Stałam chwilę, wpatrzona w resztę grupy i denerwującego się przewodnika rozmawiającego z innym pracownikiem muzeum. Nagle moim oczom ukazał się wysoki chłopak w czarnych spodniach i koszulce z logo ,,Coca Coli". Burzę loków zasłaniała czerwona czapka, odwrócona daszkiem do tyłu. Na Jego twarzy widniał szeroki uśmiech, sprawiający, że niewielkie dołeczki ozdabiały promieniejącą twarz. Brunet szedł w towarzystwie nieco niższego chłopaka, który tak jak On zanosił się od śmiechu.
- Hej.- po chwili Harry stanął przede mną i Sophie - Poznajcie się - wskazał na swojego towarzysza - To moj przyjaciel, Louis - drugą reką pokazał na mnie i blondynkę - A to koleżanki z klasy, Sophie i Em.
- Emma - poprawiłam chłopaka, chociaż tak naprawdę nigdy nie przeszkadzało mi to, że jako jedyny zdrabniał moje imię. Denerwował mnie z zupełnie innych powodów. Harry popatrzył na mnie zdziwiony.
- No tak, przepraszam bardzo. Oto Emma Alexandra Smith - dopowiedział, chcąc mnie zirytować. Swoją drogą, skąd znał moje drugie imię?
Louis i Soph podali sobie ręce. Chwilę później uścisnęłam sobie dłoń z nowopoznanym kolegą.
- Jak wam się podobało przedstawienie obrazów? - zapytał, cicho się śmiejąc.
- To wy?! - Sophie złapała się za policzki - Pracujesz tu? - spytała Louisa.
- Myślę, że powinniśmy użyć czasu przyszłego. - chłopak zachichotał, jednak gdy po chwili podszedł do nas wysoki mężczyzna w garniturze, jego mina zrzedła.
- Tomlinson, musimy porozmawiać. -na słowa przybysza Louis odszedł.
- Harry, miało nie być Cię w mieście przez cały dzień.. - Sophie spojrzała na chłopaka, który spoglądał w moją stronę.
- Załatwiłem wszystko wcześniej - odpowiedział, ukazując przy tym dołeczki i rząd białych zębów - Pomyślałem, że przyda wam się pomoc.
- Z pewnością nie Twoja - parsknęłam.
- No jasne. Ty nigdy nie potrzebujesz mojej pomocy - burknął, patrząc na mnie. Wiedziałam, że miał na myśli piątkową impreze i to, jak uratował mnie przed pijanym blondynem. Zrobiło mi się głupio, ale przypomniałam sobie słowa Sophie. Przecież nawet nie chciał ze mną współpracować, woli unikać mnie i moich ,,stukniętych znajomych", na zbiórce też się nie pojawił, a teraz kpi ze mnie przy każdej możliwej okazji.
- Ej, co się dzieje? - zapytała Soph, zaniepokojona spojrzeniami,które razem z Harrym wymienialiśmy między sobą. - Wiem, że za sobą nie przepadacie, ale musimy współpracować! - wykrzyczała, próbując przywołać nas do porządku.
- Jasne, skończmy ten projekt jak najszybciej i wracajmy do domu. - powiedziałam zrezygnowana i zdenerwowana jednocześnie.
- O niczym innym bardziej nie marzę - dopowiedział Harry, patrząc z przekąsem w moje oczy.
Podeszliśmy do jednego z obrazów i zaczęliśmy robić jakieś notatki. Pisałam to, co przyszło mi do głowy, by jak najszybciej opuścić muzeum. Po godzinie robienia wciąż tego samego, usłyszeliśmy głos dobiegający z głośników.
- Za dziesięć minut zamykamy muzeum. Prosimy o opuszczenie budynku.
- Nareszcie..- westchnęłam, chowając mały notatnik do torby.
- Dobra robota, grupko - uradowana Sophie podeszła w naszą stronę. Czy naprawdę taką radość dostarczał jej fakt, że zrobiliśmy kilka głupich notatek?
- Możemy już wracać? - spytałam chyba po raz tysięczny tego dnia.
- Tak, nadszedł ten moment - zachichotała dziewczyna.
- Hej, ludzie - Louis podszedł do nas powoli - Kto idzie oblewać ze mną to, że mnie wylali?
Sophie spojrzała na chłopaka.
- Ja nie mogę, nogi mi odpadają po całym tym dniu.. - powiedziała z lekkim uśmiechem.
Lou spojrzał na swojego przyjaciela, ale ten patrzył na mnie, jakby oczekując odpowiedzi.
- Ja też odpadam. - powiedziałam, po chwili spoglądając na ekran telefonu. Wzrok Harrego był tak intensywny, że nie potrafiłam go odwzejemnić.
- Nie dam rady, stary - westchnął Harry - Mam jeszcze pare rzeczy do zrobienia.
- Dzięki! - Louis uniósł ręce ku górze, po czym opuścił je w geście zrezygnowania - Myślicie, że zdążyłem przyzwyczaić się do tego, że wylewają mnie z pracy tak często na tyle, że to już mnie nie rusza? - chłopak sam zaśmiał się na swoje słowami - Dobra, zwijajcie się. Sam zapiję smutki, a potem zadzwonię do ciebie Styles, albo nagram ci tysiąc wiadomości na pocztę.
- Moja poczta automatycznie usuwa wiadomości od ciebie - Harry odpowiedział, śmiejąc się z przyjaciela.
- Dobra, ja spadam. Bawcie sie dobrze, czy.. cokolwiek. Na razie - wyszłam z muzeum, po czym wyjęłam papierosa z kartonowego opakowania.
***
Szłam zatłoczonym chodnikiem i słuchałam muzyki. Naprawdę lubiłam Londyn wieczorem. Światła biły z każdej strony, oświetlając miasto, w którym spędziłam całe swoje życie. Stolica Anglii nigdy nie zasypiała. Mieszkańcy lub turyści spragnieni poczucia jej klimatu chodzili po zakurzonych chodnikach nawet w nocy. Napawali się widokami, lub imprezowali.
Popatrzyłam na zegarek, by oszacować ile czasu zostało mi do ostatniego autobusu odjeżdżającego w kierunku mojej dzielnicy. Było krótko po ósmej. Właściwie mogłabym wstąpić jeszcze do jakiegoś baru, w którym pewnie sobotni wieczór spędzali moi znajomi. Jednak wizja gorącej kąpieli, po całym dniu biegania po muzeach o dziwo okazała się być bardziej atrakcyjna. Sama nie wierzyłam, że odpuszczam kolejkę drinków i dobrą zabawę na rzecz spędzenia wieczoru w domu.
Postanowiłam napisać do Steve'a, że wszystko w porządku, pomimo tego, że nie kontaktował się ze mną od czasu naszej ostatniej rozmowy. Wyjęłam telefon i zaczęłam stukać coś na klawiaturze. W drugiej ręce trzymałam zapalonego papierosa. Nie patrząc na kolor światła znajdującego się po drugiej stronie ulicy, szłam prosto. Nie zwrócilam uwagi na tłum ludzi stojących przed przejściem dla pieszych i czekających aż światło zmieni kolor na zielony. Zapatrzona w ekran komórki, szłam przed siebie. Po chwili usłyszałam pisk opon, a moim oczom ukazał się duży, czarny samochód, skręcącający nagle w stronę przeciwną do tej, na której się znajdowałam. Pojazd prawie uderzył w barierkę stojąca z brzegu ulicy. Ludzie zaczęli zbiegać ze wszystkich stron, a ja stałam nieruchomo z telefonem w jednej ręce i wypalonym już papierosem w drugiej. Tłum gapiów zaczął coś szeptać. Usłyszałam trzaskanie drzwi kierowcy samochodu, pod którym prawie wylądowałam.
- Co jest, kurwa?! - krzyknął kierowca. Głos wydał mi się znajomy, ale nie zidentyfikowałam od razu do kogo należał. Jednak gdy chłopak wyszedł zza swojego pojazdu zobaczyłam Jego zielone, pełne złości oczy. Był tak samo zaskoczony moim widokiem, jak ja Jego.
Dlaczego po raz kolejny musiał mnie ratować?
- Hej.- po chwili Harry stanął przede mną i Sophie - Poznajcie się - wskazał na swojego towarzysza - To moj przyjaciel, Louis - drugą reką pokazał na mnie i blondynkę - A to koleżanki z klasy, Sophie i Em.
- Emma - poprawiłam chłopaka, chociaż tak naprawdę nigdy nie przeszkadzało mi to, że jako jedyny zdrabniał moje imię. Denerwował mnie z zupełnie innych powodów. Harry popatrzył na mnie zdziwiony.
- No tak, przepraszam bardzo. Oto Emma Alexandra Smith - dopowiedział, chcąc mnie zirytować. Swoją drogą, skąd znał moje drugie imię?
Louis i Soph podali sobie ręce. Chwilę później uścisnęłam sobie dłoń z nowopoznanym kolegą.
- Jak wam się podobało przedstawienie obrazów? - zapytał, cicho się śmiejąc.
- To wy?! - Sophie złapała się za policzki - Pracujesz tu? - spytała Louisa.
- Myślę, że powinniśmy użyć czasu przyszłego. - chłopak zachichotał, jednak gdy po chwili podszedł do nas wysoki mężczyzna w garniturze, jego mina zrzedła.
- Tomlinson, musimy porozmawiać. -na słowa przybysza Louis odszedł.
- Harry, miało nie być Cię w mieście przez cały dzień.. - Sophie spojrzała na chłopaka, który spoglądał w moją stronę.
- Załatwiłem wszystko wcześniej - odpowiedział, ukazując przy tym dołeczki i rząd białych zębów - Pomyślałem, że przyda wam się pomoc.
- Z pewnością nie Twoja - parsknęłam.
- No jasne. Ty nigdy nie potrzebujesz mojej pomocy - burknął, patrząc na mnie. Wiedziałam, że miał na myśli piątkową impreze i to, jak uratował mnie przed pijanym blondynem. Zrobiło mi się głupio, ale przypomniałam sobie słowa Sophie. Przecież nawet nie chciał ze mną współpracować, woli unikać mnie i moich ,,stukniętych znajomych", na zbiórce też się nie pojawił, a teraz kpi ze mnie przy każdej możliwej okazji.
- Ej, co się dzieje? - zapytała Soph, zaniepokojona spojrzeniami,które razem z Harrym wymienialiśmy między sobą. - Wiem, że za sobą nie przepadacie, ale musimy współpracować! - wykrzyczała, próbując przywołać nas do porządku.
- Jasne, skończmy ten projekt jak najszybciej i wracajmy do domu. - powiedziałam zrezygnowana i zdenerwowana jednocześnie.
- O niczym innym bardziej nie marzę - dopowiedział Harry, patrząc z przekąsem w moje oczy.
Podeszliśmy do jednego z obrazów i zaczęliśmy robić jakieś notatki. Pisałam to, co przyszło mi do głowy, by jak najszybciej opuścić muzeum. Po godzinie robienia wciąż tego samego, usłyszeliśmy głos dobiegający z głośników.
- Za dziesięć minut zamykamy muzeum. Prosimy o opuszczenie budynku.
- Nareszcie..- westchnęłam, chowając mały notatnik do torby.
- Dobra robota, grupko - uradowana Sophie podeszła w naszą stronę. Czy naprawdę taką radość dostarczał jej fakt, że zrobiliśmy kilka głupich notatek?
- Możemy już wracać? - spytałam chyba po raz tysięczny tego dnia.
- Tak, nadszedł ten moment - zachichotała dziewczyna.
- Hej, ludzie - Louis podszedł do nas powoli - Kto idzie oblewać ze mną to, że mnie wylali?
Sophie spojrzała na chłopaka.
- Ja nie mogę, nogi mi odpadają po całym tym dniu.. - powiedziała z lekkim uśmiechem.
Lou spojrzał na swojego przyjaciela, ale ten patrzył na mnie, jakby oczekując odpowiedzi.
- Ja też odpadam. - powiedziałam, po chwili spoglądając na ekran telefonu. Wzrok Harrego był tak intensywny, że nie potrafiłam go odwzejemnić.
- Nie dam rady, stary - westchnął Harry - Mam jeszcze pare rzeczy do zrobienia.
- Dzięki! - Louis uniósł ręce ku górze, po czym opuścił je w geście zrezygnowania - Myślicie, że zdążyłem przyzwyczaić się do tego, że wylewają mnie z pracy tak często na tyle, że to już mnie nie rusza? - chłopak sam zaśmiał się na swoje słowami - Dobra, zwijajcie się. Sam zapiję smutki, a potem zadzwonię do ciebie Styles, albo nagram ci tysiąc wiadomości na pocztę.
- Moja poczta automatycznie usuwa wiadomości od ciebie - Harry odpowiedział, śmiejąc się z przyjaciela.
- Dobra, ja spadam. Bawcie sie dobrze, czy.. cokolwiek. Na razie - wyszłam z muzeum, po czym wyjęłam papierosa z kartonowego opakowania.
***
Szłam zatłoczonym chodnikiem i słuchałam muzyki. Naprawdę lubiłam Londyn wieczorem. Światła biły z każdej strony, oświetlając miasto, w którym spędziłam całe swoje życie. Stolica Anglii nigdy nie zasypiała. Mieszkańcy lub turyści spragnieni poczucia jej klimatu chodzili po zakurzonych chodnikach nawet w nocy. Napawali się widokami, lub imprezowali.
Popatrzyłam na zegarek, by oszacować ile czasu zostało mi do ostatniego autobusu odjeżdżającego w kierunku mojej dzielnicy. Było krótko po ósmej. Właściwie mogłabym wstąpić jeszcze do jakiegoś baru, w którym pewnie sobotni wieczór spędzali moi znajomi. Jednak wizja gorącej kąpieli, po całym dniu biegania po muzeach o dziwo okazała się być bardziej atrakcyjna. Sama nie wierzyłam, że odpuszczam kolejkę drinków i dobrą zabawę na rzecz spędzenia wieczoru w domu.
Postanowiłam napisać do Steve'a, że wszystko w porządku, pomimo tego, że nie kontaktował się ze mną od czasu naszej ostatniej rozmowy. Wyjęłam telefon i zaczęłam stukać coś na klawiaturze. W drugiej ręce trzymałam zapalonego papierosa. Nie patrząc na kolor światła znajdującego się po drugiej stronie ulicy, szłam prosto. Nie zwrócilam uwagi na tłum ludzi stojących przed przejściem dla pieszych i czekających aż światło zmieni kolor na zielony. Zapatrzona w ekran komórki, szłam przed siebie. Po chwili usłyszałam pisk opon, a moim oczom ukazał się duży, czarny samochód, skręcącający nagle w stronę przeciwną do tej, na której się znajdowałam. Pojazd prawie uderzył w barierkę stojąca z brzegu ulicy. Ludzie zaczęli zbiegać ze wszystkich stron, a ja stałam nieruchomo z telefonem w jednej ręce i wypalonym już papierosem w drugiej. Tłum gapiów zaczął coś szeptać. Usłyszałam trzaskanie drzwi kierowcy samochodu, pod którym prawie wylądowałam.
- Co jest, kurwa?! - krzyknął kierowca. Głos wydał mi się znajomy, ale nie zidentyfikowałam od razu do kogo należał. Jednak gdy chłopak wyszedł zza swojego pojazdu zobaczyłam Jego zielone, pełne złości oczy. Był tak samo zaskoczony moim widokiem, jak ja Jego.
Dlaczego po raz kolejny musiał mnie ratować?
________
CZYTAM = KOMENTUJĘ
CZYTAM = KOMENTUJĘ
Dodam tylko, że jeśli pod tym rozdziałem pojawią się komentarze od co najmniej piętnastu osób, nowego rozdziału możecie spodziewać się już jutro :)
Jejku, wprowadzilas Louisa *-*
OdpowiedzUsuńRozdział oczywiście zajebisty bo jakby inaczej :)
Harry mnie zadziwia. Zna nawet drugie imię Em co jest bynajmniej dziwne.
Dobrze że nic się jej nie stało.
Czekam na kolejny :)
A wy ludzie komentujcie!
Buziaczki @xAgata_Sz xx
Super, że jest Louis! Tylko jak okazało się, że to on był tym 'głosem' to on był pracownikiem w czasie przeszłym, a nie przyszłym (pewnie się przejęzyczyłaś) (Zdanie: S:''Pracujesz tu?'' L:''Myślę, że powinniśmy użyć czasu ->przyszłego<-'') Szkoda, że rozdział taki krótki :< Świetnie piszesz! Ciekawe co będzie dalej... Mam nadzieję, że next szybko się pojawiXx
OdpowiedzUsuń@monia_official
Racja, zrobiłam literówkę, oczywiście chodziło o czas przeszły ;)
UsuńDziękuję x
AWW LOU WKRACZA DO AKCJI ;D JESTEM STRASZNIEEEEEEEEEEEEEE ciekawa co dalej ! masz naprawdę talent do pisania !! Czekam z niecierpliwością na kolejny !! Pozdrawiam , Kocham <3
OdpowiedzUsuń@TakeMeLIAM1D
za krótkie, zdecydowanie ;) @luvmyangelsxx
OdpowiedzUsuńsprawdzam wszystkie blogi i jako jedyna dodajesz tak szybko!bardzo to lubie!masz dar to pisania!do uslyszenia xx
OdpowiedzUsuńRobi się coraz bardziej gorąco. Ciekawe, co zrobi Harry po tej sytuacji.
OdpowiedzUsuńJakoś Sophie nie wydaje mi się aż taka zła. Raczej rzadko przejmuje się kąśliwymi uwagami Emmy (jeśli w ogóle załapie xd).
Czekam na kolejny świetny rozdział.
@TheIrishsWife
Cudowny rozdział, czekam na next <3
OdpowiedzUsuń@lovju69
BOZE KOCHAM TAKIE ZAKONCZENIA DZIEKI KTORYM CHCE SIE CZYTAC DALEJ I TRZYMAJA W NIEPEWNOSCI! CZEKAM NA KOLEJNY ;*
OdpowiedzUsuńSwietny!!!!! Nie moge sie juz dovzekac ♡ @needmy5idiots
OdpowiedzUsuńGenialny!
OdpowiedzUsuńrozdziały coraz ciekawsze!! do uslyszenia xx
OdpowiedzUsuńcudowne *.*
OdpowiedzUsuńkoleżanka poleciła mi te ff i szczerze powiedziawszy myślałam że będzie to kolejna bezsensowna historia z Harrym.. po przeczytaniu tych 7 rozdziałów zmieniłam zdanie i nie mogę się doczekać kolejnych :) naprawdę świetnie piszesz :)
OdpowiedzUsuń15 komentarz!
OdpowiedzUsuńdodasz dziś rozdział.?
ciekawi mnie co będzie z Harrym i Em xD fajnie piszesz :**
świetny rozdział :) końcówka jak zawsze pobija wszystko ^^
OdpowiedzUsuńuhuhuhuhuh, zły Harry :3
OdpowiedzUsuńKońcówka rozwaliła mnie uuuu nie mogę się doczekać następnego ^^^
OdpowiedzUsuńPrzestrzegasz zasad czy je łamiesz?
Możesz uciekać przed wyborami ale życie wybierze za ciebie, i nie koniecznie będziesz mogła żyć z tym co dostaniesz.
Jeśli nie chcesz żadnych zmian, to odpuść - bo miłość jest nie dla ciebie...
Live fas. Die young. Be wild. Have fun.
And do it all over again....
over-again-fanfic.blogspot.com