br>
- Właściwie rozmawiamy ze sobą co jakiś czas, ale całkiem inaczej jest, gdy masz kogoś przy sobie. Rozmowy telefoniczne to namiastka kontaktu - chłopak ponownie się zamyślił - A Ty, jaki masz kontakt z rodzicami? Nigdy nie rozmawialiśmy o Twojej rodzinie - Harry spojrzał na mnie zaskoczony, a po chwili lekko zdenerwowany przeczesał dłonią gęste loki.<br>
- To chyba nie jest najlepszy pomysł - zaśmiał się nerwowo - Może kiedy indziej.<br>
- Jasne - byłam ciekawa, dlaczego zareagował taki sposób, jednak wiedziałam, że nie chce o tym mówić. Ja również swoimi pytaniami nie miałam ochoty psuć miłej atmosfery, którą udało nam się stworzyć. <br>
- Masz wolny wieczór? - zapytał nagle.<br>
- Właściwie nie mam żadnych planów - odpowiedziałam bez zastanowienia - Dlaczego pytasz? <br>
- Może w końcu uda nam się obejrzeć ,,Pamietnik"? - uśmiechnął się delikatnie - Obiecaliśmy to sobie kiedyś. Pamiętasz? - jasne, że pamiętałam. Nie zapomniałam o niczym, co działo się między nami na dachu. Każdy pojedynczy dotyk, każde spojrzenie i każde słowo wydobywające się z Jego malinowych ust pozostało w mojej pamięci. <br>
- Tak, pamiętam - odwzajemniłam uśmiech.<br>
- No to ustalone - brunet dopił ostatni łyk swojej herbaty.<br>
- Harry...- wyszeptałam. Chciałam zadać Mu pytanie, które nie dawało mi spokoju - O co chodzi z wymianą międzynarodową? - wyraz Jego twarzy był nieodgadniony. <br>
- W poniedziałek wyjeżdżam do Paryża - wypowiedział te słowa bardzo szybko i automatycznie. Dotarły one do mnie dopiero po chwili. Był piatek. Oznaczało to, że za trzy dni opuści Anglię. Jednak na jak długo? <br>
- Kiedy wrócisz? - zapytałam<br>
- Za pół roku - odniosłam wrażenie, że nie do końca był przekonany do tego, co mówił. Jakby wspominanie o tym było dla Niego czymś koniecznym, czymś czego nie chciał. Nie wiem, jak wyglądałam w tamtym momencie. Wszystko, co czułam to potworne rozczarowanie. Nie potrafiłam wytrzymać bez Niego kilku dni, więc jak miałabym dać radę przez pół roku?<br>
- Kimberly nie ma niczego przeciwko? - nie wiem, dlaczego zapytałam o nią. Było to pierwsze, co przyszło mi do głowy. Chciałam ukryć swoją reakcję. Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony, po czym lekko odchrzaknął. Po chwili ujrzałam lekki uśmiech na Jego twarzy. <br>
- Właściwie.. Emma, chciałem Ci coś powiedzieć...- wyglądał na zakłopotanego, a jednocześnie delikatny uśmiech wciąż uwydatniał dołeczki znajdujące się na Jego policzkach - To ważne i powinienem był zrobić to wcześniej...- W tym samym momencie mój telefon zaczął wibrować. Nieznany numer pojawił się na ekranie. Pomyślałam, że to mama, dzwoniąca z jednej z budek telefonicznych, więc zdecydowałam się odebrać. <br>
- Przepraszam - wyszeptałam, patrząc na chłopaka - Słucham? - przyłożyłam słuchawkę do ucha.<br>
- Hej Maleńka - głos Steve'a dobiegł moich uszu. Nie tego oczekiwałam.<br>
- Hej Steve - na moje słowa uśmiech Harrego automatycznie zmalał. <br>
- Idziemy dzisiaj do Tequilla's Heaven? - był to nasz ulubiony bar, jednak ja zaplanowałam już wieczór. <br>
- Właściwie mam już plany. Możemy porozmawiać jutro? - zapytałam, mając nadzieję, że odpuści. <br>
- No dobra - usłyszałam zdenerwowanie w jego głosie. <br>
- Dzięki.<br>
- Tęsknię za Tobą, Emma - dodał. Nie wiedziałam, co mam odpowiedzieć.<br>
- Taa, ja też - powiedziałam, żeby nie czuł się zawiedziony, pomimo tego, iż nie do końca było to zgodne z prawdą. Spojrzałam na Harrego. Mocno zaciskał palce na szklance. Uśmiech opuścił Jego twarz. <br>
- Na razie, Mała - Steve po chwili się rozłączył.<br>
Odłożyłam telefon z powrotem na stolik. Podniosłam wzrok na chłopaka, siedzącego naprzeciwko. <br>
- Co chciałeś mi powiedzieć? <br>
- Um...- zamyślił się na moment - Pytałaś, czy Kimberly nie będzie zawiedziona gdy pojadę. No więc, chciałem powiedzieć, że nie. - Wyszczerzył białe zęby w uśmiechu - Jest naprawdę wspaniała. Rozumie to, że chcę lepiej poznać Europę i inną kulturę. Poza tym, wymiana może być ciekawa. - Dokończył, a ja po raz kolejny poczułam jak coś uderza mnie w serce, zadając niesamowicie mocny cios. Jednak nie chciałam tego pokazać. Postanowiłam szybko zmienić temat. <br>
- Możemy już jechać? - wstałam nagle i ubrałam kurtkę. Harry również się ubrał. Po chwili znaleźliśmy się na zewnątrz. Szliśmy w ciszy do Jego samochodu. Dlaczego w ogóle wspominałam o Kimberly? Nie wiem na jaką odpowiedź liczyłam. Nie, tak naprawdę doskonale wiedziałam, co chciałam usłyszeć. Pragnęłam, by powiedział, że między nimi wszystko skończone. Jednak jak bardzo naiwna byłam, mając nadzieję na coś takiego? <br>
- Zapraszam - chłopak otworzył przede mną drzwi pasażera. Lekko się uśmiechnęłam. Zajęłam miejsce, a po chwili Harry również wsiadł do samochodu. <br>
- Cieszę się, że spędzimy trochę czasu razem przed moim wyjazdem - na Jego słowa moje serce zaczęło bić szybciej.<br>
- Tak, ja również - odpowiedziałam. Właściwie Harry miał rację. Były to ostatnie dni przed Jego podróżą do Paryża. Powinnam nacieszyć się Jego obecnością. Nieważne, że byliśmy tylko przyjaciółmi. Jego obecność była mi najbardziej potrzebna, a miałam świadomość, że niedługo będzie mi jej cholernie brakowało.</p>
<p dir=ltr>Po kilkunastu minutach jazdy zaparkowaliśmy pod wieżowcem, w którym mieszkał Harry. Wysiedliśmy z samochodu i skierowaliśmy się w stronę mieszkania. <br>
- Jeśli jesteś głodna lub chcesz się czegoś napić, to kuchnia jest do Twojej dyspozycji. Ja zaraz wrócę - powiedział, gdy weszliśmy do środka, po czym poszedł do łazienki. Weszłam do kuchni i otworzyłam lodówkę. Szczerze, byłam trochę głodna. Postanowiłam, że przygotuję coś dla naszej dwójki. Wyjęłam jajka, w celu zrobienia omletów. Nie byłam najlepszą kucharką, ale akurat one wychodziły mi całkiem nieźle. Otworzyłam jedną z szafek, szukając oleju. Jednak nie było go ani w niej, ani w kilku kolejnych. Postanowiłam spytać o niego bruneta. <br>
- Harry! - krzyknęłam na tyle głośno, by usłyszał mnie w łazience - Gdzie trzymasz olej?<br>
Nie otrzymałam odpowiedzi, jednak po chwili zobaczyłam chłopaka wychodzącego z łazienki. Jego ciała wyjątkowo nie zasłaniał żaden T-shirt. Umięśniony tors Harrego mienił się delikatnie dzięki niewielkim kroplom wody, które się na nim znajdowały. Pod wyraźnie zarysowanymi obojczykami chłopaka wytatuowane zostały dwie jaskółki. Obok nich czarny tusz nakreślił napis ,,Nelly", który widziałam już wcześniej. Pomiędzy żebrami znajdował się piękny motyl, wyglądający jakby chciał odlecieć, tym samym opuszczając idealne ciało bruneta. Mięśnie brzucha były wyraźnie zarysowne. Uważnie lustrowałam Jego ciało, zastanawiając się nad znaczeniem tatuaży. Spuściłam wzrok i zauważyłam linie układające się w literę V, ciągnącą się do miejsca, w którym brązowy pasek przytrzymywał dżinsowe spodnie Harrego. Chłopak uniósł swoje ramię i przeczesał dłonią mokre loki, z których kapały pojedyncze krople. Spływając w dół po mięśniach bruneta, zostwiały na nich ledwo widoczne scieżki. Nagle napotkałam zielone tęczówki. <br>
- Wołałaś mnie...- chłopak lekko się zaśmiał. <br>
- Harry...- spojrzałam na Niego poważnie. - Co oznaczają te jaskółki? - było to jedynym, co mnie interesowało w tamtym momencie. Brunet zamyślił się na chwilę. <br>
- Emma, nie sądzę, że to dobry pomysł żeby...- przerwałam Mu. Wiedziałam, że nie chce mi powiedzieć, ale pragnęłam dowiedzieć się o nim czegoś więcej. <br>
- Proszę Harry, powiedz mi - spojrzał na mnie i westchnął. Wiedziałam, że się nad czymś zastanawia. Po chwili wyciągnął dłoń w moją stronę. <br>
- Chodź - na Jego słowa chwyciłam ją, a chłopak prowadził mnie w stronę sofy. Gdy usiedliśmy obok siebie, popatrzył na mnie poważnie. Wiedziałam, że zaraz powie mi coś, co znaczy dla Niego naprawdę wiele.<br><br></p>
<p dir=ltr>_______<br><br><br></p>
<p dir=ltr>CZYTAM = KOMENTUJĘ</p>
<p dir=ltr>Ja już wiem co oznaczają tatuaże Harrego. A Wy, macie jakieś pomysły? :)<br>
</p>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/14147351073548119360noreply@blogger.com24tag:blogger.com,1999:blog-4653941825999488453.post-73726786977917948102014-04-05T14:31:00.001+02:002014-04-05T14:31:29.290+02:00Rozdział 29<p dir=ltr>Soundtrack<br>
Family Of The Year - ,,Hero"<br><br></p>
<p dir=ltr>_______<br><br><br></p>
<p dir=ltr>Stałam przed lustrem, zastanawiając się co powinnam ubrać na lodowisko. W końcu zdecydowałam się na gruby, wełniany sweter i czarne legginsy. Rozplotłam długiego warkocza, dzięki czemu włosy pofalowały się delikatnie, opadając na ramiona. Makijaż jak na piątkowe popołudnie wbrew pozorom był delikatny. Nie do końca wierzyłam, że opuszczam imprezę, na którą zaprosiło mnie kilka osób, na rzecz wypadu na lodowisko. Podejrzewałam, że jeszcze jakiś czas temu nie zdecydowałabym się na to. Jednak pomimo braku umiejętności w jeździe na łyżwach, za co winiłam brak koordynacji ruchowej i niezdolność do uprawiania jakiekolwiek innego sportu, coś ciagnęło mnie do pójścia tam. Właściwie doskonale wiedziałam, kto był powodem mojej nagłej chęci odwiedzenia lodowiska. Harry. Pomimo tego, jak wielki ból sprawiało mi samo patrzenie na Jego idealnie podkreślone kości policzkowe, wyraźny zarys szczęki, niepoukładane loki i dołeczki, które ostatnio pojawiały się coraz rzadziej, pragnęłam tego widoku. Chciałam mieć Go blisko, chociaż wiedziałam, że nigdy nie będę tak blisko jakbym chciała. Czasem pomimo barier jakie napotykamy, podświadomie dążymy do tego, co jest zakazane. Myślę, że był jeszcze jeden powód, dla którego chciałam spędzać z Nim czas. Świadomość, że najprawdopodobniej niedługo wyjeżdża. Nie do końca wiedziałam, co miał na myśli nauczyciel, mówiąc o wymianie międzynarodowej, ale byłam pewna, że to nie wróży niczego dobrego. Miałam zamiar zapytać Sophie o co dokładnie chodzi, a wspólne wyjście na lodowisko było do tego idealną okazją.</p>
<p dir=ltr>Zatrzasnęłam za sobą drzwi, schowałam klucz do torby i opuściłam wieżowiec. Zimny wiatr chłodził moją twarz. Początek grudnia w Londynie okazał się być wyjątkowo mroźny. Włożyłam ręce do kieszeni i skierowałam się na przystanek. Chwilę później wsiadłam do czerwonego pojazdu i ruszyłam w stronę lodowiska. <br>
***<br>
Moim oczom ukazał się wysoki brunet stojący przed dużą bramą, nad którą znajdowały się dwa wielkie niedźwiedzie polarne wykonane z plastiku. Chłopak ubrany był w ciemne spodnie i grubą kurtkę. Ciemne loki zakryte zostały szarą czapką, a na dłonie naciągnięte były rękawiczki. Gdy tylko Go zobaczyłam poczułam coś dziwnego. Jakby jakieś intensywne uczucie opanowało moje ciało. Starałam się je szybko odgonić i podeszłam do Harrego. <br>
- Hej - uśmiechnęłam się lekko, co od razu odwzajemnił. Kilka sekund później poczułam jak Jego dlugie ręce oplatają moje ramiona. Na chwilę wstrzymałam oddech, ale zaraz uświadomiłam sobie, że tak witają się przyjaciele. No właśnie, przyjaciele. Nie mogłam zapomnieć o wcześniejszejszym postanowieniu. Miałam być Jego kumpelą. Nikim więcej. Chłopak tego chciał, więc Jego prośba nie pozostawiła mi wyboru. Odwzajemniłam uścisk, po czym szybko się odsunęłam. <br>
- Sophie już jest? - zapytałam<br>
- Nie, ale zaraz do niej zadzwonię - chłopak wyjął telefon z kieszeni i odszedł na kilka metrów. Oparłam się o niewielki murek i obserwowałam rodziny idące na lodowisko. Pamiętam jak przychodziłam tam z mamą, gdy byłam dzieckiem. Nigdy nie wychodziła mi jazda na łyżwach, ale rodzicielka dokonywała wszelkich starań, by mi ją umilić. Moje rozmyślenia przerwał Harry.<br>
- Sophie źle się czuje i niestety nie może do nas dołączyć - powiedział z wyrazem twarzy, z którego nie mogłam nic odczytać. <br>
- Więc co teraz? - zapytałam bez zastanowienia<br>
- No cóż, będziesz musiała sama sie trochę ze mną pomęczyć - odpowiedział, cwaniacko się uśmiechając. W głębi duszy niezmiernie cieszyłam się, że spędzimy ten czas tylko we dwójkę, jednak wiedziałam, że będzie mnie to sporo kosztować. <br>
***<br>
- Harry, zaczekaj! - krzyknęłam, ubierając drugą łyżwę, podczas gdy chłopak pewnie wchodził na lodowisko.<br>
- Pospiesz się, niedługo czas jazdy Ci minie, a Ty nie zdążysz założyć łyżew - odpowiedział z udawanym oburzeniem. <br>
- Spadaj, Styles - uśmiechnęłam się lekko i chwiejnym krokem podeszłam do barierki. Oparłam się o nią szybko, bo brakowało dosłownie kilku sekund, a upadłabym z impetem jeszcze przed wejściem na lód. <br>
- Emma..- Harry powstrzymywał śmiech, co nie do końca Mu się udawało - Nie wiem, czy wiesz, ale tu jest poczekalnia dla małych dzieci i emerytów, którzy nie do końca radzą sobie na lodzie. Może jednak skorzystasz? - dołeczki w Jego policzkach uwydatniły się jeszcze bardziej. <br>
- Chyba zartujesz, Styles - zmrużyłam oczy, a po chwili sama zaczęłam sie śmiać - Podaj mi rękę - chłopak na moją prośbę wyjął swoją dużą dłoń, która oplotła moją znacznie mniejszą. Pomógł mi wejść na lód, dzięki czemu nie wywóciłam się od razu. Przejechaliśmy kilka metrów trzymając się za ręce. Jadąc obok Niego czułam się wyjątkowo bezpiecznie. Jednak chwilę później zdecydowałam się puścić Jego dłoń i trzymać się barierki. Czułam, że bliskość chłopaka, której tak pragnęłam, może okazać się niebezpieczna dla mnie i moich uczuć. <br>
- Jesteś pewna, że dasz radę sama? - Harry spojrzał na mnie, z wielką swobodą i płynnością poruszajac się na łyżwach.<br>
- Tak - odpowiedzialam, skupiając się na robieniu jak najmniejszych kroków. Jadąc pomału, spoglądałam na małe dzieci, które w przeciwieństwie do mnie radziły sobie całkiem nieźle. Jednak mimo wszystko najlepiej jeżdżącą osobą okazał się być brunet z burzą loków na głowie, od którego nie mogłam oderwać oczu. Jego ciało poruszało się z wielką precyzyją, uwydatniając przy tym pracę mięśni, które pomimo grubego materiału kurtki wciąż pozostawały widoczne. Obserwowałam Jego poczynania, gdy nagle zobaczyłam, że chłopak potyka się o leżącą na lodzie rękawiczkę. Chwilę później Harry wylądował na środku lodowiska. Mimo wszystko nie mogłam powstrzymać śmiechu. Chłopak spojrzał na mnie, a Jego mina wyrażała prośbę, a raczej polecenie mówiące bym się uciszyła. To rozbawiło mnie jeszcze bardzej. Zanosząc się od śmiechu obserwowałam jak Harry pomału wstaje, a chwilę później podjeżdża do mnie.<br>
- Takie zabawne, panno Smith? - zmrużył zielone oczy.<br>
- Niesamowicie, panie Styles - odpowiedziłam, wciąż jeszcze się śmiejąc. <br>
- Jesteś niemożliwa - przewrócił oczami,by później obdarować mnie tym niesamowitym spojrzeniem. Chciałam by ta chwila trwała wiecznie.<br></p>
<p dir=ltr>_______<br><br></p>
<p dir=ltr>Trochę czekaliście na ten rozdział, ale mam nadzieję, że było warto? ;)<br>
Przypominam o zostawianiu Waszych opinii pod rozdziałem oraz hashtagiem #blinkff<br>
Trzymajcie się ciepło ♡<br>
</p>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/14147351073548119360noreply@blogger.com21tag:blogger.com,1999:blog-4653941825999488453.post-5534758098768551732014-03-29T19:45:00.001+01:002014-03-29T19:45:13.155+01:00Rozdział 28<p dir=ltr>Soundtrack do rozdziału<br>
Pillar - ,,Angel in Disguise"<br></p>
<p dir=ltr>_______<br><br><br></p>
<p dir=ltr>Kolejne dni mijały dosyć monotonnie. Właściwie miałam problem z odróżnieniem poszczególnych z nich. Każdy wyglądał podobnie. Siedziałam w domu, opuszczając zajęcia szkolne. Od czasu do czasu Steve odwiedzał mnie i Roba, ale ja pod pretekstem złego samopoczucia zaszywałam się w swojej sypialni. Właściwie wcale nie musiałam ich okłamywać. Odkąd Harry zaproponował mi przyjaźń i opuścił moje mieszkanie, czułam się fatalnie. Ukojenia szukałam w towarze przynoszonym przez kuzyna. Starałam się podbierać go w niewielkich ilościach, by Rob nie zorientował się od razu. Jednak każda ilość wpływała znacząco na mój organizm. Bywały dni, w których leżałam w łóżku i nie miałam zamiaru z niego wychodzić. Muzyka, zasłonięte rolety i cisza to wszystko czego pragnęłam. Czasami jednak opanowywała mnie dzika euforia i pobudzenie, pod wpływem którego kilka razy chciałam odwiedzić Harrego i powiedzieć Mu o wszystkim, co czułam w danym momencie. Jednak nigdy się na to nie zdobyłam. Przez dwa tygodnie nieobecności w szkole, Sophie wydzwaniała do mnie prawie codziennie, jednak część połączeń odrzucałam. Jedyne co działało na mnie to imię Harrego widniejące na wyświetlaczu mojego telefonu. Odebrałam kilka razy i udawałam, że złapała mnie grypa. Nie wiem czy w to wierzył. Podejrzewałam, że nie do końca. Pewnego dnia zadzwonił do drzwi. Zobaczyłam Go przez judasza i tchórząc, udawałam, że nikogo nie ma w domu. Może w pewnym senie się o mnie martwił, jednak nie potrzebowałam współczucia. Doskonale wiedziałam, że Jego życie kręci się wokół długonogiej cheerleaderki. Nie chciałam tego niszczyć. Uważałam, że skoro Harry jest z nią szczęśliwy, ja nie mogę tego popsuć. <br>
***<br>
Wyszłam z pokoju. Światło słoneczne przebijające się przez niezasłonięte rolety raziło w oczy. Przez ostatni czas nie byłam do tego przyzwyczajona. Poszłam do kuchni i nalałam wody do szklanki. Spojrzałam na kalendarz. Był czwartek, godzina 6:50. Pomyślałam, że może zbiorę się do szkoły. Fizycznie czułam się przyzwoicie. Byłam czysta od kilkudziesięciu godzin. Gorzej było z samopoczuciem psychicznym, jednak wątpiłam, że te szybko ulegnie poprawie. Wzięłam prysznic, ubrałam świeże ciuchy, nałożyłam większą ilość makijażu, w nadziei, że zasłonię nim zaczerwienione oczy i bladą cerę. Następnie wrzuciłam książki do torby i opuściłam mieszkanie. <br>
***<br>
Szłam wolnym krokiem, słuchając muzyki i wypalając drugiego papierosa. Zastanawiałam się jak zareaguję na Jego obecność. Najchętniej zniknęłabym w momencie, gdy zobaczę czuprynę brązowych włosów, zielone tęczówki Jego dużych oczu i uśmiech, który wywoływał we mnie bliżej niezidentyfikowane emocje. Jednak to nie było dobre wyjście z tej sytuacji. Nie mogłam dłużej uciekać, chować się i unikać bruneta. Musiałam udawać, że układ z przyjaciółmi mi odpowiada. Miałam za zadanie zagrać dobrą kumpelę, cieszącą się z Jego szczęścia z Kimberly. <br>
Weszłam do szkolnego budynku i podeszłam do planu zajęć. Pierwszą godzinę miałam spędzić na lekcji historii. Przewróciłam oczami i chwilę później znalazłam się pod klasą. <br>
- Emma, czy ja dobrze widzę?!- usłyszałam głos Sophie. Muszę przyznać, że nie działał na mnie tak irytująco jak na początku naszej znajomości. Z czasem przyzwyczajałam się do obecności dziewczyny. Do bycia przyjaciółkami z pewnością było nam daleko, ale myślę, że pomału ją tolerowałam, albo nawet darzyłam pewnego rodzaju sympatią. <br>
- Hej - wyszeptałam i zdobyłam się na niewielki uśmiech.<br>
- Postanowiłaś do nas wrócić? <br>
- Tak. Przez ostatni czas chorowałam. Zresztą mówiłam Ci przez telefon - wzruszyłam ramionami<br>
- Racja. Jeśli będziesz chciała pożyczyć zeszyty z notatkami to wiesz do kogo się zgłosić. <br>
- Dzięki - po raz kolejny uśmiechnęłam się do dziewczyny i w tamtym momencie zauważyłam Harrego, idącego w naszą stronę. Gdy mnie zobaczył Jego twarz wyrażała zaskoczenie, a po chwili coś w rodzaju ulgi. Podszedł i zdobył się na delikatny uśmiech, który uwydatnił dołeczki znajdujące się na Jego policzkach. Skłamałabym, mówiąc, że nie tęskniłam za tym widokiem. <br>
- Hej - przywitał się z nami.<br>
- Cześć - wyszeptałam, a po chwili przypomniałam sobie o swojej misji - Co tam słychać, przyjacielu? - zupełnie nie wiem dlaczego dodałam ostatnie słowo. Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony. Przybiłam sobie mentalnego policzka i czekałam na odpowiedź Harrego.<br>
- W porządku. Jak się czujesz? - zlustrował mnie spojrzeniem. Było ono tak przenikliwe, że podświadomie obawiałam się, iż domyśli się co jest grane.<br>
- Dobrze. Grypa przeszła i w końcu mogłam spokojnie wrócić do szkoły - odpowiedziałam, po raz kolejny policzkując się w myślach. Chyba nikt nie przypuszczał, że czekałam na powrót na lekcje.<br>
- Zapewne nie mogłaś się tego doczekać - chłopak uśmiechnął się lekko. Już miałam coś powiedzieć, ale Sophie zaczęła mówić. <br>
- Właściwie cieszę się, że w końcu spotkaliśmy się w tym gronie. Chciałam zapytać, czy macie jakieś plany na jutro?<br>
- Ja nie mam żadnych - Harry odpowiedział automatycznie. <br>
- To świetnie. Nie wiem czy wiecie, ale niedługo zbliżają się moje urodziny. Chciałam z tej okazji zaprosić Was na lodowisko. Tylko nasza trójka. Co wy na to?! - blondynka wykrzyknęła z entuzjazmem. Już miałam odmówić. Naprawdę nie miałam ochoty na jazdę na łyżwach w towarzystwie Sophie i Harrego, udając przeszczęśliwą przyjaciółkę. Co jeśli chłopak weźmie ze sobą swoją dziewczynę? Jednak po chwili ponownie przypomniałam sobie swoje zadanie. <br>
- Właściwie, czemu nie? - zdobyłam się na uśmiech. Moja reakcja chyba zaskoczyła znajomych, bo oboje popatrzyli na mnie ze zdziwieniem. <br>
- To świetnie - dodała Soph, po czym usłyszeliśmy dzwonek, informujący o rozpoczęciu lekcji.<br>
***<br>
Siedziałam w ławce, nieuważnie słuchając tego, co ma do powiedzenia nauczyciel. Rysowałam coś w notatniku i myślałam o całej sytuacji związanej z Harrym, która nie dawała mi spokoju. Nagle nauczyciel wywołał nazwiska kilku osób z klasy. Między nimi pojawiło się nazwisko Harrego, więc automatycznie przerwałam swoje rozmyślenia. <br>
- Jutro odbędzie się spotkanie organizacyjne w związku z tą międzynarodową, półroczną wymianą uczniów, o której wspominałem wam w zeszłym tygodniu - moje powieki momentalnie się rozszerzyły. O jakiej wymianie on mówił? Odwróciłam głowę w kierunku bruneta. Czy miał zamiar wyjeżdżać? Czy chciał opuścić Londyn na pół roku? Chwilę później poznałam odpowiedź na pytanie, które pojawiło się w mojej głowie. <br>
- Dobrze, przyniosę od razu zgodę na wyjazd - malinowe usta Harrego wypowiedziały słowa, których nie chciałam usłyszeć. <br></p>
<p dir=ltr>______<br></p>
<p dir=ltr>CZYTAM = KOMENTUJĘ</p>
<p dir=ltr>Chciałabym podziękować wszystkim osobom, które zostawiają swoje komentarze pod rozdziałami. Niektórych z Was doskonale kojarzę i z niecierpliwością czekam na Wasze opinie. Dziękuję, jesteście Kochani ♡<br>
Pozostałych chciałabym jakoś zmotywować. <br>
Także, jeśli zaskoczycie mnie sporą ilością komentarzy, ja zaskoczę Was rozdziałem, który pojawi się dosyć szybko :)<br>
Przypominam również o hashtagu #blinkff pod którym możecie pisać coś na temat tego fanfiction<br>
Trzymajcie się ciepło x</p>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/14147351073548119360noreply@blogger.com33tag:blogger.com,1999:blog-4653941825999488453.post-6700292723096368872014-03-24T15:17:00.001+01:002014-03-24T15:17:57.416+01:00Rozdział 27<p dir=ltr>Nie wiedziałam jaki soundtrack wybrać, ale myślę, że Boyce Avenue - ,,Use somebody" będzie odpowiednie.</p>
<p dir=ltr>________</p>
<p dir=ltr><b>Perspektywa Emmy:</b></p>
<p dir=ltr>Moje serce zamarło, a wszystkie mięśnie się napięły.<br>
- Harry, oni nie mogą Cię zobaczyć... - wydukałam<br>
- Co zamierzasz zrobić? - zapytał bez większych emocji. Czasem Jego spokój mnie zadziwiał i irytował jednocześnie. Czy zdawał sobie sprawę z tego, co może się stać, gdy Steve zobaczy nas, leżących razem w łóżku? <br>
- Schowaj się do szafy - wysyczałam to, co pierwsze wpadło mi do głowy.<br>
- Żartujesz? - chłopak lekko się zaśmiał - To brzmi jak tekst z tandentej komedii...chyba nie myślisz, że.. - dotknęłam Jego ust, zanim skończył mówić. <br>
- Proszę - spojrzałam Mu w oczy. Brunet wstał i powoli wszedł do drewnianej szafy stojącej w kącie pokoju. Odetchnęłam z niemałą ulgą. Poprawiłam szlafrok, naciągnęłam jego długie rękawy na skaleczone nadgarstki i wyszłam z pokoju. Wolałam opuścić pomieszczenie, zanim Steve postanowi mnie w nim odwiedzić. Poszłam do kuchni i moim oczom ukazało się dwóch chłopaków, siedzących przy stole. Oboje byli już nieźle wstawieni. Popijali resztki piwa, znajdujące się w szklanych butelkach. <br>
- Hej..- wyszeptałam niepewnie<br>
- Dzień dobry kochanie...- wydukał Steve - Szukałem cię na imprezie, ale nagle Ed wpadł na mnie z niezłym towarem..- pomyślałam o tym, co działo się w domu, gdy Steve kosztował tego, czym poczęstował go Ed. Przypomniałam sobie Harrego, wyciągającego mi żyletkę z dłoni. Jego ciepłe ciało mocno tulące moje, znacznie drobniejsze. Co byłoby gdyby wtedy nie przyszedł? Czy teraz mój chłopak zastałby mnie martwą, leżącą na środku łazienki? Czy jednak powstrzymałabym się przed kolejnymi cięciami po delikatnej skórze? <br>
- Emma? - Rob przerwał moje rozmyślenia.<br>
- Tak? - spojrzałam na nich zdezorientowana. <br>
- Pytałem, dlaczego tak szybko poszłaś?<br>
- Um, źle się poczułam - wydukałam - Postanowiłam szybciej się położyć - spojrzałam na ciepły szlafrok, otulający moje zmarznięte ciało. <br>
- My zaraz zwijamy - Steve rzucił okiem na wyświetlacz swojego telefonu - Greg dzwonił. Idziesz z nami? <br>
- Nie, ja zostanę - pomyślałam o Harrym siedzącym w szafie i o tym, jak bardzo pragnę po raz kolejny poczuć bicie Jego serca i ciepło, jakim mnie darzył. Przynajmniej taką miałam nadzieję. </p>
<p dir=ltr><b>Perpektywa Harrego:</b></p>
<p dir=ltr>Siedziałem w ciasnej szafie i czekałem na sygnał Emmy, na który w końcu będę mógł wyjść na zewnątrz. Zastanawiałem się, o czym rozmawia ze Steve'em. Dziwne ukłucie zazdrości towarzyszyło mi za każdym razem, gdy o nich myślałem. Wiedziałem, że sam przez swoją przeszłość nie do końca zasługuję na Emmę, ale Steve nigdy nie będzie Jej godzien. Z drugiej strony, nie miałem pewności, że dziewczyna postanowi go zostawić. Nigdy o tym nie rozmawialiśmy. Moja nadzieja, że tak się stanie powoli umierała, za każdym razem, gdy ich widziałem.<br>
Siedząc w szafie Emmy czułem Jej zapach. Każda rzecz należąca do Niej pachniała mieszanką wanilii, kokosa i fioletowego bzu. Nieważne jak absurdalnie to zabrzmi, ale czułem ten zapach za każdym razem, gdy znajdowała się w pobliżu lub gdy tylko o Niej myślałem. Pomimo dymu papierosowego, który zazwyczaj Jej towarzyszył, słodki zapach wanilii był nieodłączną częścią dziewczyny. <br>
Po kilku minutach postanowiłem opuścić szafę. Wyszedłem z niej cicho i udałem się do drzwi, by posłuchać, o czym rozmawiają. Ciekawość okazała się być silniejsza od obawy o to, co się stanie, gdy Steve znajdze mnie w sypialni Emmy. Właściwie nie bałem się o siebie. Bywałem w życiu w gorszych sytuacjach. Obawiałem się jedynie o dziewczynę, która z dnia na dzień znaczyła dla mnie coraz więcej. <br>
- Skoro już musicie iść, to nie będę Was zatrzymywać - cichy głos dobiegł moich uszu. <br>
- W sumie racja, bo zaraz zapierdolą nam to, co mają najlepsze! - Rob krzyknął na tyle głośno, że usłyszałem wszystkie słowa i doskonale wiedziałem co miał na myśli. <br>
- Gdy będziesz czegoś potrzebowała, zadzwoń. - Steve powiedział do dziewczyny, chyba tak naprawdę nie zdając sobie sprawy z tego, jak bardzo zagubioną istotą jest Emma. <br>
- Ja ciebie też - nagle usłyszałem Jej głos. Czy ona właśnie wyznała mu miłość? Nie powinno mnie to dziwić, w końcu byli razem. Jednak dlaczego w tamtym momencie cała złość i smutek jaki w sobie gromadziłem nagle wybuchły? Resztki nadziei doszczętnie się wypaliły. Może byłem zbyt naiwny, myśląc, że po tym wszystkim co między nami zaszło mamy jakieś szanse? Może byłem dla Emmy po prostu czymś w rodzaju pocieszenia? Może wciąż kochała Steve'a? </p>
<p dir=ltr><b>Perspektwa Emmy:</b></p>
<p dir=ltr>- Potrzebuję cię mała - Steve wyszeptał te słowa do mojego ucha.<br>
- Ja ciebie też - odpowiedziałam nieco głośniej, pełna nadziei, że opuszczą w końcu mieszkanie. Odkąd przyszli nieustannie stresowałam się tym, że zauważą w śmietniku zakrwawione bandaże lub rany na moich nadgarstkach, które starannie zakrywałam rękawem szlafroka. Jednak najbardziej obawiałam się, że zobaczą Harrego. <br>
- Dobra, małe co nieco zostawiam tutaj - Steve rzucił na blat kuchenny plastikowy woreczek ze znajomym mi proszkiem w środku - Lecimy - pocałował mnie przelotnie w policzek i razem z Rob'em wyszli z mieszkania. <br>
Podeszłam do blatu i wzięłam niewielkie opakowanie w dłonie. Przypatrywałam mu się z niemałą tęsknotą. Kiedy już zdecydowałam się otworzyć woreczek i wziąć odrobinę jego zawartości, usłyszałam kroki Harrego. Szybko wrzuciłam trzymany przedmiot do szuflady i odwróciłam się w stronę chłopaka. Wyglądał na zaniepokojonego.<br>
- Poszli? - zapytał cicho.<br>
- Tak, na szczęście - zdobyłam się na delikatny uśmiech - Nie wpadli na pomysł przeszukiwania śmietnika lub co gorsza mojego pokoju - zaśmiałam się lekko, ale brunet nadal był poważny. <br>
- To dobrze - powiedział tylko - Emma, chyba musimy porozmawiać...- przeczesał dłonią gęste loki.<br>
- Coś się stało? - spytałam zaniepokojona.</p>
<p dir=ltr><b>Perspektywa Harrego:</b></p>
<p dir=ltr>- Właściwie coś się dzieje od jakiegoś czasu...- nie wiedziałem jak mam Jej to powiedzieć, bo wcale nie chciałem tego robić. Jedyne, czego pragnąłem było przytulenie dziewczyny i wyznanie wszystkiego, co czuję. Jednak doskonale wiedziałem, że to przysporzy Jej problemów. Poza tym, sama pewnie nie odwzajemniała nawet po części tego, co chciałbym wyznać - Myślę, że lepiej będzie jeśli nasze relacje trochę przystopują - ledwo wypowiedziałem te słowa. Czy ja właśnie zauważyłem w Jej oczach nutę rozczarowania? <br>
- Tak, może rzeczywiście tak będzie lepiej...- wydukała, patrząc na podłogę. Nie, to jednak nie było rozczarowanie. To była pieprzona ulga, której się obawiałem.<br>
- Tak więc, przyjaciele? - wyjąłem w Jej kierunku dłoń. Tak bardzo nie chciałem żeby na to przystała. Dlaczego podając mi swoją zimną rękę, zdobyła się na uśmiech? - W takim razie ustalone - westchnąłem - Będę się zbierał - zabrałem z krzesła swoją kurtkę i szybko opuściłem mieszkanie, by nie musieć patrzeć na dziewczynę, która zawładnęła moim sercem.</p>
<p dir=ltr><b>Perspektywa Emmy:</b></p>
<p dir=ltr>Dopiero gdy wyszedł z mieszkania moje poliki zalał strumień powstrzymywanych łez. Dlaczego to zrobił? Jeśli mamy zostać tylko przyjaciółmi, wolałabym Go nigdy nie spotkać. To tak, jakbyś mógł do końca życia patrzeć na swój ulubiony przysmak, wiedząc, że nigdy go nie skosztujesz. Tak, jakbyś oglądał koncert w telewizji, wiedząc, że nigdy nie usłyszysz tej muzyki na żywo. Tak, jakbyś czuł, że Twoje życie właśnie uciekło Ci przez palce, jednak miałeś okazję poczuć je przez chwilę. Właśnie tak się czułam. Przez chwilę wiedziałam co to szczęście, jednak wraz z wyjściem Harrego, ono również mnie opuściło. <br>
Zrezygnowana udałam się do kuchni i otworzyłam szufladę. Wyjęłam z niej woreczek i przewróciłam go w palcach, uważnie obserwując jego zawartość. Po chwili wydukałam zapłakanym głosem<br>
- Tęskniłaś, kochana?</p>
<p dir=ltr>_______<br></p>
<p dir=ltr>CZYTAM = KOMENTUJĘ</p>
<p dir=ltr>Mam nadzieję, że ten rozdział również dostarczył Wam dawki porządnych emocji. Przypominam o hashtagu #blinkff, pod którym możecie podzielić się Waszymi opiniami i odczuciami, które towarzyszą Wam po przeczytaniu każdego rozdziału ,,BLINK" :)</p>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/14147351073548119360noreply@blogger.com23tag:blogger.com,1999:blog-4653941825999488453.post-86058898541875309712014-03-19T17:07:00.001+01:002014-03-19T17:07:26.652+01:00Rozdział 26<p dir=ltr>Czytając, słuchajcie<br>
Coldplay - ,,The Scientist"<br></p>
<p dir=ltr>________<br><br></p>
<p dir=ltr><i>Wyszłam ze szkoły i zobaczyłam chłopaka ubranego w obszerny szary sweter i czarne spodnie. Ciemne loki oplecione zostały materiałową opaską. Uśmiech wdarł się na Jego twarz gdy tylko mnie zobaczył. Niewielke dołeczki na idealnych polikach bruneta wywołały także mój uśmiech. Podeszłam do chłopaka i objęłam Go w pasie. </i><br>
<i>- Witaj, Em...- wyszeptał, a ciepłe powietrze wydobywające się z Jego pełnych ust ogrzało moją szyję. </i><br>
<i>- Hej, Harry - popatrzyłam na Niego i poczułam szczęście, które opanowało moje ciało i duszę. Cała emanowałam radością na widok bruneta. </i><br>
<i>- Mam dla Ciebie niespodziankę - duża dłoń chłopaka objęła moją, znacznie mniejszą.</i><br>
<i>***</i><br>
<i>Po chwili szliśmy w stronę lasu znajdującego się niedaleko szkolnego budynku.</i><br>
<i>- Harry, dokąd mnie zabierasz? - zaśmiałam się, przeskakując nad niewielkimi kamieniami leżącymi na naszej drodze. </i><br>
<i>- Znalazłem wyjątkowe miejsce dla naszej dwójki - odwrócił się w moją stronę i uśmiechnął delikatnie. Przysięgam, że był to najpiękniejszy uśmiech jaki dane mi było zobaczyć - Tylko nikt nie ma do niego wstępu oprócz nas, pamiętaj...</i><br>
<i>- Obiecuję, że nikt się o nim nie dowie, tylko do cholery, ile jeszcze? - oplotłam ramię chłopaka - Mogłam nie ubierać szortów. - popatrzyłam na łydki pełne czerwonych kropek, powstałych na skutek pokrzyw znajdujących się w lesie. </i><br>
<i>- Chodź tutaj - Harry wziął moje dłonie i owinął wokół swojej szyi, po czym uniósł mnie do góry, a ja wskoczyłam na Jego plecy - Lepiej? - zapytał, śmiejąc się. Ten dźwięk przyprawiał mnie o dreszcze i motyle w brzuchu. To, jak bardzo przepełnieni radością byliśmy w tamtej chwili wykraczało poza granice przyzwoitej dawki szczęścia. Gdybym mogła, zatrzymałabym tę chwilę na zawsze. </i><br>
<i>Po piętnastu minutach drogi, moim oczom ukazała się wielka polana, na środku której znajdował się mały strumyk, nad którym zauważyłam drewniany pomost. Całe to miejsce z każdej strony otoczone było lasem. Wyglądało magicznie. </i><br>
<i>- Jak Ci się podoba? - zachrypnięty głos dobiegł moich uszu.</i><br>
<i>- Jest pięknie, Harry...- zeszłam z pleców chłopaka i podeszłam do strumyka. Chwilę później brunet zajął miejsce obok.</i><br>
<i>- Gdy tylko to zobaczyłem, pomyślałem o Tobie - schował kosmyk moich włosów za ucho i musnął pełnymi wargami moją szyję - Jesteś taka piękna, Em - spojrzał na mnie zielonymi tęczówkami. Nie należałam do wstydliwych dziewczyn, jednak Jego słowa sprawiły, że moje poliki zalały się czerwonym rumieńcem.</i><br>
<i>Siedzieliśmy obok siebie żartując i wymieniając się uwagami na różne tematy. Nagle usłyszeliśmy trzask łamanych gałęzi i głośne rozmowy.</i><br>
<i>- Emma, mówiłem, żebyś nikomu nie mówiła o tym miejscu - widziałam zawód w oczach Harrego.</i><br>
<i>- Ale ja nikomu nie powiedziałam, przysięgam..- wyszeptałam i w tamtym momencie zobaczyłam Steve'a idącego w towarzystwie Martina. Oboje trzymali w dłoniach czarne pistolety, a ich oczy przepełnione były gniewem.</i><br>
<i>- Co Ty robisz, Emma? - Steve przystanął obok nas. Harry spojrzał na mnie pełen smutku.</i><br>
<i>- Steve, my tylko... - jąkałam się, nie wiedząc co powiedzieć. Wyraz twarzy chłopaka mnie przerażał. </i><br>
<i>- To koniec, patrz do czego doprowadziłaś - Martin zaczął się śmiać, a Steve przyłożył broń do skroni Harrego, po czym nacisnął spust. Wyraz twarzy bruneta, który zdążył zawładnąć moim sercem, sprawił, że teraz rozsypało się ono na małe kawałki. </i><br>
<i>- Nie! - zaczęłam krzyczeć, jednak nikt nie zdawał się zwracać na to uwagi - Harry! - chciałam złapać chłopaka, ale Marin popchnął ciało bruneta do strumyka, który po chwili zmienił barwę na krwistoczerwoną. Mężczyźni zaczęli się śmiać. Wskoczyłam do wody, chcąc wyciągnąć z niej Harrego, pomimo, że zdawałam sobie sprawę z tego, iż jest już za późno. </i><br>
<i>- Mogłaś trzymać się od niego z daleka, ty mała idiotko! - słowa Martina i śmiech Steve'a wirowały w mojej głowie. Machałam rękoma, a gdy byłam już blisko chłopaka,woda wdarła się do moich płuc. Zaczęłam się topić. Patrząc na zakrwawione ciało chłopaka, obijające się o kamienie, moje serce zabiło po raz ostatni...</i></p>
<p dir=ltr>-Harry! - krzyknęłam głośno, siadając. Byłam cała mokra od łez i potu.<br>
-Cii...Em..- odwróciłam się w bok i zobaczyłam Jego zaniepokojoną twarz - To był tylko sen, już dobrze...- chłopak próbował mnie uspokoić. <br>
- Harry - wtuliłam się w Jego ciało i poczułam bicie serca bruneta.<br>
- Nie płacz - otarł miękkimi opuszkami palców moje poliki - To tylko sen. Zły koszmar, ale już go odpędziliśmy, widzisz? - uniósł mój podbródek do góry i uśmiechnął się lekko, chcąc dodać mi otuchy.<br>
- Tak się bałam, Harry...- wyszeptałam, przyciskając twarz do Jego torsu.<br>
- Chodź tutaj..- wziął mnie na swoje kolana i objął ramieniem. <br>
Siedzieliśmy tak dłuższy czas, a ja nie mogłam przestać myśleć o koszmarze, który przyśnił mi się w nocy. Widok Steve'a robiącego Harremu krzywdę łamał mi serce. Próbowałam się uspokoić, a słowa, które szeptał brunet, skutecznie mi w tym pomagały.<br>
- Już lepiej? - niska chrypka dobiegła moich uszu.<br>
- Tak...- powiedziałam cicho - Dziękuję, że jesteś ze mną. - dokończyłam. Nie wyobrażałam sobie, co zrobiłabym gdyby nie to, że Harry przyszedł wieczorem. Jak sama odgoniłabym koszmary? O ile w ogóle bym je miała. Równie dobrze mogłam już leżeć nieprzytomna na zakrwawionej podłodze w niewielkiej łazience. <br>
Kilkanaście minut później położyliśmy się obok siebie.<br>
- Która godzina? - zapytałam, gdy chłopak przykrywał nas kocem.<br>
- Przed piątą.<br>
- Przepraszam, że Cię obudziłam..- wyszeptałam<br>
- Nie szkodzi i tak nie spałem - Harry posłał mi delikatny uśmiech. <br>
- Dlaczego? - zmarszczyłam czoło<br>
- Wolałem obserwować jak Ty śpisz - spojrzał mi głęboko w oczy. Moje ciało przeszedł dreszcz. Chłopak objął mnie delikatnie ramieniem. Leżeliśmy naprzciw siebie, obserwując się uważnie. Chwila ta była niesamowicie intensywna i intymna zarazem. Wywoływała tysiące emocji, pomimo tego, że nie robiliśmy nic specjalnego. Patrzeliśmy sobie w oczy, jednak było to na swój sposób magiczne, przepełnione uczuciem. Jeszcze nie do końca wiedziałam jakim.<br>
Nagle cała magia tej chwili pękła niczym bańka mydlana. Ułyszeliśmy dźwięk przeręcającego się klucza w drzwiach wejściowych. Chwilę później śmiech Roba rozległ się na całe mieszkanie. Moje powieki rozszerzyły sie z zaniepokojenia.<br>
- Koleś, to było niezłe! - głos Steve'a zagłuszył śmiech kuzyna. <br></p>
<p dir=ltr>_______<br><br></p>
<p dir=ltr>CZYTAM = KOMENTUJĘ</p>
<p dir=ltr>Nie wiem, dlaczego z rozdziału na rozdział pojawia się coraz mniej komentarzy.. Pamiętajcie, że im więcej Waszych opinii pozostawionych pod rozdziałem, tym szybciej pojawia się nowy :)</p>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/14147351073548119360noreply@blogger.com36tag:blogger.com,1999:blog-4653941825999488453.post-25273208866039930552014-03-13T19:29:00.001+01:002014-03-13T19:29:14.652+01:00Rozdział 25<p dir=ltr>Czytając, słuchajcie <br>
Ed Sheeran - ,,Kiss Me"</p>
<p dir=ltr>_______</p>
<p dir=ltr><b>Perspektywa Harrego:</b></p>
<p dir=ltr>Leżeliśmy na łóżku Emmy. Drobne ciało dziewczyny kurczowo przewierało do mojego. Twarz brunetki spoczywała na mojej klatce piersiowej. Biały T-shirt zmoczony był od czerwonej krwi i łez, wciąż spływających po bladych policzkach dziewczyny. Gładziłem Jej plecy i szeptałem cicho słowa, które miały na celu ukojenie Jej bólu i załamania. Mimo wszystko wydawała się być taka mała i krucha. Zawsze pyskata i pewna siebie Emma, nagle stała się słabą istotą, próbującą przytrzymać mnie przy sobie. Jednak ja nie zamierzałem odchodzić. <br>
Wciąż miałem do siebie cholerny żal o to, że nie wybiegłem za Nią od razu, że nie zabrałem z imprezy, że pozwoliłem na to, by widziała mnie w towarzystwie Kimberly. Jeśli wszystkie moje gesty skierowane do cheerleaderki sprawiały ból Emmie, nie powinienem był na to pozwolić. Z drugiej strony, świadomość, że zależy Jej na mnie napawała nadzieją. Wcześniej nie dopuszczałem do siebie myśli, że Em może odwzejemnić uczucie, którym Ją darzyłem. Przyszło ono tak nagle i mocno zakorzeniło się w moim sercu. Nie wiem dokładnie jak opisałbym to, kim dla mnie była Emma, ale jednego byłem pewien. Będę Jej bronić przed złem tego świata. Sama była na to za słaba. <br>
- Harry? - ciche szepnięcie przerwało moje rozmyślenia. <br>
- Tak? - spojrzałem na dziewczynę. <br>
- Dzięki, że wpadłeś...<br>
- Wiesz, że nie wybaczyłbym sobie gdybym tu nie przyszedł.. - zmarszczyłem czoło na samą myśl, że dziewczyna mogła skrzywdzić się bardziej. <br>
- Czy to...- dziewczyna się zająkała - Czy to wydarzenie również pozostanie tajemnicą, tak jak wszystkie poprzednie? - nie wiem jakiej odpowiedzi oczekiwała. Chciała dać mi do zrozumienia, że to również zostanie owiane tajemnicą? Że tak jak pocałunek na dachu, wszystkie gesty, spojrzenia i rozmowy, to nie będzie miało dla Niej większego znaczenia?<br>
- Em, ja nie wiem - tylko na to było mnie stać. Nie potrafiłem powiedzieć Jej, że zapomnę o wszystkim i udam, że nic się nie stało. Nie chciałem skłamać. Z drugiej strony coś podpowiadało mi, że niestety Emma tego chciała. <br>
Na moje słowa, dziewczyna lekko poluźniła swój uścisk. Dlaczego? <br>
- Co z Kimberly? - zapytała nagle<br>
- Muszę z nią jutro porozmawiać - odpowiedziałem niechętnie, wiedząc, że rozmowa ta będzie nieunikniona.<br>
- Powiesz jej o wszystkim? <br>
- Nie..- wyszeptałem, będąc pewien, że Emma nie chciałaby żebym komukolwiek mówił o tym, co działo się między nami w ciągu ostatnich dni. Jednak ja byłem w stanie wykrzyczeć to całemu światu. <br>
- Jesteś z nią szczęśliwy? - brunetka zadała kolejne pytanie. Za każdym razem, gdy mówiła o Kimberly, mięśnie Jej ciała się napinały.<br>
- Jest miłą dziewczyną..- wyszeptałem, a na moje słowa Emma usiadła. Poprawiła włosy chudą dłonią. <br>
- Jest dla Ciebie odpowiednia, Harry...- powiedziała przez łzy. Dlaczego mi to robi? Dlaczego wspomina o Kimberly? Czy Ona nie widzi, że zależy mi na kimś zupełnie innym?<br>
- Co masz na myśli? - spytałem, zajmując miejsce obok.<br>
- Wiesz..- Emma zawahała się na chwilę - Ładna, zabawna, wysportowana, sympatyczna...- każdy kolejny przymiotnik, który wypowiadała, zdawał się sprawiać Jej ból - Każdy facet o niej marzy.<br>
- W takim razie jednak różnię się od reszty facetów - powiedziałem, chowając kosmyk Jej długich włosów za ucho.<br>
- Co masz na myśli? - zapytała, uważnie lustrując mnie wzrokiem.<br>
- Marzę o zupełnie innej dziewczynie - odpowiedziałem bez zastanowienia - Em, pozwól mi się poznać. - czekałem na reakcję dziewczyny. Patrzyła na mnie zaskoczona. <br>
- Słucham? <br>
- Pozwól mi z Tobą rozmawiać, śmiać się, spędzać czas. Pozwól mi słuchać o Tobie i poznawać Ciebie. Twoje obawy, marzenia, lęki i fobie. Chciałbym dowiedzieć się więcej o tym, co Cię uszczęśliwia, a co sprawia, że stajesz się smutna. <br>
- Harry.. - brunetka nie wiedziała co odpowiedzieć. Uchyliła delikatnie usta, a z Jej oczu po raz kolejny tego wieczora poleciało kilka słonych łez. Po chwili wtuliła się we mnie mocno, pozwalając poczuć swój zapach, oddechy i rytm bicia serca.</p>
<p dir=ltr><b>Perspektywa Emmy:</b></p>
<p dir=ltr>Czułam Jego loki opadające na moją twarz i mocny uścisk dłoni, które oplatały moje ciało. Co miał na myśli mówiąc, że chce mnie poznać? Wydarzenia z imprezy i tego, co działo się potem wciąż krążyły w mojej głowie. Dawno nie byłam tak roztrzęsiona. Wszystkie moje mięśnie delikatnie drżały. Byłam wdzięczna Harremu, że przyszedł do mnie wieczorem. Wyciągnął mnie z bagna, w które chciałam się wpakować. Wytarł mokrym ręcznikiem rany, które sobie zadałam. Następnie uniósł mnie i zaniósł na łóżko. Wrócił do łazienki i wytarł czerwone smugi z podłogi. Nawet nie chcę wiedzieć, co pomyślałby Rob, gdyby zobaczył te ślady. Leżałam na łóżku przykryta ciepłym kocem, jednak pomimo tego trzęsłam się z zimna. Po chwili Harry wszedł do sypialni i podał mi puchowy szlafrok, leżący wcześniej w łazience. Był niesamowicie cichy. Nie mówiąc nic, zrobił wszystko, o co mogłam Go poprosić. Jednak nie chciałam tego robić. Nigdy nie prosiłam nikogo o pomoc.Twierdziłam, że ze wszytkim potrafię poradzić sobie sama. Jedak Harry od samego początku naszej znajomości znajdował się w odpowidnim miejscu i czasie. Zawsze wyciągał do mnie pomocną dłoń. Nieważne, czy żyliśmy w zgodzie, czy byliśmy pokłóceni. On zawsze był. Z wyjątkiem Jego ostatniej nieobecności, po której wrócił z Kimberly. Jeszcze nigdy nie czułam się tak załamana jak w tamtym momencie. Wciąż miałam ich przed oczami. Te same pełne usta całowały moje wargi, a następnie muskały szyję Kimberly. Te same duże dłonie obejmowały talię dziewczny, a następnie oplatały moje zranione nadgarstki. <br>
Teraz siedzieliśmy obok siebie wtuleni. Czułam bicie Jego serca i było to jedyne, co pragnęłam czuć. Moje łzy moczyły Jego T-shirt, jednak chłopak zdawał się tym nie przejmować. Po chwili dotknął ciepłą dłonią mojej zimnej ręki i przyłożył zraniony nadgarstek do pełnych ust. Musnął go lekko, patrząc mi głęboko w oczy. Dreszcz przeszedł przez moje ciało. <br>
- Harry..? - wyszeptałam cicho.<br>
- Tak? - oderwał wargi od mojej dłoni. <br>
- Zostaniesz dzisiaj ze mną? - pragnęłam tego najbardziej na świecie. Byłam pewna, że Rob nie wróci wcześniej niż nad ranem, więc nie zauważyłby obecności chłopaka. <br>
- Tak długo jak tylko zechcesz, Em...- usłyszałam Jego zachrypnięty głos i wiedziałam, że tej nocy będę wolna od wszystkich demonów panujących w moim umyśle. <br><br></p>
<p dir=ltr>_______<br><br></p>
<p dir=ltr>CZYTAM = KOMENTUJĘ :)</p>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/14147351073548119360noreply@blogger.com30tag:blogger.com,1999:blog-4653941825999488453.post-77877255622243620662014-03-09T11:26:00.001+01:002014-03-09T11:26:08.816+01:00Rozdział 24<p dir=ltr>Czytając, słuchajcie<br>
Sia - ,,Breathe Me"<br></p>
<p dir=ltr>_______<br><br></p>
<p dir=ltr><b>Perspektywa Harrego:</b></p>
<p dir=ltr>Oderwałem się od Jej delikatnych ust. Duże, pełne emocji oczy spoglądały na mnie uważnie. Jednak nie mogłem rozszyfrować Jej uczuć. Czy teskniła za mną tak jak ja za Nią? Czy gra w butelkę była dla Niej zwykłą rozrywką, czy przeżyciem, którego ja doświadczyłem? Widząc każdy Jej gest wykonany tamtego wieczora, o niczym innym nie marzyłem tak bardzo, jak o tym, by dotknąć Jej delikatnej skóry i miękkich włosów. Poczuć trzepoczące rzęsy na swoich policzkach, tak jak podczas naszego pierwszego pocałunku. Celowo wzbudzałem w Niej zazdrość, mając nadzieję, że w jakiś sposób na to zreaguje. Obserwując jak zmysłowo porusza się w rytm muzyki, nie mogłem oderwać oczu od Jej drobnego ciała i spojrzenia, jakim mnie piorunowała.<br>
- Em...- wyszeptałem, pocierając dłonią Jej gładki policzek. Dziewczyna zaczęła nerwowo rozglądać się na boki. Powędrowałem za Jej spojrzeniem. Tiffany i Kimberly patrzyły na nas zaskoczone. Wysoka brunetka podeszła do mnie pewnym krokiem.<br>
- Co to było, Harry? - spojrzała na Emmę, która wyjątkowo nie była wstanie niczego wyksztusić.<br>
- Nic takiego, Kimberly...- popatrzyłem wymownie na dziewczynę - My tylko...- spojrzenie Kim było nie do rozszyfrowania - Możemy porozmawiać o tym jutro? - przeczesałem loki dłonią. <br>
Lekko wstawiona dziewczyna ku mojemu zaskoczeniu objęła mnie w pasie i zbliżyła się do mojego ciała. Emma lustrowała nas pustym wzrokiem. Pomimo tego, jak bardzo chciałem Ją przytulić, nie mogłem tak po prostu odepchnąć Kimberly. <br>
- Ja muszę iść...- wyszeptała dziewczyna, która nie opuszczała moich myśli w ciagu ostatnich dni.<br>
- Emma, zaczekaj! - chciałem by wróciła, ale brunetka zniknęła w tłumie ludzi.</p>
<p dir=ltr><b>Perspektywa Emmy:</b></p>
<p dir=ltr>Wybiegłam z posiadłości, po czym chwiejnym krokiem skierowałam się w stronę domu. Na szczęście nie miałam do niego daleko. Szłam, smakując słonego płynu spływającego po moich policzkach i lądującego na ustach. W połowie drogi zdjęłam buty i dalszą część pokonałam boso. Zimne, listopadowe powietrze chodziło moją bladą twarz. Jednak wszystko było mi jedno. Jedyne co się liczyło to Harry i wydarzenia z imprezy. Dlaczego On tak na mnie działał? Dlaczego każdy dotyk Jego długich palców pobudzał wszystkie komórki mojego ciała? Spojrzenie sprawiało, że rumieniłam się jak małe dziecko lub złościłam jak na nikogo innego. Nasz taniec był rekompensatą za przepłakne noce, jednak Jego słowa wypowiedziane w kierunku Kim na temat tego, że nasz pocałunek to ,,nic takiego" odebrały resztki nadziei, która we mnie pozostała. <br>
Wiedziałam, że nie zasługiwałam na osobę taką jak On. Byłam zbyt krucha i popsuta dla kogoś takiego jak Harry. Kimberly była ideałem, odpowiednią osobą dla chłopaka. <br>
Otworzyłam drzwi mieszkania i przemarznięta weszłam do łazienki. Zdjęłam ciuchy i rzuciłam je na podłogę. Wyczerpana weszłam do wanny. <br>
Po raz kolejny zaczęłam płakać. Tym razem z bezsilności. Oparłam głowę o krawędź wanny. Patrzyłam na małe plastikowe pudełko leżące pod zlewem. ,,<i>Nie</i><i>, wcale nie chcesz tego zrobić". </i>Szczątki zdrowego umysłu podpowiadały co mam robić, albo raczej czego mi nie wolno. Nienawidziłam walki pomiędzy rozumem, a emocjami. Jednak zwyciężyło drugie z nich. Jak zwykle w moim przypadku. <br>
Sięgnęłam po pudełko. Otworzyłam je i ujrzałam komplet srebrnych, metalowych ,,przyjaciółek", które z każdą kreską niszczyły mnie bardziej, jednocześnie stając się bardziej uzależniające. Wyjęłam jedną z nich. Srebrne ostrze błyszczało w świetle łazienkowych lamp. Delikatne opuszki palców były niczym w porównaniu do ostrej żyletki, która niszczyła wszystko na swojej drodze. Nie byłam wyjątkiem. Znaczyła moje ciało krętymi ścieżkami, pokazując jaką drogę przeszłam. Nie lubiłam tego robić. Nie chciałam żeby ktokolwiek zobaczył, jak słaba jestem. <br>
Usłyszałam dźwięk telefonu. Odłożyłam pudełko na krawędź wanny i opuściłam ją. Wyświetlacz informował, że dzwoni Harry. Nie było możliwości żebym odebrała. Jego głos przeszkodziłby mi w tym, co zamierzałam zrobić. Nie wiem, czy chciałam skończyć ze wszystkim. Wiem, że nie chciałam być tam, gdzie jestem. Przypomniało mi się pytanie Harrego, które zadał mi na dachu. W jaki sposób chciałam być szczęśliwa? W tamtym momencie już znałam odpowiedź. W sposób, w jaki byłam, leżąc obok Niego. <br>
Ubrałam czystą, białą bieliznę i poszłam do kuchni. Wyjęłam z szafki napoczętą whisky. Wróciłam do łazienki i usiadłam na zimnych kafelkach. Telefon cały czas dzwonił. Jeden przycisk dzielił mnie od Niego. Jeden, by Go usłyszeć. Wzięłam komórkę do ręki i wyłączyłam ją. Przechyliłam butelkę. Ostry płyn wydarł niewidzialną dróżkę wzdłuż mojego gardła. Wyjęłam metalowy przedmiot z pudełka leżącego na wannie. Obróciłam go kilkakrotnie w kruchej dłoni. Nie chciałam odejść. Chciałam zadać sobie ból, na który zasługiwałam. Nie byłabym w stanie odebrać sobie życia. Jeszcze nie. Może jednak się myliłam?<br>
Przycisnęłam żyletkę do skóry. Czerwony ślad pojawił się na nadgarstku. Gęste krople spływały wzdłuż przedramienia. Przechyliłam butelkę. Kilka powtórzeń, które wcale nie sprawiły, że poczułam się lepiej. Zimny pot oblał moją twarz. Ręce zaczęły się trząść. Osunęłam się na podłogę. Wyczerpana płaczem, oparłam się o wannę. <br>
Nagle usłyszałam głośne pukanie do drzwi.</p>
<p dir=ltr><b>Perspektywa Harrego:</b></p>
<p dir=ltr>- Emma! - krzyczałem po raz kolejny. Nadal cisza. Nacisąłem na klamkę i ku mojemu zdziwieniu drzwi się otworzyły. Wszedłem do środka - Em?! - nigdzie Jej nie widziałem. Na niczym nie zależało mi tak, jak na rozmowie z Nią. Nie miałem ochoty dłużej bić się z uczuciami. Nie chciałem ukrywać wszystkiego, udając, że mi nie zależy. Chciałem skończyć z unikaniem Jej spojrzeń, z graniem w głupie gierki. Nagle usłyszałem cichy szloch dobiegający z łazienki. Bez wahania otworzyłem drzwi. Ujrzałem drobną dziewczynę, ubraną w samą bieliznę. Siedziała oparta o wannę. Posklejane włosy i napuchnięte oczy łamały mi serce. Czerwona krew spływała z Jej chudych rąk. W prawej dłoni trzymała żyletkę, w lewej szklaną butelkę. Patrzyła na mnie ze zdziwieniem.<br>
- Em...- uklęknąłem obok Niej - Co Ty robisz?! - prawie wykrzyczałem, pełen emocji.<br>
- Harry, wyjdź, proszę...- brunetka odwróciła głowę. Słone krople spływały po Jej bladej twarzy - Nie chcę żebyś tu był...Zostaw mnie.<br>
- Nigdy Cię nie zostawię, Emma - przytrzymywałem Ją za ramiona, kucając obok - Dlaczego to zrobiłaś? <br>
- Harry...- dziewczyna zaczęła głośno szlochać - Dlaczego przyszedłeś?<br>
- Dzwoniłem..- pełen emocji przeczesałem włosy dłonią - Cholera, zrobiłaś to przeze mnie? - brunetka opadła swoim drobnym ciałem na mnie.Podpierałem Ją, ścierając łzy z Jej twarzy.<br>
- Nie, Harry. Nie tylko Ty mnie skrzywdziłeś...- wyszeptała, podnosząc się i klękając naprzeciwko mnie.<br>
- Emma, za dużo bliskich mi osób skrzywdziłem już w swoim życiu. Obiecuję, że nie będziesz następną. <br>
- To nie ma sensu, Hazz...- pociągnęła nosem, patrząc na swoje prawie nagie ciało. - Popatrz na mnie..jestem nikim. Jestem zbyt krucha. Jestem zepsuta, Harry.<br>
- Pozwól mi Cię naprawić - wyszeptałem, unosząc Jej podbródek.<br>
Dziewczyna spojrzała mi w oczy i wtuliła się we mnie. Objąłem Ją jak najmocniej, nie chcąc by kiedykolwiek uciekła. Mój biały T-shirt zmoczył się od czerwonej krwi dziewczyny. Całując Jej policzek, poczułem słony smak łez. Nie wiem ile trwaliśmy w tej pozycji, ale wiem, że mógłbym trwać tak całą wieczność.<br></p>
<p dir=ltr>_______<br><br></p>
<p dir=ltr>CZYTAM = KOMENTUJĘ</p>
<p dir=ltr>Jeśli chcecie być informowani na Twitterze o nowych rozdziałach, podajcie swoje nazwy w komentarzach :) </p>
Anonymoushttp://www.blogger.com/profile/14147351073548119360noreply@blogger.com38